Japońskie rolepleje mają łatkę dziwacznych, często przekomplikowanych, cechujących się fabułą doznającą zwrotów czasami kompletnie niezrozumiałych, co jednak dość często można złożyć na karb samej specyfiki Kraju Kwitnącej Wiśni. Mimo to od czasu do czasu produkcjom tym udaje się podbić serce zachodniego gracza, czego doskonałym, wręcz legendarnym przykładem może być część cyklu Final Fantasy opatrzona (rzymską) cyfrą siedem. A gdyby tak akcję tych produkcji dosłownie przenieść na Zachód?
W
YIIK: A Postmodern RPG wcielamy się właśnie w amerykańskiego hipstera, który wraca do domu z myślą o radosnym pasożytowaniu w domu. Nagle jednak doznaje on przeżycia o charakterze brukowo-transcendentnym, a właściwie spotkania ze wszech miar niecodziennego, które każe mu zadać sobie pytanie „co tu właściwie się stało”, a które popycha go do dalszej akcji.
Trudno o jednoznaczną ocenę fabuły gry. Nasuwała mi ona całkiem przyjemne skojarzenia z produkcjami anime w rodzaju
„Ruchomego zamku Hauru”, co winno stanowić nie lada komplement zważywszy na poziom artyzmu cechujący wspomniane dzieło. Jednakże obraz wyreżyserowany przez Hayao Miyazakiego nie dla każdego był strawnym daniem, niełatwo poddając się chociażby próbom streszczenia jego historii. Podobnie jest w przypadku
YIIK, którego wątek główny z pewnością nie jest banalny, choć niekoniecznie spójny dla użytkownika, dla którego najwyższą wirtuozerią są wizje snute przez Philipa K. Dicka w jego bardziej „pobudzonych” stanach…
|
Prawie jak (pierwsze) Simsy
|
Podobnie rzecz się ma z osobą głównego bohatera – dość szybko gracz przestaje go lubić, ba, zaczyna go postrzegać jako egoistycznego gnojka, który wszystko zawsze wie najlepiej, ale tak naprawdę ma wszystko i wszystkich w nosie. Stopniowo zaczyna on jednak przechodzić ewolucję, jakkolwiek wciąż wzbudzając dość ambiwalentne uczucia. Niestety, nie jest to zasługa gracza, postępy mają bowiem charakter boleśnie liniowy –
YIIK to zdecydowanie nie jest nowomodny sandbox…
Swoistość tej produkcji przejawia się zresztą w szeregu dalszych elementów – sterowanie w niej jest wybitnie konsolowe, gra aż prosi się o podłączenie pada, albowiem jej port na klawiaturę jest męką. Dziwaczne przypisanie klawiszy (rzekłbym, iż najważniejszą rolę pełni zupełnie nieintuicyjna dla „piecucha” para K-L) byłoby do przełknięcia, gdyby… gra oferowała możliwość jej modyfikacji, ale w oczach twórców to byłoby niedopuszczalne ułatwienie.
|
Zmienny cykl dobowy (w jakiejkolwiek postaci) to rzadkość w tym gatunku
|
Jeszcze dziwaczniejsza jest jednak mechanika walk. Teoretycznie te rozgrywają się w turach, w praktyce jednak niemal każda akcja wymaga rozegrania szeregu zręcznościowych, niejednokrotnie rytmicznych minigier. Ich mechanika nie jest specjalnie skomplikowana, choć początkowo niezbyt jasna i irytująca. Co gorsza, ich powtarzalność i ślamazarność na późniejszym etapie również frustruje. Nie jestem z definicji wrogi tego rodzaju „urozmaiceniom” – by wskazać na w miarę udany system w egranizacji cyklu
South Park – ale w przypadku
YIIK należy stwierdzić, że ten mariaż okazał się mezaliansem…
Nietypowy jest również system rozwoju postaci, początkowo konfudujący, ale w istocie mocno oryginalny. Otóż nie sprowadza się on do sztampowego rozdysponowania punktów pomiędzy takie czy inne atrybuty. Przeciwnie, gracz dokonuje czegoś w rodzaju eksploracji labiryntu własnego umysłu. Z pewnością moduł ten nie przypadnie do gustu wszystkich użytkownikom, sam jednak uznałem go za dość odświeżający (choć niekoniecznie bym pragnął, by stał się on standardem).
|
Walka prezentuje się klasycznie, ale wcale takową nie jest
|
Grę cechuje charakterystyczna, typowo „konsolowa” – z perspektywy 2000 roku – oprawa audiowizualna. Trzeba przyznać, iż grafika tylko pozornie jest „kanciasta”, przeciwnie, cechuje się ona zaskakująco dużą szczegółowością i urozmaiceniem. Niestety „w zamian” gra cechuje się niezbyt płynnym przeładowywaniem poszczególnych lokacji, nieraz więc przyjdzie przy tej okazji zazgrzytać zębami. Muzyka z kolei wywołuje istną ambiwalencję uczuć – niektóre motywy są naprawdę atrakcyjne, ba, wręcz ocierają się o geniusz, acz toną one w powodzi dźwięków może typowych dla epoki, jednakże dość nieznośnych dla współczesnego gracza.
YIIK: A Postmodern RPG to produkcja niebanalna, niestandardowa, nawet jak na „oryginale” jRPG-i. Posiada ona głębsze dno, acz niestety dość łatwo się od niej odbić, i to w sposób trwały. Czyni to z niej produkcję niszową, niezdolną do przyciągnięcia na dłużej gracza, który dopiero zamierza zapoznać się ze specyfiką tego podgatunku.
Bardzo dziękujemy serwisowi GOG.com za udostępnienie kodu recenzenckiego w celu umożliwienia powstania niniejszego tekstu - https://www.gog.com/game/yiik_a_postmodern_rpg
Metryczka
Grafika |
70% |
Muzyka |
75% |
Grywalność |
60% |
|
|
Ocena końcowa |
65% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core i3 2.4 GHz, 2 GB RAM, karta grafiki Intel HD 4400 lub lepsza, 4 GB HDD, Windows 7
|
|
Autor: Klemens
|
|
|