Jarosław Grzędowicz to uznany pisarz polskiego fandomu, nie dający się jednak klarownie zaszufladkować jako tworzący fantasy bądź science-fiction, choć też nie sposób również mówić o wykreowaniu przezeń zupełnie autorskiego podgatunku. Częstym zjawiskiem wydawniczym jest zaś publikacja po pewnym czasie w jednym tomie szeregu mniejszych tekstów sprokurowanych przez znanego literata na różnych etapach jego życia – i tym jest właśnie „Azyl”.
Omawiany zbiór kryje w sobie tekstu zupełnie różnorodne, tworzone w znacznym odstępie czasu od siebie, reprezentujących różne gatunki – nastawienie się na eklektyzm jest więc wręcz konieczne. Na uwadze należy również mieć fakt, że jeden z nich jest zdecydowanie bardziej obszerny od pozostałych, i bynajmniej nie jest to publikacja tytułowa.
Nie polega na prawdzie również inicjująca zbiór uwaga, że mają to być teksty „zaginione” – owszem, fakt odnalezienia przez wydawcę tego czy owego zaskakuje samego autora, lecz o zdecydowanej większości z nich należałoby stwierdzić, że są to raczej publikacje zapomniane, wydane w niszowym nakładzie czy czasopiśmie nieistniejącym już od przeszło dwóch dekad. Ale śmiem twierdzić, że większość z nich i tak będzie stanowiła zaskoczenie dla miłośników Grzędowiczowskiej prozy, trafiając do druku, gdy nazwisko autora nie było jeszcze tak „gorące” jak współcześnie.
Niestety wbrew peanom wydawcy obecnym w posłowiu jakość tych opowiadań wcale ku takowym nie skłania. Daleki jestem bynajmniej od tezy o ich miałkości czy nijakości, ostatnimi czasy „zmagając się” jednak z szeregiem różnorakich antologii nie odniosłem wrażenia, że mam do czynienia z dziełami przewyższającymi cześć z nich w sposób ponadczasowy.
„Azyl” to literatura przyzwoita, a czasami nawet zasługująca na mniej protekcjonalny komplement, ale całościowo raczej dedykowana gronu już przekonanych o geniuszu – a przynajmniej maestrii – autora niźli mogącą służyć owemu perswazyjnemu celowi. Jest to antologia całkiem dobra – tylko i aż.
|
Autor: Klemens
|
|
|