Neil Gaiman zadebiutował w 1984 roku książkową biografią zespołu Duran Duran, a wraz z biegiem lat i kolejnymi dziełami zyskał miano jednego z najlepszych obecnie żyjących pisarzy literatury fantastycznej. Wszystkie jego przedsięwzięcia (nawet stworzone przez niego komiksy i ekranizacje filmowe) zyskały duże uznanie, ale to „Amerykańscy bogowie” przyczynili się do jego największego sukcesu.
Recenzowana przeze mnie książka
Gaimana zgarnęła liczne nagrody w kategorii Najlepsza Powieść - Hugo, Nebula, Locus i Bram Stoker Award. Co więcej, została ona udostępniona za darmo w Internecie fanom, którzy wybrali ją w specjalnie przygotowanej ankiecie. Pomimo tego mamy tutaj do czynienia z pozycją, która wywołuje ambiwalentne odczucia. Jedni zachwycą się ogromnym pietyzmem z jakim została stworzona, natomiast drudzy przeczytają ją z pewnym znudzeniem lub szybko sięgną po inną lekturę. Tym niemniej
„Amerykańscy bogowie” bez wątpienia stanowią spore osiągnięcie, będąc niemal wyznacznikiem kunsztu pisarskiego.
W kwestii fabuły
Gaiman skupił się na konflikcie toczonym pomiędzy tytułowymi bogami – starymi, dawno temu zapomnianymi oraz nowymi, którzy zdobywają uznanie ludzi dzięki telewizji czy Internetowi. Cieszy przy tym fakt, że na kolejnych stronach nie spotykamy doskonale znanych nam przedstawicieli greckiej mitologii. Zamiast tego poznajemy mniej albo bardziej znanych bogów, występujących w innych kulturach. Wracając do wspomnianego sporu, ogromną rolę odgrywa w nim początkowo niewiele świadom Cień, który właśnie wychodzi z więzienia. Przedstawiona historia jest naprawdę wciągająca, wypełniona ciekawymi zwrotami akcji i posiada dobre zakończenie.
Czytając książkę
Gaimana zwiedzamy Amerykę, bowiem naszemu bohaterowi towarzyszy niemal ciągłe podróżowanie po jej zakątkach, co zdecydowanie ją uatrakcyjnia. Nierzadko miejsca, które przedstawiono, mają swoje prawdziwe odpowiedniki. Poza tym niewątpliwie sporego nakładu pracy wymagało od samego autora wiarygodne przedstawienie boskiego panteonu – zachowania, które odpowiadają pierwotnym cechom tych istot. Omawiane postacie zostały częściowo ukazane jako zwykli ludzie, którzy w pewnym stopniu pogodzili się z tym, że zostali zapomniani, prowadząc zwykłą egzystencję, albo w pełni wykorzystując jej dary, mając wiernych sobie poddanych. Dzięki temu są oni przekonujący, podobnie jak reszta postaci, i bywają intrygujący.
Gaiman jest typem pisarza, który bardzo sprawnie wykorzystuję grę słowną, wielokrotnie zaskakując czytelnika różnymi aluzjami i odniesieniami. Są one najbardziej zauważalne dla tych, którzy związani są z amerykańską kulturą i jej językiem. Z drugiej jednak strony mamy liczne nawiązania do mitologii czy odmiennych religii. Między innymi te dwa aspekty powodują, że
„Amerykańscy bogowie” nie stanowią tylko efektu rzemieślniczej pracy, lecz także artystycznego oddania. Nie jest to tym samym zwykłe czytadło, jakie często spotykamy na półkach sklepowych, ale pozycja przeznaczona dla bardziej wymagającego odbiorcy. Wiąże się to także z barwnym i wyszukanym stylem, którym posługuje się
Gaiman.
Reasumując,
„Amerykańscy bogowie” nie są tytułem przesadnie lekkim i łatwym dla czytelnika. Odbiega on tym samym od innych książek
Gaimana, które są o wiele prostsze w odbiorze. Dlatego przed wybraniem recenzowanej pozycji istotne jest porządne zastanowienie się nad tym, czego od niej oczekujemy.
|
Autor: Silas
|
|
|