Waxillium Ladrian, stróż prawa z Dziczy, który został senatorem w wielkim mieście, przez lata podążał śladem tajemniczej organizacji zwanej Kręgiem, którą kierowali jego nieżyjący wuj i siostra, a która porywała ludzi pochodzących z rodzin Allomantów. Kiedy detektyw Marasi Colms i jej partner Wayne natrafiają na magazyn broni przeznaczonej dla Bilming, jednego z zewnętrznych miast, pojawia się nowy trop. Konflikt między stolicą Elendel a zewnętrznymi miastami przynosi korzyść Kręgowi, ich macki sięgają teraz Senatu Elendel, a Bilming jest jeszcze bardziej uwikłane.
Po tym, jak Wax odkrywa nowy rodzaj materiaÅ‚u wybuchowego, który ma bezprecedensowÄ… niszczycielskÄ… moc, i uÅ›wiadamia sobie, że KrÄ…g z pewnoÅ›ciÄ… już go zna, nieÅ›miertelny kandra wyjawia, że moc Harmonii nie siÄ™ga Bilming. To znaczy, że miasto ulegÅ‚o wpÅ‚ywom innego boga – Trella, którego wyznaje KrÄ…g. A Trell nie jest jedynÄ… istotÄ… przybywajÄ…cÄ… z szerszego cosmere – Marasi zostaje zwerbowana przez ludzi spoza Å›wiata, obdarzonych dziwnymi umiejÄ™tnoÅ›ciami i twierdzÄ…cych, że ich celem jest ochrona Scadrialu… za wszelkÄ… cenÄ™.
Wax musi zdecydować, czy odłożyć na bok swój konflikt z Bogiem i znów stać się Mieczem, wykutym przez Harmonię. Jeśli nikt nie odważy się zostać bohaterem, którego potrzebuje Scadrial, planetę i miliony jej mieszkańców czeka gwałtowny i tragiczny koniec.
Brandon Sanderson to człowiek o niezwykle bogatej wyobraźni. Początkowo dałem się mu oczarować z uwagi na jego nowatorstwo w kreacji nowych uniwersów, różniących się takim czy innym szczegółem od wszystkich innych światów fantasy wykreowanych przez innych autorów, może na pierwszy rzut drobnym, który jednak stanowił o osi samej opowieści. Przy okazji opowieści o Waxie i Waynie dowiódł on jednak, że potrafi twórczo rozwinąć własne pomysły, pozwolić im ewoluować w nowy sposób. Czy jednak do pewnego stopnia.
Lektura pierwszej części
„Zaginionego metalu” skÅ‚ania do przypuszczenia, że autor postanowiÅ‚ nieco „pobawić siÄ™” wykreowanymi wczeÅ›niej – i polubionymi przez siebie – postaciami, jednak w sposób niemodyfikujÄ…cy w jakimkolwiek stopniu uniwersum. O ile poszczególne rozdziaÅ‚y potrafiÄ… sprowadzić na twarz czytelnika uÅ›miech (dotyczy to jednak głównie tych traktujÄ…cych o Waynie), choć dość przewidywalnie, trudno je traktować w kategoriach czyniÄ…cych zadość rozbudzonym – czy wrÄ™cz rozbuchanym – oczekiwaniom czytelnika.
Przedmiotowa książka stanowi zwieńczenie
drugiego cyklu osadzonego w omawianym uniwersum, chyba mimo wszystko nieco rozczarowujące swoim kształtem. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że ów minicykl rozpoczął się na zasadzie jednorazowego spin-offu, który okazał się dużym sukcesem, a przez to rozwinął dalej. Autor w posłowiu przekonuje, iż od samego początku miał on przyjąć kształt drugiej serii, jeśli jednak tak miało być w istocie, to łatwo o wrażenie, że podzielonej na mniejszą liczbę pozycji.
Co więcej, coraz czytelniej dąży on do unifikacji swoich uniwersów, dotychczas dość tajemniczo łączących się konceptem mocno niedookreślonego cosmere. Pomysł może nie jest nowatorski, a zarazem łatwo o zrozumienie dlań, mam jednak wątpliwości, czy najbardziej zażarci fani prozy amerykańskiego pisarza liczyli właśnie na zaistniały kształt.
Lektura
„Zaginionego metalu” wywoÅ‚aÅ‚a u mnie ambiwalentne uczucia. Z jednej strony czekaÅ‚em na ponowne spotkanie z dawnymi przyjaciółmi, z drugiej jednak po jego zakoÅ„czeniu miaÅ‚em wrażenie uczestniczenia w zjeździe absolwenckim po latach, którego najsympatyczniejszym momentem okazaÅ‚a siÄ™ chwila rozstania. Nie wykluczaÅ‚bym jednak, że czytelnikowi dane bÄ™dzie po raz kolejny odwiedzić Elendel, zwÅ‚aszcza iż autor zostawiÅ‚ tu sobie kilka caÅ‚kiem wygodnych przejść.
|
Autor: Klemens
|
|
|