Lublin – miasto specyficzne, zapewne nieznane dla większości Polaków, mniej „głośne” niż choćby Wrocław, Łódź czy Katowice – choć jego związki z polską kulturą i historią są bez porównania głębsze. Zarazem jest to miejscowość o specyficznym położeniu oraz architekturze, aż dziw więc, że pisarze częściej nie sięgają po jego realia częściej. Czy losy niejakiego Tołpiego przełamią ów osobliwy trend?
Lublin okiem
Radka Raka mieni się nazwami właściwymi dla tego grodziszcza, czasami wręcz unikalnymi (Brama Zasrana, Plac Po Farze), właściwymi jednak niemal wyłącznie dla jego starówki – mieszkańcy Czechowa czy Sławinka mogą poczuć się rozczarowani (jakkolwiek mniemam, iż już przywykli). Trudno jednak czynić z tego zarzut, albowiem wszak większość powieści traktujących o Krakowie czy Gdańsku orientuje się raczej na ich punkty „pocztówkowe” a nie „sypialniano-przemysłowe”.
Zarazem „Perła Wschodu” w oczach polskiego pisarza jest miejscem znacząco odmiennym od tego znanego dowolnemu z jego mieszkańców, ba, dotyczy to uniwersum. Uświadczymy tu bowiem granicy na Bugu, za którą jednak rozpościera się terra incognita zwana momentami Rosją, a wierzbowe diabły wywijają hołubce z rodzimą odmianą bolszewików, z Żydami i mieszczanami w typie Międzywojnia w tle. Oj, jeśli stronicie od kolaży, ba, eklektycznych mieszanek, to łatwo podczas lektury możecie uświadczyć czytelniczej niestrawności.
Świat
„Pustego nieba” mieni się kolorami na sposób dyskotekowy, lecz w przeważającej mierze są to brązy, beże i całe spektrum o błotnistej proweniencji. To samo można powiedzieć o fabule, która intrygując poszczególnymi rozdziałami sprawia jednak wrażenie istnego oberka, ze spójnym zwieńczeniem, choć pytanie czy satysfakcjonującym.
„Puste niebo” to książka dowodząca niewątpliwej niebanalności pióra
Radka Raka, choć też i pewnej specyfiki, której nie każdy czytelnik musi być w stanie sprostać. Jest to zarazem swego rodzaju dowód tyleż ciepłego uczucia wobec lubelskich zakątków, co i niezgody na typową panegirystykę.
|
Autor: Klemens
|
|
|