Kawiarnia pod Pełnym Księżycem nie ma stałej lokalizacji. Pojawia się nieoczekiwanie w różnych miejscach - w pasażu handlowym, na końcowej stacja kolei lub w cichej dolinie rzeki. Ale zawsze wtedy, gdy Księżyc jest w pełni. W kawiarni nie przyjmuje się zamówień od gości, lecz serwuje się specjalnie dla nich przygotowane specjały - w zależności od tego, jakie są ich pragnienia oraz lęki.
Kelnerami w tym wyjątkowym miejscu są... koty, które pomagają przybyszom otwierać serca i pokonywać problemy. Zdecydowanie pomaga w tym magiczna atmosfera, w której nie stroni się od wróżb, czytania z gwiazd i przenoszenia się między różnymi wymiarami. Urocza i skłaniająca do refleksji książka o tym, jak rozpoznawać swoje uczucia i pozostać wiernym sobie.
Ostatnimi czasy zapanowała w naszym kraju (i zapewne nie tylko w nim) swoista moda na przepełnione ciepłem opowieści rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni, traktujące domyślnie o jakimś dramacie, wręcz tragedii, która jednak dzięki interwencji ze strony sił mniej czy bardziej nadprzyrodzonych zostaje przezwyciężona. Jedne z nich - jak choćby
„Ukochane równanie profesora” - to niewątpliwie literatura wysokiej próby, ale znacznie częstsze są pozycje zwyczajnie słabe. Do której kategorii należy zaliczyć
„Kawiarnię pod Pełnym Księżycem”?
Autorka sama przyznaje się, iż tak naprawdę najpierw pojawił się u niej w głowie zamysł konstrukcyjny, a dopiero później zaczęła do niej poszukiwać stosownej fabuły. Czasami tego rodzaju kolejność pozostaje bez wpływu na rezultat końcowy, jednakże w przypadku recenzowanej książki daje się odczuć pewna sztuczność opowiadanej historii.
Implementacja magii jest z reguły karkołomnym wyzwaniem, zwłaszcza wobec czytelnika uprzedzonego z uwagi na dwudziesto(pierwszo)wieczne wykształcenie. Japońska pisarka zaś z pełnym - jak się zdaje - przekonaniem raczy odbiorcę wątkami astrologicznymi, traktowanymi przez nią z pełną powagą, co dla wielu adresatów niewątpliwie będzie wręcz odstręczające.
Oczywiście nie można wykluczyć, że po prostu nie zrozumiałem zamysłu autorki, lecz nasycenie omawianej pozycji „niesamowitością” przypomina mocno przesłodzoną herbatę (czy kawę - wedle gustu), zdecydowanie przekraczając moją granicę tolerancji. Śmiem jednak wątpić...
„Kawiarnia pod Pełnym Księżycem” to pozycja lekka, lecz o przyjemności właściwej dla słodyczy, za którymi się nie przepada. Zwietrzałych. Po upływie terminu ważności. Tylko dla zdeklarowanych fanów „japońszczyzny”.
|
Autor: Klemens
|
|
|