Islandzka literatura jest niczym sami Islandczycy – nieznana, łatwa do przypisania do tej samej szuflady co dzieła innych nordyckich narodów, kojarząca się z epoką sag i wikińskich osadników. Tymczasem jest to kraj o bogatej historii, również w okresie poprzedzającym współczesną niepodległość, a nastałym po wyzionięciu ducha przez ostatnią osobę wierzącą w Odyna. Za jednego z jej najwybitniejszych twórców uchodzi ichniejszy noblista Halldór Kiljan Laxness, zaś za jego największe dzieło trylogia „Dzwon Islandii”.
Współcześnie pozycja ta nie jest wznawiana, można ją odnaleźć tylko na zasypanych kurzem półkach bibliotek oraz w antykwariatach, więc dobrze sobie uświadomić, iż w trzymany w ręku wolumen w istocie stanowi pełne wydanie wszystkich trzech rzeczonych pozycji – tytułowego
„Dzwonu Islandii”, jak też
„Jasnej dziewczyny” i
„Pożaru Kopenhagi” – co jest o tyle zaskakujące, że objętościowo nie dorównuje którejkolwiek z odsłon sienkiewiczowskiej trylogii. Miłośnicy wielostronicowych opisów, dialogów bądź rozgałęzionych wątków mogą się więc poczuć rozczarowani.
Akcja całego cyklu koncentruje się wokół kilku postaci, z których nieśmiało na pierwszy plan wysuwa się Jón Hreggviðsson, w nieco mniejszym – ale tylko trochę – stopniu opowieść zaś koncentruje się wokół Snæfríður Íslandssól oraz Arnasa Arnæusa, którzy reprezentują sobą różne klasy, pochodzenie i aspiracje, ale też i cechy wyróżniające ich spośród innych narodów.
Warto pamiętać – bądź właściwie sobie uświadomić – iż ten ostatni wątek dzisiaj może się zdawać anachroniczny, acz w dacie powstawania serii miał niezwykle ważkie znaczenie, gdyż dosłownie chwilę wcześniej Islandia zerwała unię personalną z Danią i przymierzała się do pełnej republikańskiej niepodległości.
Fabuła cyklu niestety nie jest specjalnie porywająca, najbardziej frapująca jest podbiegunowa egzotyka danego regionu, jak też powtarzalność różnorakich zwrotów akcji, w przypadku których najbardziej intrygujący jest fakt, że są one wcale wiarygodne. Co więcej, autor w pewien sposób droczy się z czytelnikiem, każąc mu samemu udzielić sobie odpowiedzi, czy Jón Hreggviðsson dopuścił się morderstwa, zaś Arnas Arnæus oraz Snæfríður Íslandssól mieli bynajmniej nieplatoniczny romans.
„Dzwon Islandii” – rozumiany jako trylogia – to pozycja nie dla każdego miłośnika beletrystyki, w niektórych scenach sprawiający wrażenie dawno porzuconej ramoty bądź nawiązujący do kompletnie skompromitowanego sposobu postrzegania historii, zarazem jednak miejscami potrafi oczarować niczym zorza polarna i uwrażliwić na wielkość ludzkiego życia.
|
Autor: Klemens
|
|
|