Theo Decker traci matkę w zamachu i sam, cudem ocalały z wybuchu, wykrada niewielki, ukochany przez nią obraz. Mimo mocnego startu dopiero tutaj zaczyna się prawdziwa opowieść. Śmiertelnie niebezpieczny wyścig z czasem i ludźmi, który toczy się w ekskluzywnych dzielnicach i brudnych zakamarkach amerykańskich miast. Wyścig, który doprowadzi głównego bohatera aż do najciemniejszych zakątków Amsterdamu.
Stosunkowo niewielu kinomanów zna dzieło
Lecha Majewskiego pt.
„Młyn i krzyż”, który to film dowodzi, jak skomplikowanym dziełem może być zdawałoby się prosty, wręcz prostacki obraz, ile ukrytych warstw może w sobie kryć, ile myśli – przy czym należy pamiętać o kontekście jego powstania, fakcie, że historia zwykłych ludzi tkwiąca niejako „obok” może być po wielokroć ciekawsza. Nie inaczej jest i ze
„Szczygłem”.
Tytułowy obraz stanowi tylko rekwizyt wracający niczym bumerang, lecz przez większość czasu tkwiący gdzieś bardzo daleko, wysuwając na pierwszy plan osobę miotacza. Tego zaś poznajemy jako młodego nastolatka, najpierw przytłoczonego przez rzeczywistość, później zmagającego się z dojrzewaniem, w końcu zaś z dorosłością, zmieniając co jakiś czas scenografię w tle.
Książka pomimo swoich rozmiarów doskonale nadaje się do lektury „rwanej”, mało który rozdział jest więcej niż kilkustronicowy, a akcja ani przez moment nie posuwa się na tyle szybko, by choćby parodniowa przerwa skutkowała zupełną utratą wątku.
„Szczygieł” jednak nie każdemu przypadnie do gustu, choćby ze względu na tendencje autorki do taplania się w błotku narkotyków i innych opiatów, choć bez surrealistycznych opisów czy emanowania ludzką fizjologią. Z pewnością nie jest to książka pisana „ku pokrzepieniu serc”, choć zaskakująco często okazuje się ona optymistyczna, pomimo wielu odsłanianych przez nią mroków ludzkiej duszy.
Największym atutem przedmiotowej pozycji jest jednak przenikający jej strony nastrój, nieustannie melancholiczny, czasami nieco usypiający, nakazujący z pewnym przygnębieniem, ale i uśmiechem akceptować ofertę przedstawianą przez rzeczywistość, miast miotać się na wszystkie strony w akcie sprzeciwu.
„Szczygieł” niewątpliwie jest dziełem, choć może nie wiekopomnym czy takim, które będzie czytane w następnych dekadach. Jest to dość subtelny zapis epoki, pozwalający jej współczesnym choć przez chwilę spojrzeć na siebie z boku.
|
Autor: Klemens
|
|
|