W wozie Mistrza Haxerlina można znaleźć najbardziej kurioz… wszechstronne artefakty, takie jak stos rogów ostatniego jednorożca, oryginalne kopie mieczy z najgłębszych czeluści piekieł czy bezdenne dzbany na wino. Godziwe zarabianie na życie sprzedawaniem tych dziwów wiąże się jednak z niebezpieczeństwami czyhającymi na dzielnego przedsiębiorcę: demonami, bandytami, krwiożerczymi kapitalistami, seksaferami, reklamacjami i dawnymi kolegami ze studiów.
Czy Mistrz Haxerlin poradzi sobie ze wszystkimi kłodami rzucanymi mu pod nogi przez los? Czy, o zgrozo, odkryje w sobie altruistę? Kto wie, jakie niespodzianki przyniesie życie właściciela obwoźnego magicznego kramiku…
Łotrostwo, a właściwie łotrzykostwo, to jedna z popularniejszych konwencji przewijających się w kulturze popularnej, generalnie lubimy bowiem postacie dalekie od kryształu, przez to bardziej podobne do nas, choć w tym zarazem śmielsze. Z reguły jednak są to postacie „strzelające pierwsze”, czyli niejako dostosowujące się do środowiska i realiów, tj. których ofiary dalekie są od powszechnie przyjmowanych koncepcji niewinności. Zwykli bandyci czy hochsztaplerzy żerujący na typowo ludzkiej niewinności zwykli znacznie rzadziej stanowić głównych tzw. bohaterów, a właśnie takowym jest niejaki Haxerlin.
Mamy tu bowiem do czynienia z typowym naciągaczem, wykorzystującym swą wiedzę i przewagę intelektualną w celu poprawienia swej kondycji materialnej. Ot, jego specyfika polega jedynie na tym, iż nie trudni się pośrednictwem na rzecz jakiejś piramidy finansowej czy sprzedażą kiełbasek trzeciej świeżości, lecz przyszło mu egzystować w realiach świata fantasy i w konsekwencji operować właściwym dlań instrumentarium.
Na książkę składa się kilka tak naprawdę niezależnych od siebie opowiadań, które nawet nie tylko teoretycznie można czytać w oderwaniu od siebie, acz autor zachowuje między nimi spójność, nie zapomina o wcześniejszych wątkach, niektóre żarty zaś odnoszą się wobec wcześniejszych wydarzeń. Ich jakość warsztatowo jest bez zarzutu, trudno jednak którekolwiek potraktować w kategorii maestrii przyjętej formy.
Jacek Wróbel ewidentnie inspirował się twórczością
Terry’ego Pratchetta, tak w zakresie charakteru żartów (acz bez formy słynnych przypisów), jak i ich nasycenia. Śmiem jednak twierdzić, że w tym zakresie był zanadto niewolny, ewentualnie zabrakło mu pomysłu na bardziej porywające fabuły, większość opowiadanych historii jest bowiem łatwo przewidywalna. Próżno również doszukiwać się jakiegokolwiek drugiego dna, które wszak niemal zawsze było obecne w twórczości słynnego Anglika.
„Cuda i Dziwy Mistrza Haxerlina” to pozycja warsztatowo udana i koherentna, potrafiąca niejednokrotnie rozbawić czytelnika, i to nawet pomimo jego zasadniczego sceptycyzmu. Z pewnością jednak nie będzie ona stanowiła dla
Jacka Wróbla biletu wstępu chociażby do polskiego panteonu fantastyki, i to uwzględniając jedynie twórców mu współczesnych (i wciąż oddychających).
|
Autor: Klemens
|
|
|