Zima 1945 r. Festung Breslau broni się zaciekle przed ofensywą Armii Czerwonej. Żołnierze walczą o każdą ulicę, każdy dom, każde drzwi. Karabinem, bagnetem a jeśli trzeba, to na pięści.
Tuż obok rozgrywa się zupełnie inna walka, niemająca nic wspólnego z brutalną siłą - walka wywiadów.
Oficer Abwehry Schielke musi rozwiązać zagadkę godną detektywa: odnaleźć mordercę ludzi powiązanych z wywożeniem z miasta dzieł sztuki. Przy okazji, być może, odnaleźć same działa sztuki i zapewnić sobie spokojne, dostatnie życie po wojnie. Ale to będzie później. Na razie musi przeżyć i dotrwać do końca swojej gangsterskiej przygody.
W polskim sercu wciąż gdzieś rozpościera się rana za Wilnem i Lwowem, Grodnem czy innym Stanisławowem, lecz pamiętam wygłoszoną w mym towarzystwie w dzieciństwie uwagę, że na „wymianie” za Wrocław, Szczecin, Gdańsk czy Olsztyn nie wyszliśmy tak najgorzej. Nasi przodkowie, którzy szereg z tych miast musieli odbudowywać naturalnie nie byli aż tak entuzjastyczni, teraz jednak łatwiej nam odkrywać nasze małe ojczyzny w zakątkach, które przez całe stulecia przynależały do kultury niemieckiej. Takoż i postąpił
Andrzej Ziemiański.
Głównym bohaterem
„Ucieczki z Festung Breslau” jest, a jakże, Niemiec, i to nie byle jaki, bo noszący mundur Anwehry, czyli wywiadu i kontrwywiadu wojskowego III Rzeszy. „To nic nowego”, mogliby rzec niektórzy czytelnicy, taki Hans Kloss też nosił mundur tej służby, ale tu różnica jest jakościowa – teoretycznie wszak główny bohater winien utożsamiać się jeśli nie z nazistowską ideologią, to przynajmniej ojczyzną Canarisa czy von Stauffenberga. Teoretycznie.
Dieter Schilke jest bowiem osobą myślącą niemal wyłącznie o własnej skórze, w nosie ma on triumf Hitlera czy Rzeszy (którejkolwiek), sam koncept wojny uważa zaś za intelektualną aberrację. Zgodnie ze współczesnymi, ahistorycznymi trendami podejmuje on więc współpracę nad barierami ze swym alter ego o polskiej proweniencji.
Książka jest utrzymana w charakterystycznym dla
Ziemiańskiego stylu, zdecydowanie częściej bawiącym niźli wzbudzającym u czytelnika strach, lekko traktującym śmierć czy grozę drugowojennej rzeczywistości, przywodząc na myśl raczej takie
„Jak rozpętałem drugą wojnę światową”. Nie brakuje w niej historycznych błędów i logicznych bzdur, które jednak czytelnik jest skłonny łatwo wybaczyć, a to z uwagi na kolejny bon mot czy komiczną sytuację. Tylko te polskie powojenne nazwy ulic niemieckiego Breslau…
„Ucieczka z Festung Breslau” to literatura współbrzmiąca charakterem z
„Achają”, choć z uwagi na charakter realiów może nieco mniej strawna w zakresie swych absurdów. Nie jest to literatura najwyższych lotów, lecz i nie sposób zdeprecjonować potoczystości pióra autora.
|
Autor: Klemens
|
|
|