Prosisz recenzenta o opisanie tej gry. „No, dobra gra. Polecam. 10/10 !111!111!”. Przeglądasz jego inne recenzje i widzisz, że są jakby dłuższe i ogólnie to napisane jakoś z większym pietyzmem. Myślisz sobie, że skoro już nawet on tak robi, to znaczy że świat się kończy.
Zakończenie 1: Umierasz w wyniku dysonansu poznawczego.
Budzisz się bogatszy o poprzednie doświadczenie śmierci i postanawiasz podejść do sprawy inaczej. "Recenzent, a weź tak napisz coś więcej o tej grze, bo jakieś takie jednozdaniowe recenzje same widziałem!" Czekasz, aż plan wypali. A i wypala: „No, dobra gra. Polecam. 10/10 !111!111! tYtóóŁ opfeRÓje wiLE słyh zakoczEni, ŚmieSZZny EST!” - wypala Ci w twarz pseudo-intelektualnym dadaizmem! Dzwonisz po pogotowie, bo podejrzewasz u piszącego udar. Niestety, nie znasz dokładnego adresu i dyspozytor zlewa Cię. A tam umiera człowiek...
Zakończenie 2: Umierasz z bezsilności mimo szczerych chęci niesienia pomocy.
Zostajesz dyspozytorem pod numerem alarmowym. Odbierasz telefon od przejętego czytelnika recenzji na Steam. Zastanawiasz się czy wszystko z tą osobą w porządku. No bo tak się ekscytować recenzjami? Wysyłasz pogotowie, ale z braku adresu krąży ono ulicami, a Ty wylatujesz później z roboty dyscyplinarnie.
Zakończenie 3: Umierasz na bezrobocie - dokładnie tak jak mówiła nauczycielka z plastyki.
Piszesz recenzję gry i niewiele masz pomysłów poza: „No, dobra gra. Polecam. 10/10 !111!111!” i "tYtóóŁ opfeRÓje wiLE słyh zakoczEni, ŚmieSZZny EST!" Czy tak wygląda wypalenie się?... Czy to już początek końca?... Dumasz i myślisz, zapominasz o innych potrzebach, w tym fizjologicznych.
Zakończenie 4: Umierasz z roztargnienia - każdemu się mogło zdarzyć.
Żyjesz i jesteś w romantycznej relacji z takim jednym gościem. Dużo gra, prawie tyle samo klnie, ale czasem zajmie się czymś innym: jak pisanie recenzji czy gotowanie. Nie wiadomo, która działalność ma na koncie więcej ofiar. Ostatnio typ coś siedzi i myśli, a kiedyś po pracy znajdujesz jego zwłoki. Anatomopatolog stwierdza później, że matoł zapomniał wziąć wdech z zamyślenia. Absurd tej sytuacji doprowadza Cię do pomieszania zmysłów: zaczynasz widzieć uszami, słyszeć skórą i smakować oczami.
Zakończenie 5: Żyjesz, a ktoś pisze o Tobie doktorat o różnicach pomiędzy synestezją wrodzoną, a nabytym pomieszaniem zmysłów. Tylko co to za życie?
Świadoma poprzednich sytuacji robisz dużo herbat uspokajających recenzentowi i zalecasz brak pośpiechu przy pisaniu recenzji, nawet przy presji ze strony czytelników. Awaryjnie dajesz namiary na pogotowie, gdyby miał wystąpić udar i mimowolny dadaizm w twórczości, która wtedy staje się tfuu!-rczością - tego nie chcemy, przynajmniej nie w nadmiarze. Co za dużo, to i świnie nie chcą żreć! No i dzięki temu pogotowie istotnie przyjeżdża na czas. Niemniej kilka dni później jest epizod zadumy - na to jest tylko jedno lekarstwo. Zdejmujesz laczka i strzelasz go nim w ten pusty łeb! To przywraca oddech. Gratisowo fundujesz opiernicz i nakazujesz pisanie recenzji bez zbyt wielu udziwnień.
Prawdziwe zakończenie: zostaje napisana normalniejsza recenzja, w miarę możliwości. Czytelnik będzie zadowolony, a dyspozytor nie straci pracy. Wybranka serca zachowa poczytalność.
Gra to tytuł z gatunku nowel wizualnych czyli wymaga sporo czytania. Przedstawia historie pełne tragikomicznych zakończeń. Każde dostępne z innego punktu wyjścia czyli innej postaci: Bohatera, Panienki, Podwładnego i Suwerena. Połowa obsady jest ludzka, a druga demoniczna, co wiąże się z wieloma stereotypowymi sytuacjami... które za kolejnym podejściem możemy zmienić, bogatsi w wiedzę onegdaj zdobytą. Jedno podejście do finału zajmuje może kilka minut, bo czasami tragedia dosłownie czyha na drodze. Światełkiem nadziei jest właśnie to, że a choćby i finał był przykry dla postaci, to może wykształcić w niej nową cechę i... możemy jej użyć, aby zmienić bieg wydarzeń w ścieżce innej postaci. Przykładowo: wyłączenie Zadumy u Recenzenta uratuje go przed zgonem z przemęczenia zwojów mózgowych. Nie musi to jednak gwarantować, że nie umrze inaczej - za mocno trafiony kapciem w głowę choćby. Celowo unikam pisania o wydarzeniach postaci z gry, bo naprawdę nawet jedno zdanie może poważnie zdradzić przebieg akcji. A tego lepiej doświadczyć samodzielnie. Jaki jest sens oglądania pluralizmu mąk bohaterów? I czy istnieje w tym jakiś dodatkowy sens czy dno? Czy jest szansa na pomyślniejszy los? To zostawiam do odkrycia grającym.
Cenną pomocą w łowach na zakończenia jest osobne drzewko, gdzie wyszczególniono jaka cecha jest potrzebna do wytworzenia adekwatnej ścieżki. O ile dialogi z czasem muszą się powtarzać, to fortunnie możemy je przewijać. Co czyni produkcję dość krótką jak na standardy gatunku. Nieco ponad dwie godziny i możemy mieć komplet osiągnięć, możliwe, że prędzej. Czy to wada? Moim zdaniem nie - dłuższe dochodzenie do zakończeń rozmemłałoby klimat humorystyczny ich tragiczności. Postacie przez to nie zyskują głębi i krwistości, ale to raczej celowy zabieg. Chodzi o to, aby... Dobra, kto zdobędzie komplet osiągnięć będzie wiedział o co. Ja już milczę. Powiem tylko, że może na końcu zakręcić się w oku autentyczna łza - bo prawdziwy finał był prawdopodobnie bardzo osobisty.
Graficznie i muzycznie gra charakteryzuje się swoistą manierą gier z lat 90. Przedstawione jest w stylu
anime, a muzycznie przygrywa kojarzący się z teatrem
chiptune. Mam lekko zastrzeżenie do tłumaczenia, a właściwie formy zapisu: czasami podział na mniejsze i większe litery na początku zdania zdaje się nie istnieć. Ale może to miało bardziej uwspółcześnić treść, niczym jak z wiadomości SMS czy w komunikatorach?
Jak na prezentowany gatunek jest to bardzo eksperymentalna w formie rzecz - i to się chwali. Jedyną wadą jest może stosunek ceny do zawartości.
Pomijając aspekt finansowy: całkiem dobre to. Jeżeli potrzebujemy czegoś, co poprzez pozornie płytkie okrucieństwo doprowadzi nas do małego
katharsis, to oto jest! Okazyjnie też naruszając czwartą ścianę. Jak znajdziecie dwie godzinki ciurkiem albo rozmienione na drobne w minutach na kilka dni, to warto się z tym zapoznać.
Osoby, które grałyby w tę grę:
Sofokles
Szekspir
Mel Brooks
Osoby, które nie grałyby w tę grę:
Król Artur
Andromeda
Dan White
Metryczka
Grafika |
60% |
Muzyka |
70% |
Grywalność |
70% |
|
|
Ocena końcowa |
70% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Praktycznie każdy komputer
|
|
Autor: Ksiądz Malkavian
|
|
|