To nadal Borderlands, tyle że w konwencji quasi-fantasy, mocno inspirowanej D&D (Bunkers and Badassess - nazwa jest nieprzypadkowa). Ale przede wszystkim źródłem mechanik i rozgrywki są nadal poprzednie części głównego cyklu tego loot-shootera.
Czyli nadal mamy tutaj miliony spluw o nazwach zbliżonych do tych z serii. Mamy różne klasy postaci z odpowiednimi dla nich talentami i umiejętnościami, w tym aktywnymi. Jest możliwość powrotu do życia, gdy w stanie krytycznym uśmiercimy jakiegoś nikczemnika. Mamy manewry jak uderzenie z góry w celu wywołania fali uderzeniowej i wślizgi. Potrafimy się wspinać pseudo-podwójnym skokiem. Styl graficzny zachowano - oczywiście. Jest też to głupkowate poczucie humoru, gdzie wisielczy humor walczy o palmę pierwszeństwa z lekką nutką żenady. Co nowego więc?
Powiedziałbym, że realia, ale nie: wyprawę do Bunkrów I Złodupców zaliczyć można było w ramach dodatku do drugiej części:
Tiny Tina's Assault On Dragon Keep - i śmiem twierdzić, że dodatek był lepszy fabularnie od głównego wątku w tej części. Sam dodatek można nabyć jako autonomiczną przygodę, choć bez znajomości tej z dwójeczki może umknąć nam trochę smaczków z postaciami i historią, taka dygresja. Wracając do nowości: są nimi zaklęcia. Możemy rzucać je na przeciwników, samych siebie i otoczenie. Efekty bywają różne i zasadniczo dewastujące dla wrogich nam istot. Po rzuceniu czekamy aż się odnowi - zupełnie jak zdolność klasowa. A klasy możemy mieć dwie, z czego tylko w jednej rozwiniemy drzewko umiejętności do samego szczytu. Hm, korzenia raczej, bo tradycyjnie lecimy z rozwojem do dołu. Mamy możliwość korzystania z różnego rodzaju oręża do walki wręcz. Choć to akurat ostateczność, bo wyskakiwanie z mieczem do walki na spluwy jest mało rozsądne. No ale wiadomo, konwencja fantasy, więc musi być. Poza odwiedzanymi lokacjami mamy też Makietę. Napisałem z wielkiej litery, bo chodzi o to, że poza wspomnianymi lokacjami poruszamy się też po świecie i widzimy wtedy przedstawiające nasze postacie (gdy gramy z kimś) figurki. Mapa ma swoje mechaniki - takie jak choćby losowe spotkania z wrogami, obozy tychże czy konieczność nauczenia się umiejętności, aby sobie umożliwić dostęp do wielu lokacji. Obozy i napaści przenoszą nas na arenową lokację - jak przetrwamy i pokonamy przeciwników, to możemy wyjść ze zdobyczami i doświadczeniem. Przegrana nie zabiera nam nic, poza czasem, naturalnie. Chyba tak naprawdę marnowaniu czasu służą właśnie wymienione. Całe szczęście, że możemy spotkań uniknąć zwykłym nokautem napastnika. Menażeria przeciwników jest względnie urozmaicona: bandyci, gobliny, nieumarli, wywerny, grzybo-ludzie, rekiny lądowe... Z nowych rzeczy jest jeszcze opcja zaklętych przedmiotów czyli nasza broń czy części pancerza mogą ofiarowywać jeszcze jakieś dodatkowe bonusy, bywa że tylko dla określonych klas.
Co ubyło? Granaty - zastąpione przez zaklęcia. Nie ma pojazdów - nawet najbardziej rozległe mapy musimy zwiedzać na piechotę, co bywa nużące. Drzewka rozwoju postaci - sporo mniejsze niż w
Borderlands 3.
Czy można grać w tę grę bez znajomości poprzednich? Myślę, że da się - choć będzie podobnie jak w wyżej opisywanym dodatku do 2 - pojawi się kilka postaci nawiązujących, choć nie główne. Tu za nie robią jakieś przypadkowe typki (człek i robot) i my: na sesji papierowego RPG. A jak już weszliśmy w temat... Gra ma sporo nawiązań do sesji papierowych RPG i jeżeli graliście, lubiliście i tak dalej, to czeka was nieco śmiechu, bo nietrudno będzie przytaknąć z zadumą nad wspomnieniem podobnych sytuacji w naszej karierze grającego czy też Mistrza Gry. Ba, tak naprawdę poza ratowaniem świata z gry w grze (giercepcja!) scenariusz jest również o byciu prowadzącym i graczem, trochę w parodystycznym tonie prezentujący jak to wygląda. Od siebie dodam, że nie chciałbym grać u takiego prowadzącego jak Tina. I mam nadzieję, że takim nie byłem za długo w czasach jak jeszcze miałem z kim i chęci grać. Czy fabuła jest wyjątkowa i interesująca? Nie, jest średnia. Przeważa mocno humorystyczny wydźwięk, a wręcz parodystyczny. I to solidnie, bo sporo pobocznych zadań jest nawiązaniem do klasyków literatury, animacji czy gier z szeroko rozumianej fantastyki czy choćby zahaczających o klimaty średniowieczno-renesansowe. I jak zwykle
Gearbox nie potrafi w Å›mierć postaci: moment który powinien być jakoÅ› wstrzÄ…sajÄ…cy jest raczej kwitowany w gÅ‚owie: „Hm, to już...? To lecimy dalej z akcjÄ….” BywajÄ… też zaskakujÄ…ce momenty, ale jeżeli idzie o Å‚adunek emocjonalny: to raczej strzaÅ‚ z broni pneumatycznej niż porzÄ…dna salwa ze strzelby.
W temacie dźwięku i muzyki gra ma u mnie lekką krechę. Utwory są w sam raz pod klimat- gdy już je usłyszymy, bo są bardzo cicho. Ogólnie udźwiękowienie chyba miejscami było robione pośpiesznie, bo w jednej lokacji nawet w scenkach głos postaci narratorskiej jest wyciszony przy niektórych misjach, a w innych już jest głośniejszy. A skoro piszę o tym co mi się nie spodobało, to...
Osiągnięcia! No żeby ich pokręciło z tym, gdzie trzeba było skompletować każde ulepszenie SDU, nawet te od banku, które miało 23 poziomy i kosztowało setki milionów łącznie! Co to za forma sadyzmu jest? To nie wymagało umiejętności, lecz tylko katorżniczego gromadzenia kasy poprzez latanie po mapie i trzepanie skrzynek czy beczek - bo nie opłacało się czasowo robić tego poprzez walkę na lokacjach. A i to poszło mi szybko tylko dlatego, że nabiłem tak wysoki poziom Chaosu, że potrajało mi zdobyte pieniądze oraz że robiłem to z kimś! Choć i tak zabrało nam to pewnie z kilkadziesiąt godzin! Ha-tfu na takie osiągnięcia!
PodsumowujÄ…c: to
Borderlands. Fani serii będą czuć się jak w domu, a niezaznajomieni mogą się też pobawić akuratnie. Fani klasycznych RPG przy stoliku z kostkami mogą dopisać sobie do oceny kilka gwiazdek, serduszek, pentagramów czy co tam stosują w swoich skalach ocen. Jeżeli macie ochotę sobie w coś postrzelać bez konieczności fabularnej immersji, to jest coś w sam raz. Albo jeżeli czekacie na kolejną część serii, potencjalnie z czwóreczką w tytule - chyba że zrobią presequel, heh.
Osoby, które grałyby w tę grę:
Gary Gygax
Mark Pondsmith
Mark Rein-Hagen
Osoby, które nie grałyby w tę grę:
Charles Dickens
Emil Zola
Frank Norris
Metryczka
Grafika |
90% |
Muzyka |
70% |
Grywalność |
85% |
|
|
Ocena końcowa |
80% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Procesor Intel Core i7-4770 3.4 GHz / AMD Ryzen 5 2600 3.4 GHz, 16 GB RAM, karta grafiki 6 GB GeForce GTX 1060 / 8 GB Radeon RX 590 lub lepsza, 75 GB HDD, Windows 10
|
|
Autor: KsiÄ…dz Malkavian
|
|
|