Postanowiłem poświęcić parę akapitów refleksjom na temat sagi „Pan Lodowego Ogrodu” Jarosława Grzędowicza. A saga owa jest niewątpliwie nietuzinkowa. Duży udział ma w tym jej główny bohater i zarazem - przez przeważającą część - pierwszoosobowy narrator. Wychowany we współczesnej Chorwacji pół-Fin, pół-Polak od razu wzbudza w czytelniku sympatię swoim „no nonsense attitude” połączonym z mocno cynicznym i zdystansowanym podejściem do rzeczywistości. A że ową rzeczywistością staje się planeta dużo bardziej od naszej wpisująca się w klimat fantasy, toteż pole do popisu dla szyderczych refleksji naszego dzielnego Vuko Drakkainena (prawda, że udany pomysł na imię?) okazuje się bardzo szerokie...
Niestety, w momencie, w którym chciałbym przejść do dyskusji na temat tzw. świata przedstawionego, staję naprzeciw iście hamletowskiego dylematu: zali - "spoilerować, czy nie spoilerować?" Zdecydowałem się na drugą opcję, bo jednak sporą częścią frajdy przy lekturze dotychczasowych trzech tomów (ma być jeszcze czwarty - ponoć ostatni) przyniosło mi odkrywanie wraz z bohaterem mechaniki owego świata. I nie chciałbym potencjalnych czytelników tejże frajdy pozbawić.
Miast tego zajmę się pochwałami dla autora. Nie sposób przecenić zasługi jaką jest uczynienie sagi tak lekkiej w czytaniu. A nie jest przecież pozbawiona głębi czy w jakikolwiek sposób „sfuszerowana”. Wręcz przeciwnie - czuć tu pomysł, czyta się z przeświadczeniem, że to wszystko zmierza w jakimś (sensownym) kierunku. Ukłony dla autora za samo wzbudzenie owego wrażenia, nawet jeśli okaże się przyczynkiem ogromnego rozczarowania przy finalnym (czyli wg obecnej wersji - kolejnym) tomie. Można oczywiście przy tym mieć zastrzeżenia, że tempo fabuły i rozwiązywania jej głównych wątków jest zbyt wolne, szczególnie, że zakończenia wszystkich tomów są klasycznymi cliff-hangerami - co może budzić niemałą frustrację, gdy kolejnej części jeszcze nie ma!
A wracając jeszcze do wspomnianej lekkości w czytaniu sagi
Grzędowicza... Wydaje mi się, że udział ma w niej też sprytny pomysł przeskoków do narracji trzecioosobowej w momentach gwałtownego przyspieszenia tempa akcji - sygnalizowanego uruchomieniem przez Vuko Drakkainena zainstalowanego w mózgu gadżeciku uruchamiającego „tryb bojowy” (przyspieszenie czasu reakcji, etc.). Taka pamiątka z Ziemi dająca naszemu bohaterowi szansę przeżycia w nieznanym świecie...
Nie wspomniałem dotąd o wprowadzonym w którymś miejscu (pamięć nie służy...) równoległym wątku losów następcy tronu imperium Armitraju, a wspomnieć należy przy temacie narracji. W porównaniu z prostym, wręcz lakonicznym językiem Vuko Drakkainena i trzecioosobowego narratora piszącego o Vuko, język młodego człowieka o błękitnej krwi (że tak zabłysnę) jest niezwykle bogaty i barwny. Autor funduje nam w ten sposób ciekawą odmianę, choć niewątpliwie kosztem sporego wysiłku z własnej strony.
Podsumowując,
„Pan Lodowego Ogrodu” to jedna z lepszych pozycji w moim prywatnym rankingu sag fantasy i myślę, że godna polecenia wszystkim miłośnikom gatunku. Tylko to czekanie na kolejne części...
|
Autor: Ajmdemen
|
|
|