Goodwin Games to maleńkie studio składające się ledwie z trzech osób, wliczając w to Aleksandra Goodwina będącego założycielem. Ich najnowsza gra, czyli właśnie Selfloss, jest projektem zrodzonym miłości do Islandii oraz słowiańskiej mitologii, łączącym oba elementy w jeden świat fantasy i opowieść o leczeniu bólu po stracie.
Główny bohater, uzdrowiciel Kazimir, cierpi po śmierci bliskich. Po zawarciu paktu z pewną nadprzyrodzoną istotą, wyrusza on na poszukiwania orki. W krainie, w której ocean i wieloryby są uznawane za bogów, orka jest jedynym stworzeniem, które może pomóc Kazimirowi w przeprowadzeniu tytułowego rytuału selfloss, mającego leczyć duszę po stracie. Po drodze jednak uzdrowiciel musi pomóc innym borykającym się z żałobą istotom, a także poradzić sobie z plagą Miazmy i tworzonymi przez nią potworami.
Osią naszej rozgrywki jest rozwiązywanie zagadek środowiskowych, eksploracja oraz walka. Zarówno z przeciwnikami jak i z łamigłówkami radzimy sobie przy pomocy magicznej laski emitującej światło. Rozświetla ona symbole do aktywacji, niszczy przeszkody i wrogów dzięki skupionemu promieniowi lub pociskowi światła, a nawet ma dodatkowe funkcje kiedy płyniemy łodzią. Na łodzi świetlna energia tworzy żagiel oraz spowija łódkę abyśmy mogli wykonać coś w rodzaju szarży. Ponadto laska pozwala nam łowić energię duchową ryb, którą następnie jako przedmiot możemy dać potrzebującym istotom, łącznie z tymi które wymagają rytuału selfloss. Zadania dla NPC polegają ogólnie na przynoszeniu im przedmiotów, które zdobywamy znajdując je, wykonując wspomnianą minigierkę z łowieniem, oraz rozwiązując zagadki.
Rozgrywka jest przyjemnie nieskomplikowana, choć wdarła się weń pewna niezręczność. Jest to mianowicie sterowanie Kazimirem. Jest on starszym człowiekiem, a w związku z tym nie takim sprawnym, ale sposób w jaki się poruszamy jest i tak nieco za sztywny. Możemy wykonać jeden niezgrabny przewrót zanim uzdrowiciel się zmęczy, jego bieg również pozostawia sporo do życzenia. Wydaje mi się, że w takim wypadku system walki (oraz sekwencje ucieczkowe) powinny wyglądać nieco inaczej. Walka wygląda wprawdzie prosto, w jej trakcie niszczymy oponentów światłem lub zamieniamy w kamień i dobijamy sierpem, ale wydaje mi się, że można by było rozwiązać to nieco inaczej. Zwłaszcza widoczne jest to przy większych przeciwnikach, którzy są nieco szybsi i mają obszarowe ataki. Zwykle udaje im się też wyzwolić ze skamienienia zanim ich dobijemy, przez co prawie natychmiast obrywamy od dotknięcia. W dodatku, w obszarach na których walczymy ładunek naszej laski jest zasobem, który musimy odnawiać atakując pewne kwiaty lub zasysając rozproszone w powietrzu iskry. Tak więc ostatecznie może zrobić się chaotycznie, ale też o dziwo mało ekscytująco. Problemy w poruszaniu postacią dają się też we znaki w walkach z bossami, ucieczkach, oraz sekwencjach na łodzi. O ile Kazimir reaguje dość sztywno, łódka z kolei bywa nieprzewidywana i nieprecyzyjna. Momenty w których musimy się chować z łodzią za przeszkodami przed falami zniszczenia bywają w szczególności denerwujące. Znacznie lepiej gra radzi sobie z zagadkami środowiskowymi i wydaje mi się, że
Selfloss znacznie lepiej wyszłoby skupienie się na nich zamiast rozmieniania się na drobne walką. Jest to jednak moja osobista obserwacja.
Grafika jest bardzo ładna,
Goodwin Games zdecydowało się postawić na styl low-poly oraz inspirację postimpresjonistycznym malarstwem. Zwiedzamy zarówno przepiękne krajobrazy pełne zieleni, pozostałości po drewnianych osadach oraz świętych miejscach, jak i też skażone, mroczne okolice. Wrażenie robią też sekwencje na wodzie, zwłaszcza gry trafiamy na pełne morze. Kolory są pięknie dobrane, a całość ma baśniowy klimat. Równie dobre wrażenie sprawiają znajdźki z fragmentami wiedzy o świecie, którym towarzyszą zawsze bardzo ładne ilustracje.
Muzyka wspaniale uzupełnia doświadczenie z grą, wprowadzają nastrój podszyty smutkiem, pasując do baśni, w której każdy radzi sobie z jakąś tragedią. Wykorzystano w dużej mierze dźwięki imitujące morskie stworzenia, przede wszystkim zaś pieśń wielorybów, co usłyszeć można w najbardziej reprezentacyjnym utworze gry pod tytułem
„Selfloss, Håbets Ven”. Nawiasem mówiąc, cała ścieżka dźwiękowa jest dostępna zarówno do kupienia z grą jak i na stronie Bandcamp. Polecam jako muzykę relaksacyjną lub kontemplacyjną.
Selfloss nie jest trudną grą, mimo smutnej tematyki nie jest też historią ciężką, ale na pewno działa na zmysły i oczarowuje estetyką. Jeżeli chcemy odpocząć od wymagających tytułów, gra nada się idealnie. Ponadto pod względem swoich inspiracji jest to na pewno unikatowe doświadczenie które warto poznać.
Metryczka
Grafika |
80% |
Muzyka |
90% |
Grywalność |
80% |
|
|
Ocena końcowa |
80% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core i5, 8 GB RAM, karta grafiki 2 GB, GeForce GTX 960 / Radeon R9 285 lub lepsza, 4 GB HDD, Windows 7/10 64-bit
|
„FaultyGear”
|
Autor: FaultyGear
|
|
|