Śmierć tropi rodzinę Narwojszów. Elżbieta i Jan Maciej cudem uciekają z kozackiej masakry. Dopiero ich dzieci, Urszula i Kazimierz, pokonują fatum ciążące nad rodem. Ona trafi do wileńskiego klasztoru, on pod skrzydła niebezpiecznych wolnomyślicieli. Ich rodzinna kronika, silva rerum, opisuje każde wydarzenia, jednocześnie skrywając niejedną tajemnicę.
W mrocznych zaułkach Wilna dzieje się bowiem znacznie więcej. Kazimierz niemal traci życie w studenckich bójkach, w klasztornych krużgankach słychać szelest drogiego habitu przeoryszy upokarzającej młodziutką nowicjuszkę, a przez życie rodziny, niczym niszczycielski żywioł przejdzie Jan Kirdej Biront. Charyzmatyczny buntownik, uczestnik nocnych orgii na dworze Radziwiłła, będzie odpowiedzialny za wybuch namiętności w klasztorze. Zakochany w nastoletniej Urszuli jest nieświadom, że sam budzi pożądanie jej brata.
Rzeczpospolita Obojga Narodów wciąż pozostaje drażliwym tematem w dyskursie toczącym się na współczesnej Litwie, dalekim od jej dość wyidealizowanego obrazu wyłaniającego się tyleż z polskich książek historycznych, co i klasyki nadwiślańskiej literatury narodowej. Tym cenniejszy jest docierający do kraju między Bugiem a Odrą każdy odprysk tej dyskusji, a takowym niewątpliwie jest
„Silva rerum”.
Rzeczona pozycja teoretycznie jednak właściwie nie porusza wątków narodowościowych, choć te w istocie są w niej żywe. Bohaterami są bowiem nade wszystko przedstawiciele szlachty, władającej literaturą polskojęzyczną i się doń odwołującą, ale też i reprezentanci innych stanów, których swoista „niemota” potrafi być zastanawiająca. Byłby to jednak podział zbyt prosty, autorka daleka jest bowiem od bieli i czerni.
Książka jest jednak nade wszystko reprezentantką beletrystyki, której akcja rozpościera się w stosunkowo krótkim przedziale czasu, nie jest to bowiem żadna wielopokoleniowa saga rodzinna, jak mogłoby się zdawać po lekturze pierwszych stron. Paradoksalnie jednak czyni to ją głębszą, ukazując ogrom zmian – ale też i utraconych potencjałów – dokonujących się niemal na co dzień, ulatujących szybciej aniżeli spostrzeże to oko.
Stwierdzając wprost – jest to książka o dość ciekawej historii, zahaczając kilkakrotnie o banał, ani razu jednak nie przekraczając Rubikonu grafomanii czy sztampy. Akcja jednak nie rozwija się w sposób dynamiczny, choć poszczególne wątki potrafią nagle zaskoczyć.
Olga Tokarczuk z okładki książki doszukuje się marquezowskiego realizmu magicznego – i nie jest to intuicja błędna, litewska autorka w istocie bowiem mówiąc o rzeczach poważnych jak i zupełnie doczesnych potrafi zachować nieco sardoniczny, ale też i odrobinę ciepły dystans, lukrując całość od czasu do czasu pomadą niezwykłości. Ale warsztat ma bardziej właściwy dla niedawno zmarłego
Umberto Eco, rozmiłowanego w tasiemcowatych zdaniach i rozlicznych erudycyjnych dygresjach.
„Silva rerum” to książka zaskakująco dobra, która może nie zasługuje na miano arcydzieła, lecz bynajmniej nie stanowi tylko bałtyjskiej namiastki
„Stu lat samotności”. Może ona być uwierającą lekturą tak dla polskiego, jak i litewskiego czytelnika, dobra literatura zaś nie powinna być wygodną.
|
Autor: Klemens
|
|
|