Marcin Wolski po sukcesach na niwie historii alternatywnych powraca w dawnym stylu. Zaprasza do współczesnej Sodomy i każe swemu bohaterowi powtórzyć zadanie, które Bóg zlecił ongiś Lotowi. Jeśli nie znajdzie dziesięciu sprawiedliwych, jego miasto, gigantyczna dziesięciomilionowa metropolia, ulegnie zagładzie, choć tym razem to sami ludzie zgotują ludziom tragiczny los.
Bohater, Tol Willer, ma do dyspozycji parapsychiczne zdolności i tylko 72 godziny. Podjęte zadanie skomplikuje się jeszcze bardziej, gdy na jego drodze stanie piękna osiemnastoletnia Claire, uciekinierka z zakładu dla panien szczególnego przeznaczenia.
Wstrząsająca i głęboko humanistyczna historia o świecie i czasach, które mogą, choć nie muszą nastąpić, opowiedziana zgodnie z najlepszymi standardami kina akcji.
Wielu czytelników się ze mną nie zgodzi, i to nawet w sposób kategoryczny, lecz w ocenie niżej podpisanego
Marcin Wolski ostatnimi czasy uÅ›wiadczyÅ‚ zniżki formy pisarskiej, przy czym osoba potrafiÄ…ca czytać ze zrozumieniem od razu spostrzeże, że „niżej” nie musi oznaczać „nisko”. Wspomniany pisarz dawno temu zawiesiÅ‚ poprzeczkÄ™ caÅ‚kiem wysoko i niekoniecznie jego najnowsze pozycje sÄ… w stanie jej sprostać. A jak to jest w przypadku
„Sodomy”?
Akcja książki rozgrywa siÄ™ w stosunkowo niedalekiej przyszÅ‚oÅ›ci (poniekÄ…d na podstawie różnych napomknieÅ„ wywnioskować, że mamy do czynienia z drugÄ… poÅ‚owÄ… obecnego stulecia), dość jednak odmiennÄ… od czasów współczesnych w zakresie podejÅ›cia do religii, obyczajowoÅ›ci pÅ‚ciowej, ludzkiej podmiotowoÅ›ci. Z drugiej strony jednak rzeczywistość ta ma bardzo wyraźne – czasami aż zbyt nadto – korzenie we współczesnoÅ›ci nam znanej.
Autor lansuje bowiem tezę, iż świat zmierza w bardzo, bardzo niepożądanym kierunku, a wszystkie sugerowane przez niego wypaczenia dzieją się właściwie już teraz. Oczywiście dla wielu czytelników o bardziej lewicowych poglądach będą to sugestie zupełnie niestrawne, ale jako osobie bardziej zbliżonej do przeciwległego bieguna także niektóre koncepty pisarskie wydają mi się one cokolwiek przesadzone. Cała sztuka przy tworzeniu nowego
„Folwarku zwierzÄ™cego” polega na tym, iżby siÄ™ nie zsunąć ze szczytów przypowieÅ›ci w odmÄ™ty banaÅ‚u czy wrÄ™cz rowy kiczu – tymczasem
Marcinowi Wolskiemu niejednokrotnie zdarza się balansować na tej granicy.
O „przesadyźmie” autora Å›wiadczy chociażby fakt, iż do grona Niesprawiedliwych zalicza wszystkich onanistów i samogwaÅ‚cicielki, a dosÅ‚ownie nieco dalej zaczyna racjonalizować i samousprawiedliwiać dopuszczenie siÄ™ przez swego „dobrego” Lota paserstwa.
Marcinowi Wolskiemu przydarzyÅ‚y siÄ™ także wpadki w zaÅ‚ożeniach, jak też wpadki warsztatowe. Ileż to już razy zetknÄ…Å‚em siÄ™ już u rozlicznych twórców z myÅ›leniem w kategoriach „powiÄ™kszmy rozmiary owada 100 razy – bÄ™dzie strasznie” i podpieraniem go wypowiedziami literackich noblistów i innych Jekyllów, w zupeÅ‚nej pogardzie majÄ…c fakt, że wzrost masy takiej istoty nie byÅ‚by kwadratowy, lecz szeÅ›cienny, co prowadziÅ‚oby do prostego zÅ‚amania odnóży i naruszenia narzÄ…dów wewnÄ™trznych takich istot. Ale idźmy dalej, nie wiedzieć czemu, nagle okazuje siÄ™, że niemowlÄ™ jednej z bohaterek jest jednym ze Sprawiedliwych – i tu siÄ™ pojawia pytanie, dlaczego tak nie miaÅ‚oby być z innymi noworodkami w (wielo)milionowym anagramotytuÅ‚owym mieÅ›cie? Z kolei raz sÄ™dzia Scholl staje siÄ™ nie wiedzieć czemu prokuratorem…
Wrażenie beczki dziegciu w kontekście
„Sodomy” nie tyle nawet wprowadzaÅ‚oby w bÅ‚Ä…d, co byÅ‚oby wrÄ™cz krzywdzÄ…ce. Jest to bowiem książka dość udana, bardziej w klimacie
„Psa w studni” niźli
„7.27 do SmoleÅ„ska”, niepozbawiona ani niewÄ…tpliwych atutów pióra
Marcina Wolskiego, co też i jego słabości.
|
Autor: Klemens
|
|
|