Jeszcze do niedawna byłem święcie przekonany, że po lekturze mistrzów takich jak Tolkien albo Sapkowski rynek książek stricte fantasy niczym mnie nie zaskoczy. Niestety, masowo wydawane na Zachodzie, tzw. sagi w przeważającej większości są marnymi popłuczynami, nieraz perfidnie kopiującymi koncepcje tolkienowskie. Sagi owe opisują mężnych bohaterów, potężne artefakty i wszechobecne smoki (nie mam wrodzonej awersji do tych stworzeń, po prostu gady te wielokrotnie są przerysowane). Najbardziej znani autorzy tego typu książek to między innymi Terry Goodkind czy Christopher Paolini, moim zdaniem, pisarze zupełnie niewarci zachodu.
Piszę jednak „do niedawna”, gdyż w moje parszywe łapska wpadł wolumin o tajemniczym tytule:
„ŚrubZIEMIE, czyli totalnie zakręcony świat”. Początkowo pomyślałem, że to kolejny marny produkt marketingu o szumnej tematyce parodii dzieł mistrza i twórcy fantasy. I tu przyznaję się szczerze, pomyliłem się srodze...
Bowiem strony tej powieści to, owszem, parodia
Tolkiena, w dodatku przerysowana tak karykaturalnie i absurdalnie, że wręcz przekomiczna! Dawno już tak nie uśmiałem się przy książce (ostatnio chyba przy
„Forreście Gumpie”), humor
Paula Stewarta i
Chrisa Riddella jest genialny.
Angielski duet, pisarz i rysownik tworzą doskonały duet. W rodzimej Wielkiej Brytanii zasłynęli jako autorzy serii
„Kroniki Kresu” (
The Edge Chronicles) – cyklu powieści fantasy.
Nietypowy, fantastyczny świat zwany Śrubziemiem ma nie lada kłopoty, potrzebuje bohaterskiego herosa, który odegra istotną rolę w historii i weźmie udział w bitwie między siłami dobra, zła i mniej-więcej-w-porządku. Herosa tego zamierza wezwać czołowy mag Śrubziemia Randalf (bardzo kiepski w swym fachu), używając do tego potężnego zaklęcia (jedynego, jakie zna, w dodatku nieudolne). W wyniku magicznej inkantacji w świecie Randalfa pojawia się Joe, najzwyklejszy chłopiec, przedstawiciel naszej cywilizacji ziemskiej. Cóż... Wypadki przy pracy zdarzają się każdemu z nas. Inne postacie powieści są równie oryginalne np. ogr- esteta, czy papuga, w swym sarkazmie dorównująca Geraltowi z Rivii.
Nawet mapka świata dołączona do tekstu tętni humorem, nazwy typu: „Perfumowane bagno” albo „Nieszkodliwy pagórek” same przywołują odpowiedni grymas na twarzy. Integralną częścią tekstu są ilustracje jednego z współautorów, bardzo dobrze odnoszące się do treści książki.
Podsumowując,
„ŚRubZIEMIE...” to książka dla osób, którym przejadły się już patetyczne eposy zachwalające wielkie czyny bohaterów wybranych przez los do walki z nadciągającym złem. To również pozycja pozwalająca spojrzeć na fantastykę z nieco innej perspektywy, która na pewno spodoba się fanom
Pratchetta i samego
Tolkiena. Osobiście gorąco polecam.
|
Autor: Regis
|
|
|