PowieÅ›ci, których akcja umiejscowiona jest w Å›wiatach gier rzadko kiedy sÄ… satysfakcjonujÄ…cymi pozycjami, przeciwnie, reguÅ‚Ä… jest prezentowanie przez nie poziomu typowych „produkcyjniaków”, obliczonych na niewyszukanÄ… eksploatacjÄ™ tematu w celu jego maksymalnej monetyzacji. W konsekwencji czasami twórcy „pierwotnego” dzieÅ‚a w ogóle nie wyrażajÄ… zgody na jego odmienne niż cyfrowe adaptacje (bÄ…dź adaptacje w ogóle), co jednak czasami rodzi uczucie niedosytu. Czasami jednak istnieje trzecia droga…
Recenzowana pozycja jest przedstawicielką zjawiska zwanego fan-fiction, czyli twórczości może niekanonicznej, pozbawionej oficjalnego błogosławieństwa dzierżyciela praw do pierwowzoru, lecz będącej efektem tyleż trudu, co i pasji osób będących nade wszystko miłośnikami oryginału, traktujących swoje własne dzieło nie jak pańszczyznę do odrobienia, lecz mniejszy bądź większy hołd. Taki też zamiar autor deklaruje już w pierwszych słowach swego utworu.
„Fallout” stanowi zajmujÄ…cÄ… opowieść, gdyż opiera siÄ™ na Å›wietnym koncepcie pierwotnym, który niejako wymagaÅ‚ „tylko” zrÄ™cznego przeÅ‚ożenia na jÄ™zyk beletrystyki. Åšwiat gry byÅ‚ zaÅ› na tyle rozwiniÄ™ty, że powieść odwoÅ‚ujÄ…ca siÄ™ doÅ„ nie wyczerpuje wszystkich wÄ…tków pierwotnej produkcji – chociażby nie dane nam bÄ™dzie zgÅ‚Ä™bić Å›rodowiska niezdziczanych ghuli z Necropolis, możemy też zapomnieć o wspólnych podróżach z Ianem czy Tychem.
Co jednak kluczowe – pisarz (owszem, autor zasÅ‚uguje na te miano) nie jest niewolnikiem scenarzystów, czasami obiera inne drogi, czasami dodaje coÅ› od siebie – niejednokrotnie przerywaÅ‚em lekturÄ™, by sprawdzić, czy dane rozwiÄ…zanie fabularne byÅ‚o obecne w grze, czy też stanowi twórczy wkÅ‚ad fana.
Na wybitnÄ… wrÄ™cz pochwaÅ‚Ä™ zasÅ‚uguje sposób wplecenia przez autora różnorakich „smaczków” – a to odwoÅ‚ania do tzw. easter-eggów wystÄ™pujÄ…cych w grze (przy czym wypatrzyÅ‚em też aluzjÄ™ do jednego z drugiej odsÅ‚ony wirtualnej serii), a to zabawne nawiÄ…zanie do systemu S.P.E.C.I.A.L, na którym opieraÅ‚a siÄ™ caÅ‚a – wszak wysoce umowna – mechanika gry.
NajwiÄ™kszym walorem powieÅ›ci jest niejednoznaczność głównego bohatera, wywoÅ‚ujÄ…ca ambiwalencjÄ™ uczuć u czytelnika. JednÄ… z podstawowych zalet pierwowzoru – i przyczyn jego sukcesu – byÅ‚ zasadniczy brak jednoznacznego podziaÅ‚u na biel i czerÅ„, a wÅ‚aÅ›ciwie narzucajÄ…ce siÄ™ różnorakie odmiany szaroÅ›ci. Nie inaczej jest z książkowym protagonistÄ… – i otaczajÄ…cym go, choć może nie aż tak wyrafinowanym Å›wiatem.
Paradoksalnie, stylowi autora nie można niemal niczego zarzucić, caÅ‚oÅ›ci jednak przydaÅ‚aby siÄ™ znaczÄ…ca korekta – bÅ‚Ä™dy jÄ™zykowe, w szczególnoÅ›ci w rodzaju ortograficznych w postaci
„puÅ‚ki” czy
„wierzy” dość rażą. Jest to jednak wada Å‚atwa do wyeliminowania na późniejszym etapie, a wierzÄ™, że przedmiotowa opowieść takowego doczeka.
„Wojna nigdy siÄ™ nie zmienia” – sÅ‚owa otwierajÄ…ce grÄ™ bynajmniej nie padajÄ… w prologu książki. CaÅ‚a rzeczona pozycja jest jednak niejako ich nieustannym przypominaniem, stanowiÄ…c pewne memento o czÅ‚owieku dla czÅ‚owieka. Pozostaje wiÄ™c wyrazić nadziejÄ™, że opowieść ta doczeka siÄ™ bardziej konwencjonalnej edycji, jak też że jej autor pozostaje zdeterminowanym literacko fanem również kolejnych odsÅ‚on cyklu.
|
Autor: Klemens
|
|
|