Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Tomasz Kopecki - Świat bez granic

Tomasz Kopecki - Świat bez granic

Informacje o książce

dots Tytuł: Świat bez granic
dots Autor: Tomasz Kopecki
dots Ilość stron: 575
dots Wydawnictwo: Zysk i S-ka
dots Rok wydania: 2012
dots Cena: 34,90 PLN


W czasie potężnego sztormu w morze wychodzi niewielki statek. Przewozi ładunek, który nie może się dostać w niepowołane ręce – tornister o nieznanej zawartości. Pomimo starań załogi statek się rozbija. Jedynym ocalałym jest właściciel tornistra, którego morski żywioł rzuca na brzeg wyspy zwanej Wellegdyn. Mężczyzna zdaje sobie sprawę, że losy ludzkości zależą od tego czy uda mu się odnaleźć zagubiony skarb.

W innej części świata para niezależnych łowców nagród Andreas Hardt i Vanessa Edbergh – poluje na znanego hiszpańskiego banitę. Po udanej obławie wchodzą w posiadanie oficerskiego tornistra. Radość z łupu okazuje się przedwczesna, bowiem rusza za nimi duński pościg.

Na wyspie bronionej stromizną klifów znajduje się siedziba Korpusu Czarnej Wiary. Jego członkowie, siejący trwogę jak świat długi i szeroki, za główny cel stawiają sobie zwalczanie nowoczesnej myśli technicznej. Oni również poszukują niezwykłego artefaktu, prowadząc bezwzględne łowy na każdego, kto wejdzie w jego posiadanie.

Czym jest ów skarb? Jaką tajemnicę skrywa przedmiot, o który walczy cały świat?


Tomasz Kopecki jak na twórcę literatury ma dość nietypowe wykształcenie, ukończył on bowiem studia o profilu lotniczym, obecnie zaś realizuje się jako wykładowca na politechnice, legitymujący się stosownymi tytułami naukowymi. Tego rodzaju ukierunkowanie może – choć wcale nie musi, na co wskazują przykłady Stanisława Lema czy Isaaca Asimova – jawić się jako ograniczające czy to pod względem wyobraźni, czy to estetyki warsztatu. Na szczęście nawet jeśli uznać, że te potoczne wnioskowanie nie jest stereotypem, lecz stwierdzeniem istnienia pewnej reguły, to z pewnością nie jest ona bezwyjątkową.

Właściwie już od pierwszej strony czytelnik jest „atakowany” żeglarskim żargonem, który jakkolwiek tłumaczony jest przez stosowne przypisy (przywodzące mi nieco na myśl książki Alfreda Szklarskiego poświęcone losom Tomka Wilmowskiego), tym niemniej przynajmniej przez pewien okres czasu może się jawić jako uciążliwy, trudno wszakże by powieść poświęcona w znacznej mierze morskim wojażom i bitwom abstrahowała od tego rodzaju słownictwa.

W trakcie lektury pierwszej ćwierci książki czytelnik może dojść do wniosku, że jest to kolejna standardowa wariacja na temat szestnastowiecznych zmagań w akwenie Morza Karaibskiego i okolicach, cały czas bowiem przed naszymi oczami przewijają się przedstawiciele nacji angielskiej, hiszpańskiej, francuskiej i holenderskiej, spotkamy się również z Duńczykami, wspomniani – choć raczej nieobecni – są również piraci. Można tylko z politowaniem i wyższością pokiwać głową nad brakiem dyskryminowanych i mordowanych Indian czy bezlitośnie wyzyskiwanych murzyńskich niewolników – słowem, prawdziwego zła tamtych czasów…

TKopeckiSbg 091802,1


Po pewnym okresie czasu czytelnik wszakże zaczyna podejrzewać psikusa sprawionego mu przez autora, coraz więcej szczegółów zaczyna bowiem się nie zgadzać z wiedzą czy to historyczną, czy to geograficzną, czy wręcz i astronomiczną. Finezja zaś tych nieprawidłowości nie pozwala mu już ratować honoru wzgardliwym stwierdzeniem niekompetencji pisarza.

Tak, tak, jakkolwiek miast o elfach czy laserach naczytamy się o kabestanach tudzież bajdewindach, „Świat bez granic” jest jak najbardziej pełnoprawnym przedstawicielem fantastyki! I to tego niewątpliwie lepszego gatunku, czyli zmuszającego – choćby chwilami – do przemyśleń, dla przykładu nad własnymi przyzwyczajeniami poznawczymi.

Czasami owym myślom przeszkadza naprawdę wartki rozwój akcji, z pewnością bowiem żaden miłośnik szermierczych pojedynków, morskich manewrów i zapachu prochu oraz saletry nie będzie miał powodów do jakiegokolwiek malkontenctwa. Owszem, czasami będą miały miejsce pewne retrospekcje czy dialogi nieco spowalniające bieg wydarzeń, nie jednokrotnie tak naprawdę będą one służyły zawiązaniu kolejnych wątków.

Niestety słabszą częścią książki jest zakończenie. By nie zdradzić zbyt wiele wspomnę, że całkiem pogłębiona i skomplikowana charakterystyka głównych postaci ulega wtedy – wbrew dobrym standardom – niejako spłaszczeniu, czasami wręcz potwornemu uproszczeniu. Nie oznacza to bynajmniej, że kanonem winna się stać śmierć co najmniej połowy bohaterów, a ich alianse choćby dwukrotnie winny ulec odwróceniu, niemniej pewna nieprzewidywalność – bez sięgania po deus ex machinę – byłaby wysoce wskazana.

Również kilka cierpkich słów należy skierować pod adresem redakcji książki – co jak co, ale takie wpadki jak „rządza” czy wcale nierzadkie błędy interpunkcyjne – wytrącające z rytmu – nie powinny się w ogóle zdarzać. No i te bycie ściganym przez dłużników – wydawało mi się, że po usługi windykatorów zwykli sięgać raczej wierzyciele

„Świat bez granic” dostarczył mi całkiem sporej dozy przyjemności, ani przez chwilę nie sięgałem po książkę wbrew sobie, a z recenzenckiego obowiązku. Przeciwnie, byłem autentycznie zainteresowany kierunkiem, ku któremu me myśli (i losy swych postaci) skieruje autor. Śmiało mogę więc napisać – więcej takiej marynistyki w fantastyce! A zwieńczenie niektórych wątków – właściwie zaś urwanie ich w połowie – sugeruje, że czytelnikowi dane będzie jeszcze wraz z Tomaszem Kopeckim zanucić szanty.


Piotr „Klemens” Kociubiński
E-mail autora: klemens(at)sztab.com
Autor: Klemens


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow