Wszechświat, międzygalaktyczne wojny, kolonie znajdujące się na granicach układu słonecznego tuż przy gigantycznych, czarnych dziurach, megakorporacje i polityczno-ekonomiczne spiski. Niestety często się z tym nie spotykamy gdyż dobrych przedstawicieli gatunku space opera jest jak na lekarstwo. Na całe szczęście można znaleźć wśród nich prawdziwe perełki. Kilkanaście miesięcy temu było to „EVE: Era Empireum”. Tym razem otrzymujemy „Przebudzenie Lewiatana”.
James S. A. Corey, a właściwie
Daniel Abraham tworzący pod tym właśnie pseudonimem, to znany za oceanem pisarz science fiction. Dobry przyjaciel i pewnego rodzaju uczeń
George’a R. R. Martina znanego głównie z cyklu
„Pieśni Lodu i Ognia” na podstawie którego powstał niesamowicie popularny serial
„Gra O Tron”. Znany między innymi z tetralogii
„Cena Ostateczna” i cyklu
„Córki Czarnego Słońca” postanowił nas tym razem zaskoczyć trylogią
„Ekspansji” – pierwszym w jego portfolio cyklem utrzymanym w klimatach space opera. Część pierwszą tego cyklu,
„Przebudzenie Lewiatana” będziecie mogli już na dniach znaleźć na półkach księgarni za sprawą
Fabryki Słów. Pytanie brzmi: czy warto?
Pierwsze co można zauważyć już w pierwszych rozdziałach to klasyczne cechy charakteryzujące space operę – zaczynając od wykreowanego, gigantycznego świata, przez megakorporacje i spory ekonomiczne oraz polityczne, na wielowątkowości skończywszy. No właśnie, wielowątkowości, to jedna z tych rzeczy, którą w tego typu książkach cenię sobie najbardziej. Fabuła książki skacze pomiędzy dwoma bohaterami – detektywem z burzliwą przeszłością, który pracuje jako straż porządkowa na jednej z największych stacji kosmicznych w okolicach Ziemi, oraz pracownikiem na kosmicznym frachtowcu zbierającym bryły lodu z poszczególnych planet by móc dostarczyć wodę, która w świecie
„Przebudzenia Lewiatana” jest nie tylko bardzo cennym surowcem, ale przede wszystkim surowcem, który zaczyna znikać w zastraszającym tempie. Rzecz jasna ich losy prędzej czy później się połączą w jedną linię fabularną. Mimo tego, że każdym z nich kieruje zgoła inny cel, ścieżka jaką będą musieli podążyć by osiągnąć swe cele będzie niemalże identyczna.
Nie chcąc psuć wam przyjemności płynącej z odkrywania fabuły na tym krótkim opisie muszę niestety skończyć przedstawienie zarysu historii. Brak jakichkolwiek szczegółów to wymóg jaki postawił mi autor. Na pierwsze zwroty akcji nie trzeba czekać długo, a wstęp miast spokojnym tempem przechodzić do treści właściwej serwuje nam fabularnego rollercoastera. Ujmując rzecz w skrócie – jest dobrze, nawet bardzo dobrze. Zarówno założenia fabularne jak i jej opracowanie wypadają znakomicie.
Oczywiście fabuła to nie wszystko. Weźmy na przykład wspomnianego wcześniej
George’a R. R. Martina, który pokazał nam, że mimo dobrej historii książka potrafi zanudzić na śmierć, jeżeli nie zostanie umiejętnie napisana. Na całe szczęście
Abraham nie popełnił błędów swojego przyjaciela.
„Przebudzenie Lewiatana” jest napisane bardzo dynamicznym językiem. Nie ma tu miejsc na przestoje w akcji, cały czas coś się dzieje. Jest to poniekąd spowodowane konstrukcją książki. Przeskoki pomiędzy dwoma protagonistami sprawiają, że cały czas mamy do czynienia z czystą akcją. Nie jest ona rzecz jasna poprowadzona bezmyślnie. Pisząc „akcja” nie mamy na myśli ciągłych wybuchów, pościgów i wzajemnego mordowania się. „Akcja” to także również ciekawe, dynamiczne dialogi, nagłe zmiany w sytuacji bohaterów czy też po prostu kolejny, tajemniczy kawałek układanki, który odkrywa nam kolejny rąbek tajemnicy pozwalając tym samym na wysunięcie kilkunastu pomysłów na to, jak historia potoczy się dalej. Czasami odgadniemy poprawnie, czasami zostaniemy całkowicie wyprowadzeni w pole.
Najnowsze dzieło
Daniela Abrahama to także gęsty, przygniatający wręcz klimat. Na szczególną uwagę zasługuje tu prolog. Już na starcie zostaliśmy zaatakowani kilkoma stronami tekstu, którego nie powstydziłby się sam
System Shock 2 - z pewnością słyszeliście o tej, kultowej już grze. Spektakularne połączenie science fiction i horroru potrafiło przestraszyć nawet największych twardzieli. Wyjątkowo plastycznie zobrazowany ludzki niepokój, ciemność, wąski korytarz, ślady krwi i pusty statek kosmiczny, który jeszcze dzień wcześniej miał pełną załogę. W dalszej części książki, horror ustępuje już typowemu science fiction, co nie znaczy oczywiście, że poziom spada. Każda stacja kosmiczna, każda planeta, każdy statek, wszystko zostało opisane wręcz perfekcyjnie. Urządzenia elektryczne technologią wyprzedzające ludzkość o kilkaset lat, procedury, polityka, nie został pominięty żaden szczegół. Nie trzeba nawet zamykać oczu by przenieść się do kosmosu i razem z bohaterami, niemalże namacalnie doświadczyć wszystkich tych przygód.
Na plus również koniecznie trzeba doliczyć obyczaje i zachowania poszczególnych postaci pojawiających się na kartkach papieru. W
„Przebudzeniu Lewiatana” spotkamy się z ziemianami, Marsjanami (którzy jednak miast drobnego, zielonego tułowie z czarnymi ślepiami, przypominają ludzi) i pasiarzami – ludźmi, który urodzili się w kosmosie i nie mają nic wspólnego z Ziemią. Praktycznie rzecz biorąc większość populacji kosmosu to pasiarze, Ci jednak dzielą się na wiele frakcji, korporacji, przedsiębiorstw, a nawet organizacji przestępczych czy kosmicznych piratów. Pomijając różnice pomiędzy każdą z postaci (bo te w końcu są oczywiste) warto dostrzec, że każda z „ras” ma swoje własne zasady, swoje własne zachowania i swój własny system wartości. Oczywiście wkrada się tu również indywidualizm, wszakże bez niego każdy byłby taki sam. Jednakże podstawą zachowań, działań czy nawet myśli zawsze są wartości, które cechują poszczególne rasy.
Ogromny świat, szczegółowo zaprojektowane miejsca, perfekcyjnie zaprojektowane postaci. Każda z nich ma swoją historię, każda kieruje się swoimi własnymi zasadami. Stworzenie tak ogromnego uniwersum nie jest łatwym zadaniem. Łatwo się pomylić, jeszcze łatwiej w którymś momencie zaprzeczyć samemu sobie.
Daniel Abraham wyszedł z tego obronną ręką. Pilnował samego siebie by tak rażących błędów nie popełnić, przez co otrzymaliśmy tytuł nie tylko dynamiczny i interesujący, ale przede wszystkim dopracowany. I za to należą mu się gromkie brawa.
Zakończenie, które wkomponowało się w cały tekst wręcz zachęca do tego by z niecierpliwością wyczekiwać następnego tomu cyklu
„Ekspansji”.
„Przebudzenie Lewiatana” już na dniach pojawi się w księgarniach na terenie całego kraju i mam nadzieję, że podobny los spotka kolejne odsłony. Jest to książką kompletna, tytuł, który czyta się świetnie w każdych warunkach, opowieść, która ma wiele do zaoferowania. Jeżeli zamiast mieczy wybierasz futurystyczne pistolety, a smoki i królewskie zamczyska z chęcią zamienisz na kosmiczne stacje robocze i statki kosmiczne kolosalnych rozmiarów nie czekaj, sięgnij po
„Przebudzenie Lewiatana”. Zarówno ta recenzja jak i wystawiona przeze mnie poniżej ocena skierowana jest właśnie do fanów gatunku space opera i szeroko pojętego science fiction. A jeżeli takimi się nazywacie, to jest to lektura obowiązkowa gdyż
„Przebudzenie Lewiatana” jest moim faworytem po tytuł książki roku 2012.
Książka otrzymuje
10 w dziesięciostopniowej skali wg
Huntera.
|
Autor: Hunter
|
|
|