Tarō Azuma, sierota znikąd, trafia pod pieczę Fumiko, pokojówki w domu bogatej rodziny. Tam poznaje płochliwą Yōko, najmłodszą córkę państwa Utagawów. Dziecinna bliskość przeradza się w trwającą dziesięciolecia fascynację. On emigruje i staje się jednym z najbardziej wpływowych Japończyków w USA, ona zostaje w Japonii, ich losy są jednak wiecznie splątane. Historię tej obsesyjnej miłości relacjonują kolejni bohaterowie, wreszcie trafia na karty powieści autorstwa japońskiej pisarki rezydującej na amerykańskiej uczelni.
Miłość i przemijanie – to zapewne dwa z czołowych toposów od tysiącleci przenikających ludzką kulturę, niezależnie od cywilizacji, w kierunku której skierujemy swoje badawcze spojrzenie. Czy pisarka z dalekiego Orientu w konsekwencji może zaoferować jakąś nową perspektywę na te tematy, która nie trąciłaby banałem?
Budowa
„Prawdziwej powieści” jest dość przewrotna, początkowo czytelnik zastanawia się, na ile ma do czynienia z książką o charakterze autobiograficznym, na ile narratorka i autorka są tymi samymi osobami, w końcu zaś na ile ma do czynienia z historią prawdziwą, na ile zaś „tylko” z powieścią. Oceny tej nie ułatwia również fakt szkatułkowej konstrukcji całości, o granicach przejścia niezwykle płynnych.
Część osób sięgających po recenzowany tytuł będzie spodziewała się egzotyki, zapachu płatków wiśni, złożonych gestów towarzyszących parzeniu herbaty czy chociażby dźwięku automatów pachinko – i zapewne czeka ich nie lada rozczarowanie. Owszem, natknie się on na gejsze czy japoński cud gospodarczy, autorka jednak świadomie już na pierwszych stronach „ucieka” w stronę najbardziej amerykańskiej – bo nowojorskiej – z Ameryk.
Nie zmienia to faktu, iż na ponad siedmiuset stronach przedmiotowej powieści dominuje nade wszystko nastrój, umiejętność pewnego zdystansowanego – by nie rzec, iż wycofanego – opisu rzeczywistości, niejednokrotnie pełnej cierpienia i rozczarowania, jednakże bez taniego sentymentalizmu i melancholii.
„Prawdziwa powieść” to książka dość przekorna, choć w dość wyrafinowany sposób. Miejscami jej wysublimowanie razi, ulega pewnemu „zderzeniu” z szarą codziennością prezentowanej opowieści, nawet jednak odnajdując w niej motywy właściwe raczej dla baśni trudno się obrażać na wdzięczność pióra autorki.
|
Autor: Klemens
|
|
|