Proste życie Warkocz na wyspie na szmaragdowym oceanie wypełniały proste przyjemności – zbieranie kubków przywożonych przez marynarzy z odległych krain i słuchanie opowieści przyjaciela Charliego. Ale kiedy ojciec zabiera Charliego w podróż, aby znaleźć mu narzeczoną, i dochodzi do tragedii, Warkocz musi ukryć się na statku i odnaleźć Czarodziejkę ze śmiertelnie niebezpiecznego Nocnego Morza. Czy Warkocz uda się pozostawić za sobą proste życie i znaleźć sobie miejsce pośród piratów na oceanach zarodników, gdzie kropla wody może oznaczać natychmiastową śmierć?
Kiedyś
Brandon Sanderson jawił mi się jako pisarz tyleż o niezmierzonej wyobraźni, urokliwie lekkim piórze, ale też i niezwykłym talencie do kreacji niebanalnych światów, tyleż realistycznych, co i z uwagi na odwrócenie jakiegoś drobnego elementu znanej nam codzienności fundamentalnie odmiennych. „Kiedyś”, bo ostatnimi laty zacząłem odnosić wrażenie, iż czasami pragnie on zbyt wiele, zbyt mocno przywiera do wcześniejszych pomysłów, a dążenie do „przenikalności” kreowanych uniwersów w ramach tzw. cosmere zaczyna owocować gmatwaniną przywodzącą na myśl najbardziej negatywne cechy
MCU. Sięgnięcie po
„Warkocz ze Szmaragdowego Morza” pozwoliło mi ponownie uwierzyć w kunszt amerykańskiego pisarza.
Przedmiotowa powieść jest nade wszystko tytułem samodzielnym, którego akcja rozgrywa się w zupełnie nowym otoczeniu. Owszem, pojawi się nawet nie aluzja, co bezpośrednie odniesienie do innych utworów
Sandersona, lecz nawet ich nieznajomość i niezrozumienie nie ograniczy w dostrzegalnym stopniu frajdy płynącej z lektury.
Całość jest utrzymana w charakterystycznym dla twórcy stylu opowieści „nieco” młodzieżowej, o komicznym posmaku, jednak nie tyle nawet strawnym, co i satysfakcjonującym dla bardziej doświadczonych czytelników. Trudno się bać, nawet obcując ze smokami czy prawie-nieśmiertelnymi zbrodniarkami, co w niczym nie niweczy pragnienia poznania dalszej opowieści.
Lekki niedosyt rodzi jedynie brak prawdziwego „tąpnięcia” w finale opowieści, Amerykanin dał się bowiem poznać jako nie lada artysta specjalizujący się w tyleż zaskakujących, co i logicznych zwieńczeniach. A może po prostu już obycie z jego wcześniejszymi dziełami nie pozwala mi tak łatwo dać się mu zadziwić?
„Warkocz ze Szmaragdowego Morza” to historia odrobinę naiwna, niewątpliwie lekka i przyjemna, którą trudno uznać za epokowe dzieło. Jeśli jednak ktoś by mnie spytał na preferowaną drogę, którą winna podążać dalsza twórczość
Brandona Sandersona, to bez skrępowania wskazałbym na szlak wytyczany przez opowieść o Warkocz a nie kolejne tomy o Spensie czy Świetlistych Rycerzach.
|
Autor: Klemens
|
|
|