Ostrzeżenie - zalecane jest nieczytanie poniższego streszczenia niniejszej książki.
Co by się stało, gdyby nastąpił koniec świata?
Kiedy kataklizm przemienia ZiemiÄ™ w tykajÄ…ca bombÄ™ zegarowÄ…, rozpoczyna siÄ™ rozpaczliwy wyÅ›cig z tym, co nieuchronne. Zostaje opracowany ambitny plan, który ma zagwarantować przetrwanie ludzkoÅ›ci poza obszarem ziemskiej atmosfery, ale na nieustraszonych pionierów czyhajÄ… nieprzewidziane niebezpieczeÅ„stwa. Ostatecznie zostaje ich dosÅ‚ownie garstka…
Pięć tysiÄ™cy lat później ich potomkowie – trzy miliardy ludzi zaliczajÄ…ce siÄ™ do siedmiu odrÄ™bnych ras – rozpoczynajÄ… kolejnÄ… zuchwałą podróż w nieznane, na obcÄ… planetÄ™, którÄ… kosmiczna katastrofa i upÅ‚yw czasu zmieniÅ‚y nie do poznania. Na ZiemiÄ™.
Neal Stephenson nie jest gwiazdą pierwszego rzędu fantastyki, z pewnością jego rozpoznawalność jest nieporównywalnie mniejsza w zestawieniu z takim
Georgem R.R. Martinem,
Brandonem Sandersonem czy
Terrym Pratchettem, jego gwiazda nie wzeszła tak wysoko jak choćby ta przypisana do
Davida Mitchella. Z każdą kolejną książką coraz bardziej jednak utwierdzam się w przekonaniu, jak krzywdzący jest to fakt.
W kategoriach nieszczęścia należy traktować opis fabuÅ‚y książki zamieszczony na jej tylnej okÅ‚adce (przywoÅ‚anego powyżej z recenzenckiego obowiÄ…zku, acz w nadziei, że Czytelnik go pominÄ…Å‚), gdyż odbiera on lekturze wiele dreszczyku, peÅ‚niÄ…c funkcjÄ™ jednego wielkiego – i oficjalnego – spoilera.
Problematyczny jest zresztą sam tytuł książki, nieoczywisty w świetle okładki, jak też tłumaczenia przyjętego w podziękowaniach odautorskich zamieszczonych na końcu książki, a nade wszystko z uwagi na konstrukcję oryginału.
Stephensona chcąc nie chcąc nie sposób uznać za twórcę banalnego. Koniec końców przyjmuję ten figurujący na witrynie internetowej wydawcy.
Ale, ale – o czym wÅ‚aÅ›ciwie jest książka? NajproÅ›ciej stwierdzić, że o katastrofie na skalÄ™ kosmicznÄ… – bardzo maÅ‚o prawdopodobnej, której jednak nie sposób wykluczyć – i sposobie ludzkoÅ›ci na poradzenie sobie z niÄ…. Dotyczy to tak poszczególnych jednostek, jak też i gatunku homo sapiens jako takiego.
„7EW” to wbrew pozorom pean na cześć ludzkiego intelektu, ale też i czÅ‚owieczeÅ„stwa. Jest to pochwaÅ‚a kompetencji, lecz także moralnoÅ›ci (bÄ…dź potÄ™pienie jej braku) w wykorzystywaniu wÅ‚asnego potencjaÅ‚u i talentów. Pomimo caÅ‚ego technicznego żargonu przesycajÄ…cego opowieść pisarz zdaje siÄ™ nieustannie wskazywać, że kluczowym elementem jest ten najsÅ‚abszy w osobie konkretnych jednostek.
Autorowi trzeba zaś oddać niesamowitą łatwość, z jaką porusza się w świecie współczesnej technologii i nauk astrofizycznych, przy czym z równą prostotą potrafi je następnie przedstawić Czytelnikowi. Każda kolejna strona rodzi coraz większą zazdrość pod kątem pisarza, daleką jednak od frustracji towarzyszącej zwykłemu brakowi zrozumienia prezentowanych zagadnień, które to uczucie często jest właściwe dla literatury spod znaku hard sci-fi. Co istotne, powieść wolna jest od zbędnych dłużyzn właściwych dla
„Reamde”.
Z dość daleko posuniętą dezynwolturą
Stephenson traktuje jednak dorobek innych nauk, by wskazać chociaż na dość tabloidowe podejÅ›cie do zagadnieÅ„ z zakresu genetyki, czy – pod wzglÄ™dem psychologicznym kompletnie nieprawdopodobne – tematów z zakresu ekonomii. Mniej czujny czytelnik może przymknąć na to oko, lecz pieczoÅ‚owitość towarzyszÄ…ca jednym zagadnieniom stwarza kontrast dla ogólnikowoÅ›ci, a nawet sztampowoÅ›ci w podejÅ›ciu do innych.
Jeśli jednak odbiorca zalicza się do osób, które rażą miecze świetlne, jak też permanentny brak postępu technologicznego dzielącego Starą i Nową Republikę, jeśli bulwersuje go opływowy kształt USS Enterprise czy konieczność pracy rolnej Maquis wobec faktu istnienia replikatorów, to lektura
„7EW” winna być niczym oliwa wylana na wzburzone baÅ‚wany jego serca. Gdyby tylko jej ostatnia część dorównywaÅ‚a pierwszej, to byÅ‚aby to pozycja ocierajÄ…ca siÄ™ o wybitność.
|
Autor: Klemens
|
|
|