Właśnie minęło dziesięć dekad nadzwyczaj bogatego w wydarzenia życia Allana Karlssona. Problem tylko w tym, że zdrowie nie odmawia posłuszeństwa i wygląda na to, że wielka feta z okazji setnych urodzin będzie musiała się odbyć w domu spokojnej starości. Jednak człowiek, który jadł kolację z przyszłym prezydentem Trumanem, leciał samolotem z premierem Churchillem, pił wódkę ze Stalinem i zaznajomił się z Mao Zedongiem, nie może tak po prostu zdmuchnąć świeczek na torcie. Wymyka się przez okno i rusza w swą ostatnią życiową podróż...
Jakiś czas temu nastała w Polsce – ale nie tylko w niej – moda na literaturę i kinematografię skandynawską. Byłoby przejawem arogancji z mej strony, gdybym stwierdził, iż w przypadku pierwszej z muz ów trend został zapoczątkowany przez
„Millenium”, choć pozycja ta jest w sumie dobrym przykładem rodzaju zainteresowań rodaków – nie dość bowiem, że skandynawsko (a zwłaszcza szwedzko), to powinno być i kryminalnie.
Nie może więc dziwić fakt, iż również w recenzowanej książce mamy do czynienia z policjantami i prokuratorami, a i trup ściele się całkiem gęsto. Sama jednak osoba głównego bohatera jest jednak dobrym kluczem do szybkiej konstatacji, że nie jest to pozycja utrzymana w poważnym tonie, przeciwnie, jest ona raczej przesycona po prostu czarnym humorem, choć nie tylko.
Konstrukcja książki jest dość czytelna – raz mamy do czynienia z wydarzeniami współczesnymi, by następnie odbyć podróż w czasie w celu zapoznania się z życiowymi wypadkami tytułowego stulatka, których z racji tak jego wieku, jak i cech charakterologicznych było całkiem sporo. A że „przypadek” i „zbieg okoliczności” są dobrymi frazami określającymi bohatera i jego życia, to zetkniemy się z niejedną znaną personą.
Książka w zapowiedziach marketingowych była prezentowana jako nowoczesna opowieść o szwedzkim Forreście Gumpie i faktycznie nie jest to porównanie od rzeczy. Przedmiotowa pozycja jest jednak utrzymana w lżejszym (choć niejednokrotnie groteskowym) tonie, w mej ocenie jednak brak jej subtelności „pierwowzoru” – niektóre wypadki życiowe głównego bohatera są dość wulgarne, a przypadkowi brak wyrafinowania towarzyszącemu losowi słynnego mieszkańca Alabamy.
Nie należy także się nastawiać na szczególne prawdopodobieństwo psychologiczne postaci czy samego rozwoju fabuły. Gdy tylko dojdzie do skomplikowania wątków, autor bez skrępowania korzysta z coraz to kolejnej deus ex machiny, co początkowo wzbudza pewien niesmak, szybko jednak rozpoznając konwencję czytelnik zaczyna wyglądać kolejnych „boskich interwencji”.
„Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” jest dość wdzięcznym „czytadłem” – nie jest to pozycja wybitna, obarczona pewnymi uproszczeniami, na które żachnąłby się niejeden historyk – i to rozmiłowany w beletrystyce – ale i dowodzącymi mimo wszystko pewnego zaagażowania autora o nie najgorszym warsztacie. Trudno więc tak naprawdę żałować czasu poświęconego na jej lekturę.
|
Autor: Klemens
|
|
|