Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Avatar: Istota wody - recenzja filmu

Avatar: Istota wody - recenzja filmu

Nie uważam „Avatara” za wielkie dzieło kinematografii, ale nie wzbudzają mojego zdziwienia – ani pogardy – wyniki kasowe tej produkcji. Stanowi ona bowiem odzwierciedlenie tego, czego miliony osób poszukują na salach kinowych – odskoczni od znanej im codzienności, wszechobecnego piękna, a także dreszczyku emocji, choć z ożywczym katharsis u zwieńczenia. Większe zdziwienie wzbudził u mniej fakt, że na kontynuację trzeba było czekać przez okres właściwy dla powstania kilku marvelowskich sequeli.

Na początku wieku zostaliśmy uraczeni istną rewolucją CGI, która pozwalała osiągać efekty wcześniej wykraczające poza marzenia – a która między innymi ośmieliła Jamesa Camerona do realizacji opowieści o Pandorze, które jakoby tliły mu się w głowie już od wielu, wielu lat. W konsekwencji jednak ostatnimi czasy postęp nieco przyhamował, trudniej jest ponownie oczarować widza zupełnie nową jakością, która często ma dla niego nieuchwytny charakter – i na tym właśnie polega jego niezwykłość (vide technologie deepfake). W konsekwencji w drugim „Avatarze” jako już coś bardziej standardowego traktujemy lewitujące góry czy dżungle o gabarytach właściwych raczej dla epok geologicznych dawno już minionych.

Avatar Istota wody   recenzja filmu 071419,1


Panaceum okazała się zmiana biomu na nasuwający oczywiste skojarzenia z ziemską Polinezją. W konsekwencji tamtejsi Na’vi noszą wymowne tatuaże czy surfują i nurkują z wykorzystaniem pandoriańskiej odmiany delfinów – właściwie brakuje im tylko tratew, ale ów niedobór rekompensują ponadgatunkową więzią z pacyfistyczną cywilizacją waleni. Może to brzmi niedorzecznie, ba, właściwie takowe jest, lecz miejsce jednego raju zajmuje inny, i Cameron nie pomylił się w rozeznaniu oczekiwań widzów.

W pierwszym „Avatarze” nie brakowało prawdziwie czarodziejskich chwil, może dość oczywistych i przewidywalnych, lecz sprawiających, że widz stawał się bardziej skłonny ku wzruszeniom – chociażby gdy Jake spędzając pierwszą noc we wrogiej mu (jak by się zdawało) dżungli unika śmierci od strzały Naytiri wskutek jakże delikatnej, lecz wymownej interwencji ze strony samej Eywy. Niestety w „Istocie wody” zabiegu tego nie udało się powtórzyć, choć twórcy wyraźnie się starali.

Avatar Istota wody   recenzja filmu 071419,2


Niewątpliwie scenariusz pierwszej opowieści o Pandorze nie stanowił najmocniejszej jej części i akurat ten standard udało się zachować przy okazji sequelu. Przedstawiana historia jest przewidywalna i jeszcze bardziej „disney’owska”, niźli widz do tego przywykł przy okazji filmów pochodzących od rynkowego giganta. Nie mogę pozbyć się wrażenia, iż stracono szereg szans na pogłębienie fabuły, miast tego skupiając się na zapewnieniu punktów wyjścia dla kolejnych odsłon, nawet jeśli z uszczerbkiem dla logiki.

„Avatar: Istota wody” to film, który nie zawiedzie osób, które zdecydują się na zakup biletów. Jest to dzieło operujące nieodmiennie pięknymi ujęciami, muzyką utrzymaną w tonacji „jedynki”, przyzwoitą grą aktorską i dość miałką, choć nieirytującą fabułą, daleką od psychologicznych niuansów. Blockbuster pełną gębą!


Piotr „Klemens” Kociubiński
E-mail autora: klemens(at)sztab.com
Autor: Klemens


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow