Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy - recenzja filmu

Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy

J.J. Adams stanął przed potencjalnie niewdzięcznym zadaniem – a mianowicie koniecznością zmierzenia się z legendą, wręcz mitem nie mającym niemal nic wspólnego z rzeczywistością. Z drugiej strony jednak ten mit został dość zszargany przy okazji „nowej” (tj. niepierwotnej) trylogii, więc wielu fanów poczułoby się usatysfakcjonowanych chociażby powrotem do ducha oryginalnej serii. Czy twórcy sprostali tym oczekiwaniom?

W istocie „Przebudzenie Mocy” ma znacznie więcej wspólnego z Lukem Skywalkerem, Leią Organą czy Darthem Vaderem niźli Jar Jar Binksem czy hrabią Dooku. Stroje postaci są zgrzebne, tak jak ciężkie czasy po upadku Imperium, ale dalekie od radosnych melodii celebry na planecie Endor. Koniec Imperium nie okazał się bynajmniej końcem dziedzictwa Palpatine’a, na gruzach poprzedniego reżimu powstał bowiem nowy, nieodmiennie posługujący się szturmowcami czy też TIE-fighterami.

Gwiezdne Wojny Przebudzenie Mocy 121418,1


Trzydzieści lat, które minęło od premiery „Powrotu Jedi” było jednak bardziej rewolucyjne, niż mogłoby się zdawać. Nie może więc dziwić fakt, iż głównymi bohaterami są murzyn („Afroamerykanin” w kontekście jedi i sithów brzmiałoby dość dziwnie) oraz dziewczyna (kobieta?), daleka od słabości i tak wyzwolonej jak na swoje czasy książniczki Lei. Owszem, w „nowej” trylogii uświadczyliśmy czy to Mace’a Windu, czy to księżniczkę Amidalę, wcześniej zaś był i Lando Calrissian, były to jednak mimo wszystko postacie drugoplanowe. Polityka afirmacji zawitała więc także w uniwersum Gwiezdnych Wojen.

Trzeba to raz jeszcze stwierdzić wprost – „Przebudzeniu Mocy” jest o wiele, wiele bliżej do ducha oryginalnego cyklu, co tylko w pewnym stopniu można by było uzasadniać względami fabularno-chronologicznymi. Jest to zasługa nie tylko sięgnięcia po starych znajomych (Han Solo postarzał się pięknie, Leia także nieodmiennie pozostała sobą), ale także zdolności samoograniczenia się. J.J. Adams mógł bowiem skorzystać z absolutnie wszystkich fajerwerków dostępnych dla współczesnych realizatorów, nic nie zostałoby mu odmówione – ale tego na szczęście nie uczynił. Jakkolwiek bowiem pod względem technicznym jego dzieło pozostaje bez jakiegokolwiek zarzutu, to nie epatuje on efektami specjalnymi, mają one fabularny sens, a nie wysuwają się na pierwszy plan, niejako zmuszając scenarzystów do dostosowania się do konieczności zaprezentowania „wodotrysków”.

Gwiezdne Wojny Przebudzenie Mocy 121418,2


„Przebudzenie Mocy” wróciło też do subtelnego poczucia humoru właściwego dla wczesnego Lucasa. Droidy jak były, tak pozostają słodkie, rozbawienie jednak wywołają niedomówienia czy po prostu dobra gra aktorska. Czasami roześmieje się każdy, czasami zaś konieczna jest znajomość poprzednich odsłon by docenić chociażby jakość komplementu Hana Solo pod adresem fryzury Lei.

Czymś więcej niż sympatycznym jest też fakt obecności aktorów znanych z pierwowzoru, którzy w sposób naturalny się postarzeli, ale też znakomicie potrafią zagrać swym wiekiem. Czasami jednak ich młodzieńczy wigor – i niereformowalność – może nieco zadziwiać, niekoniecznie z szacunkiem dla psychologicznego prawdopodobieństwa.

Gwiezdne Wojny Przebudzenie Mocy 121418,3


Najsłabszą stroną „Przebudzenia Mocy” jest niestety warstwa muzyczna. Nie chodzi o to, że razi czy krzywdzi ona melomańskie uszy, jest jednak wtórna, nie posiada motywu, który by się kojarzył tylko z tą odsłoną, a jednocześnie głęboko zapadałby w pamięć.

Wiele grzeszków można by zarzucić „Przebudzeniu Mocy” – z najbardziej irytującymi przewidywalnością i patosem na czele – żaden z nich jednak nie ma charakteru śmiertelnego ani niewybaczalnego. Jest to film adresowany do starszych widzów, wychowanych na pierwotnej serii, jak też prequelowej z przełomu tysiącleci, którzy zakochali się w młodym Anakinie i Amidali, później jednak dorośli. Jest to hołd wobec kultu, z poważnymi zadatkami na to, by stać się jego pełnoprawnym składnikiem.


Piotr „Klemens” Kociubiński
E-mail autora: klemens(at)sztab.com
Autor: Klemens


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow