Wszystko zaczęło się od nagłego, dziwnego kaprysu. Polly Perks musiała szybko stać się chłopcem. Ścięcie włosów i noszenie spodni było łatwe. Trudniej przyszło jej nauczyć się puszczać bąki i bekać w towarzystwie, a także chodzić jak małpa... Teraz zaciągnęła się do wojska i szuka zaginionego brata. Ale trwa wojna. Zawsze trwa jakaś wojna. Polly i inni rekruci wpadają w jej wir bez żadnego przeszkolenia. I ściga ich nieprzyjaciel. Po swojej stronie mają najchytrzejszego sierżanta w całej armii oraz wampira dręczonego żądzą kawy. No... mają też pewien sekret. A kiedy uderzają w samo serce sił przeciwnika, muszą wykorzystać wszystkie zdolności potwornego regimentu.
Terry Pratchett niejednokrotnie główne role w swych powieściach powierzał przedstawicielkom płci pięknej. Jeśli choć chwilę się zastanowić, to czynił to zaskakująco wręcz często, zwłaszcza na tle innych pozycji z gatunku fantastyki. Oczywiście już słyszę te podnoszące się larum, ale uprzedzając padające dziesiątki i setki imion postaci pragnę spytać, ileż to z owych niewiast albo było już u schyłku swego życia (jak babcia Weatherwax i niania Ogg), albo wręcz przeciwnie, dopiero podlotkami (Tiffany). Nawet taką Susan trudno uznać za obiekt seksualny, jak to zazwyczaj jest dolą heroin literatury fantasy. A w
„Potwornym regimencie” poznamy kolejnÄ… „pratchettowÄ…” niewiastÄ™ (która by mnie... zbesztaÅ‚a za te sÅ‚owo) – Polly Perks. I nie tylko jÄ….
„Potworny regiment” jest chyba – choć na tle innym pozycji przedstawiajÄ…cych Åšwiat Dysku nie jest to Å‚atwe do osiÄ…gniÄ™cia – najbardziej feministycznÄ… powieÅ›ciÄ…, która wyszÅ‚a spod pióra brytyjskiego pisarza. I bynajmniej nie jest to obelga czy ostrzeżenie. Nie mamy tu do czynienia z żadnÄ… propagandÄ…, autor jak zwykle kreÅ›li swych bohaterów przy pomocy caÅ‚ej palety szaroÅ›ci i jej odcieni.
W ogóle u
Pratchetta z każdą kolejną książką dostrzec można, iż poruszana tematyka, a także sposób czynienia tego są coraz dojrzalsze, nawet w opowieściach adresowanych do młodszych czytelników. Ot, choćby coraz częściej w ustach postaci pojawiają się słowa, których uświadczenie w pierwszych częściach cyklu było niepodobieństwem. A i potencjalne zachowania bohaterów czy sytuacje, przed jakimi stają, nijak się ma do tego, co mogliśmy uświadczyć wcześniej. Brytyjski pisarz widocznie uznał, iż jego czytelnik dorasta.
Jak już sygnalizowaÅ‚em wczeÅ›niej – mamy do czynienia z nowÄ… postaciÄ…. I bardzo dobrze! MaÅ‚o tego, akcja niniejszej książki rozgrywa siÄ™ w zupeÅ‚nie nowej i wczeÅ›niej nieznanej wiernemu czytelnikowi scenerii niejakiej Borogravii. OczywiÅ›cie pojawiajÄ… siÄ™ i starzy znajomi w postaci sir Vimesa, ale na szczęście tylko epizodycznie. „Na szczęście”, gdyż mym skromnym zdaniem naczelne wÄ…tki serii już siÄ™ wyekploatowaÅ‚y, a piszÄ™ to jako zdeklarowany miÅ‚oÅ›nik wczesnych perypetii Rincewinda czy kapitana Marchewy. Każda nowa postać, nowa kraina jest zaÅ› wielkÄ… dawkÄ… Å›wieżego powietrza dla trochÄ™ już skostniaÅ‚ego, a kryjÄ…cego w sobie przecież wciąż tak wiele możliwoÅ›ci Åšwiata Dysku.
Sama fabuła
„Potwornego regimentu” nie jest specjalnie zaskakujÄ…ca, wÅ‚aÅ›ciwie każdy kolejny zwrot akcji można przewidzieć. PrawdopodobieÅ„stwo wydarzeÅ„ także nie jest mocnÄ… stronÄ… recenzowanej pozycji, choć tu należy sobie zadać pytanie, czy w ogóle majÄ… sens takie rozważania odnoÅ›nie pÅ‚askiego Å›wiata, spoczywajÄ…cego na grzbietach czterech sÅ‚oni stojÄ…cych na skorupie wielkiego żółwia A’Tuina przemierzajÄ…cego wszechÅ›wiat...
„Potworny regiment” to dobra książka, lepsza od choćby ostatniej
„Straży nocnej”, a tylko niewiele sÅ‚absza od
„Prawdy” czy
„ZÅ‚odzieja czasu”. Choć może czytelniczki byÅ‚yby skÅ‚onne wystawić notÄ™ jeszcze lepszÄ… niż ja, samiec.
|
Autor: Klemens
|
|
|