Każdemu, kto lubuje siÄ™ w tematyce fantasy, choć raz w życiu obiÅ‚y siÄ™ o uszy nazwiska takie jak Pratchett czy Gaiman. DzieÅ‚ tego pierwszego nie ma nawet sensu przedstawiać, jako że zajęłoby to mnóstwo miejsca, skrócÄ™ wiÄ™c ich prezentacjÄ™ do dwóch słów: Åšwiat Dysku. I wszystko staje siÄ™ jasne, no bo w koÅ„cu któż nie sÅ‚yszaÅ‚ o tej fenomenalnej serii? Drugi zaÅ›, wspominany wczeÅ›niej Neil Gaiman jest autorem tak znanych dzieÅ‚ jak „NigdziebÄ…dź”, „Koralina” (która doczekaÅ‚a siÄ™ Å›wieżopowstaÅ‚ej ekranizacji) czy „KsiÄ™gi cmentarnej”. Obaj Panowie cechujÄ… siÄ™ umysÅ‚ami wypeÅ‚nionymi po brzegi w pomysÅ‚ach oraz czarnym humorem zauważalnym w każdej ich książce. A gdyby tak ich pomysÅ‚y wrzucić do wora, porzÄ…dnie wymieszać i przelać na papier? Cóż, raz już ktoÅ› dopuÅ›ciÅ‚ siÄ™ tegoż czynu, czego dzieckiem byÅ‚a, niebawem Å›wiÄ™tujÄ…ca swoje 20-lecie, opowiastka zatytuÅ‚owana „Dobry omen”.
„Dobry omen” to – jak już wspominaÅ‚em – fantastyczny miszmasz napisany w roku 1990 przez dwóch popularnych aż do dziÅ› literatów fantasy –
Terry'ego Pratchetta oraz wtedy dopiero wschodzÄ…cÄ… gwiazdÄ™
Neila Gaimana. Ich zwariowane pomysły pozwoliły na stworzenie historii opowiadającej o przepowiedni końca świata, która ma nastąpić tuż niebawem. Problem w tym, że Azirafal, anioł i strażnik wrót niebieskich, oraz jego wróg i zarazem przyjaciel, upadły anioł Crowley, dochodzą do wniosku, że tego końca świata chcą za wszelką cenę uniknąć, dlatego razem knują spisek przeciw piekłu i starają się powstrzymać nadchodzącą apokalipsę, co równoznaczne będzie z zabiciem Antychrysta. Kłopot pojawia się jednak dopiero wtedy gdy nasi bohaterowie dowiedzą się, że owy Antychryst ma dopiero 11 lat, kocha swojego psa, który z początku przysłany przez demony piekieł stał się przyjaznym dla otoczenia zwierzakiem i wcale nie myśli o czynieniu zła.
Pierwsze skojarzenie jakie mi przyszło na myśl?
„Pratchett i Gaiman w jednym? Brzmi zachÄ™cajÄ…co! MuszÄ™ to dorwać w swoje rÄ™ce!” Wszystko może wyjaÅ›nić fakt, że jestem fanem zarówno twórcy
Åšwiata Dysku, jak i autora
„NigdziebÄ…dź”. Zarówno jeden jak i drugi zafascynowaÅ‚ mnie Å›wieżym podejÅ›ciem do tematu, poczuciem humoru (które jest tak czarne jak ubrania
Pana Neila) i charakterami z jakimi dane mi było się spotkać zagłębiając się w kolejne kartki tych niesamowitych historii. Po wielu tygodniach, a może nawet i miesiącach poszukiwania
„Dobrego omenu” wreszcie trafiÅ‚em na jego Å›lad i dziÄ™ki uprzejmoÅ›ci kolegi z redakcji dane mi go byÅ‚o przeczytać w caÅ‚oÅ›ci.
Można powiedzieć, że praktycznie otrzymałem wszystko to czego się spodziewałem. Już wstępne dramatis personae dają do zrozumienia z jakim typem dzieła mamy do czynienia, a mianowicie z książką prześmiewczo humorystyczną. Oczywiście autorzy nie zastosowali tu tylko komizmu sytuacyjnego, a również (ba! przede wszystkim!) tak typowy dla ich opowieści komizm postaci, który daje się we znaki już od pierwszych chwil. Książkę czytamy z uśmiechem na twarzy i nie sposób odmówić sobie zainteresowania tym co dzieje się na kolejnych kartkach papieru, albowiem akcji jest tu co niemiara (aczkolwiek są i wady tego zabiegu, czasami można się bowiem nieźle pogubić, a to przez nadmierną wielowątkowość dostrzeganą głównie z początku, kiedy akcja skacze z kwiatka na kwiatek, aby dopiero potem mogła się ustatkować i skupić na konkretnych wydarzeniach). We znaki daje się również wyrafinowane, przesiąknięte czernią i ironią poczucie humoru obu Panów, o którym już nieraz tu wspominałem. Co powiecie na satanistyczny zakon sióstr trajkotek, które czczą szatana i z niewyjaśnionych przyczyn cały czas muszą... mówić, co wychodzi im zresztą doskonale. Fantastycznie czyta się również przypisy jakże charakterystyczne dla
Pratchetta, które nieraz osiągają długość równą połowy strony. Całość naprawdę ładnie się komponuje, mimo kilku przestojów fabularnych. Niestety muszę stwierdzić, że na
„Dobrym omenie” siÄ™ trochÄ™ zawiodÅ‚em...
Dwóch mistrzów literatury fantastycznej, a jednak nie czuję się w 100% usatysfakcjonowany. Nie powinniście jednak przesądzać losów tego tytułu tym oto zdaniem, ponieważ nie kryję, że postawiłem autorom poprzeczkę doprawdy wysoko, a to głównie dlatego, że ich powieści należą do moich ulubionych. Zapomniałem jednak o tym, że
Gaiman dopiero wtedy zaczynał i jego pióro nie było tak doszlifowane jakim jest teraz (w końcu uczył się od
Pratchetta i prawdopodobnie najwięcej nauk wyniósł właśnie z
„Dobrego omenu”). Nie wziÄ…Å‚em również pod uwagÄ™ faktu, że nie jest to
Åšwiat Dysku, dlatego też twórca owego uniwersum nie mógÅ‚ w peÅ‚ni rozwinąć skrzydeÅ‚, przez co książka traci na wartoÅ›ci przede wszystkim dla fanów realii A’Tuina i czterech sÅ‚oni podtrzymujÄ…cych Å›wiat. Dlaczego? Ano dlatego, że brak tu tak typowych dla
Pana Terry'ego czarodziei, wiedźm czy kultowego już Å»niwiarza. OczywiÅ›cie nie mogÅ‚em tego z drugiej strony oczekiwać, w koÅ„cu nie jest to pozycja z tej znanej serii, aczkolwiek miaÅ‚em wrażenie, że ta książka jest trochÄ™ zbyt „przyziemna” jak na te dwa nazwiska. Może i za dużo wymagaÅ‚em, może nastawiÅ‚em siÄ™ na absolutny hit, otrzymaÅ‚em po prostu przyzwoite czytadÅ‚o, które jednak, jak już wspominaÅ‚em, nie sprostaÅ‚o moim oczekiwaniom.
Nie zrażajcie siÄ™ jednak drodzy czytelnicy –
„Dobry omen” nie jest zÅ‚Ä… książkÄ…, a wrÄ™cz przeciwnie, stanowi on przyzwoicie napisanÄ… opowieść z dużą dawkÄ… humoru, przy której każdy siÄ™ Å›wietnie bÄ™dzie bawiÅ‚. Nie zapominajmy jednak, żeby nie zawieszać wyżej opisywanemu tytuÅ‚owi zbyt wysokiej poprzeczki. Mi osobiÅ›cie tÄ… pozycjÄ™ czytaÅ‚o siÄ™ dobrze, ale nie ukrywam zawodu, który jednak powstaÅ‚ z mojej winy, bo wymagaÅ‚em za dużo. PamiÄ™tajmy także, że to jest jedynie przedsmak tego, co może nam zaoferować zarówno
Terry Pratchett, jak i
Neil Gaiman. Świetne na przerwę pomiędzy poważniejszymi tytułami i dla niedzielnych czytelników.
Plusy:
humor typowy dla obu autorów
interesujÄ…ca linia fabularna
nieustanna akcja
Minusy:
daleko „Dobremu omenowi” do ideaÅ‚u
nie dla zagorzaÅ‚ych fanów Åšwiata Dysku i „NigdziebÄ…dź”
czasami nie można się połapać kto, gdzie i z kim
Książka otrzymuje 7 w dziesięciostopniowej skali wg Huntera.
|
Autor: Hunter
|
|
|