Po świetnym Elantris oraz równie dobrym Z mgły zrodzonym autor, Brandon Sanderson, zrobił sobie krótką przerwę, ukrywając się przed mediami. Przynajmniej na to wyglądało, albowiem w rzeczy samej przygotowywał on swoje kolejne dziecko, a konkretniej, sequel opowieści o Allomantach, ludziach, którzy dzięki umiejętności spalania metali w swoim ciele zyskiwali nadprzyrodzone moce. Ponownie otrzymujemy spory kawał porządnej akcji oprawiony magią i istotami nie z tego świata.
Rozpoczynając
Studnię zastanawiałem się czy po tak długim czasie odnajdę się w świecie autora, nie pamiętając zbyt wiele z prequela. Okazało się jednak, że jedynie główni bohaterowie, kilka założeń oraz sami Allomanci pozostali niezmienieni, wszystko wokół jest nowe, świeże, bardziej wyraziste. Historia rozpoczyna się w „nowej erze” świata przedstawionego. Przypomnijmy, że era pierwsza zakończyła się wraz z upadkiem wielkiego imperatora. Okazuje się jednak, że jego klęska nie oznacza jedynie szczęścia i wolności. Inne mocarstwa bowiem, wykorzystując chwilę słabości imperium, wyruszają na jego podbój. Byłem święcie przekonany, że amerykański pisarz nie będzie mnie już w stanie zaskoczyć. Ku mojemu zdziwieniu dokonał tego, serwując właśnie „Studnię Wstąpienia”.
Fabuła już od samego początku trzyma wysoki, jakże charakterystyczny dla Sandersona poziom. Nie ma tak naprawdę chwili nudy, już na wstępie dowiadujemy się (gwoli przypomnienia) o fakcie, że imperator został unicestwiony, a samo imperium zostało uwolnione spod jego tyranii. Parę stron później zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń, zostajemy poinformowani o tym, że królestwo znowu jest w niebezpieczeństwie. Tym razem zagraża mu znacznie groźniejszy przeciwnik. W tym momencie musimy przebrnąć przez garść stereotypów, co psuje ogólne wrażenia. Tak oto po wprowadzeniu bohaterów do beznadziejnej sytuacji, ujawnia się ktoś wiedzący o pewnym artefakcie (tytułowej studni), który jest w stanie uratować życie wszystkich mieszkańców, a postaci grające pierwsze skrzypce wyruszają go najpierw odnaleźć, a potem wykorzystać przeciwko wrogowi. Na całe szczęście twórcy w miarę sprawnie udaje się z tego wybrnąć i im dalej zagłębiamy się w książkę, tym lepiej nam się ją czyta.
Najnowsze dzieło twórcy
Elantris można określić mianem „jeszcze więcej i jeszcze lepiej”. W przeciwieństwie do
Z mgły zrodzonego znajdziemy tu znacznie mniej dialogów, a więcej akcji: bójek, pojedynków, epickich starć, wszystkiego co może kojarzyć się z dawką adrenaliny. Pan Sanderson miał naprawdę dużo pomysłów i ogromną wyobraźnię, pisząc to wszystko. No bo w końcu jak to można nazwać, skoro książka napisana jest w taki sposób, że kolejna potyczka bohaterów nie nudzi, nie jest napisana w taki sam sposób? Oczywiście akcja to nie jedyna rzecz, na której skupił się autor. Prócz świetnej linii fabularnej, godnymi podziwu są również bohaterowie i ich przedstawienie. Kartkując naszą czytankę, napotkamy nie tylko starych towarzyszy niedoli, ale również tych całkiem świeżych, tych, z którymi spotkamy się podczas wędrówki po raz pierwszy. Każdy z bohaterów ma swoją własną, niepowtarzalną historię, którą jedni z chęcią przedstawiają, a drudzy zaś próbują jak najlepiej ukryć. Każda postać to inne zdolności (również i te magiczne), każda z nich ma tu swoją rolę, nie znajdziemy tu tak zwanych „niepotrzebnych kołków”.
Od strony technicznej opisywana przeze mnie pozycja prezentuje się równie dobrze. Polski dystrybutor stanął na wysokości zadania, praktycznie brak błędów stylistycznych oraz literówek, miękka, ale wytrzymała oprawa i dobre tłumaczenie (osobiście porównywałem fragmenty z oryginałem). Dzięki tym wszystkim, wydawałoby się mało znaczącym elementom, historię napisaną przez Pana Brandona czyta się doprawdy przyjemnie.
Nie tylko przyjemnie, ale także szybko. Po skończeniu książki można nawet przez chwilę poczuć pewien niedosyt, aczkolwiek szybko on przemija.
Studnia Wstąpienia okazuje się bowiem, mimo braku zauważalnych wad, ot zwykłym, niespecjalnie ambitnym czytadłem fantasy. Dla tych którym podobało się choćby
Elantris, pozycja obowiązkowa (warto się zaznajomić z częścią pierwszą, mimo że nie jest to tak naprawdę wymagane), reszta czytelników również może skoczyć po nią do biblioteki tudzież księgarni, bo warto.
Plusy:
akcja, akcja, akcja
jeszcze trochę akcji
bohaterowie
przyjemnie się czyta
trzyma poziom pierwszej części
Minusy:
wydaje się zbyt krótka
to jednak zwykłe czytadło, które nie zapadnie nam długo w pamięci
Książka otrzymuje 8 w dziesięciostopniowej skali wg Huntera.
|
Autor: Hunter
|
|
|