Pierwsza odsłona serii Wiedźmin była wypuszczeniem się przez CD Projekt na nieznane mu dotychczas wody dewelopingu. Włodarze tej firmy uznali jednak, iż nie ma co się ograniczać do wód przybrzeżnych i trzeba wypłynąć na głębiny, może nie transoceaniczne, lecz pozwalające dać się zauważyć i zebrać gros prawdziwego doświadczenia. Gra ta okazała się pozycją dostrzegalną i oryginalną na wielu poziomach, choć też i nie była wolna od wad. Jednakże w dość oczywisty – choć nie fabularnie – sposób „dopraszała się” ona o kontynuację, ta więc wreszcie (choć w bólach) powstała.
Już niemal od pierwszego kontaktu z tym tytułem trudno nie odnieść wrażenia, że się ma do czynienia z zupełnie nową jakością. I mam na myśli naprawdę pierwszy kontakt, a mianowicie już samo intro – pamiętam te daaawne czasy, gdy wprowadzenie do pierwszej odsłony robiło naprawdę wielkie wrażenie. Jakże miałkim ono się zdaje jednak przy „dwójce”, równie niebanalnym fabularnie, a jeszcze bardziej spektakularnym!
|
Czasami warto się zatrzymać dla widoków
|
Uczucie to utrwala się z każdą kolejną minutą obcowania z tą produkcją – od samego początku mamy wrażenie obcowania z wielkim światem i równie wielką opowieścią. Bierzemy udział w oblężeniu, szturmujemy mury, jak też broczymy po kanałach w poszukiwaniu ukrytych przejść; raz okazujemy się królewskim wybrańcem i faworytem, by po chwili spaść na same dno królewskich lochów, a widok katowskiego przybornika nie nastraja nas zbyt optymistycznie.
Słowem-kluczem do
Zabójców Królów jest niewątpliwie „rozmach” – przy pozycji tej wyraźnie widać, że pierwsza część cyklu była li tylko wprawką, teraz zaś autorzy poczuli się znacznie pewniej, postanowili nie hamować się, lecz dowieść swej maestrii – którą niewątpliwie się cechują. Wrażenie to wzmacnia konstrukcja fabuły, która pozwala (ba, wręcz nakazuje) nam podążyć zupełnie odmiennymi ścieżkami, prowadzącymi – przynajmniej częściowo – do zupełnie różnych zwieńczeń.
|
Choć niektóre z tych widoków są adresowane do bardziej dojrzałych graczy
|
Świat drugiego
Wiedźmina jest zaś uniwersum intrygującym i niewątpliwie „dorosłym”, przynajmniej w rozumieniu właściwym dla kategoryzowania filmów czy czasopism – od niemal samego początku mamy do czynienia z seksem, wulgaryzmami, przemocą, a nawet ludzkim okrucieństwem (ot, choćby sposób traktowania cywilów przez zwycięską armię). Fantasy wyłaniające się z gry, podobnie jak i oryginalnych książek
Andrzeja Sapkowskiego jest mroczne, choć nie makabryczne – po prostu prawdziwe.
Podobnie jednak w książkowym pierwowzorze gracz notorycznie będzie się natykał na sytuacje mniej czy bardziej rubaszne, żarty i żarciki, stanowiące nawiązanie do popularnych konwencji, innych produkcji czy szeroko rozumianej kultury (w tym i pop). Owa plebejskość nie jest jednak kabaretowo tandetna, przeciwnie, cechuje ją autentyczna inteligencja, potrafi ona rozbawić – czasami wręcz do wybuchu niekontrolowanego śmiechu – w sposób zadziwiająco nienachalny.
|
Nie zapominajmy o naszej zasadniczej profesji
|
Poważnej zmianie uległa również sama mechanika rozgrywki, nade wszystko walki, która zachowując częściowo zręcznościowy charakter jest jednak dużo bardziej satysfakcjonująca i wyrafinowana. Podobnie rzecz się ma w zakresie elementów „uzupełniających” – jakkolwiek nigdy nie zaliczałem się do miłośników szeroko rozumianego „rzemiosła” czy minigier, stwierdzić muszę, że w przypadku drugiego
Wiedźmina zostały one wykonane w sposób autentycznie sensowny i nienachalny.
Wielkim atutem produkcji jest oprawa audiowizualna. Szereg lokacji potrafi autentycznie oczarować – choć żadna z nich nie imponuje rozmiarami, tym niemniej zostały one dopieszczone w najmniejszych detalach. Nie ukrywam jednak, że potrafiło mnie zirytować szereg ukrytych barier, dość zręcznie zakamuflowanych, niemniej jednak dość dotkliwie wpływających na poczucie autentycznej swobody. Muzyka zaś choć niemal ani przez chwilę nie wysuwa się na pierwszy plan, tym niemniej udanie współtworzy klimat.
Z perspektywy czasu druga odsłonę
Wiedźmina trudno nie uznać za przełom dla polskiego dewelopingu gier. Dziwić może, iż produkt tak jakościowo odmienny mógł powstać raptem cztery lata po swoim pierwowzorze. Z drugiej strony jednak z perspektywy czasu rozumiem, dlaczego gra ta mimo wszystko została „przesłonięta” przez
Skyrima – oferując dużo bardziej satysfakcjonującą fabułę i będąc porównywalną wizualnie nie była w stanie zaoferować poczucia wolności właściwej dla piątej odsłony serii
The Elder Scrolls. Jest to jednak produkcja po dzień dzisiejszy wysoce satysfakcjonująca, śmiało zdolna stanąć w szranki z cRPG-ami powstałymi również pod koniec drugiej dekady XXI wieku.
Metryczka
Grafika |
90% |
Muzyka |
85% |
Grywalność |
85% |
|
|
Ocena końcowa |
85% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Core 2 Quad 2.2 GHz, 3 GB RAM (4 GB RAM dla Vista/7), karta grafiki 1 GB (GeForce GTX 260 lub lepsza), 16 GB HDD, Windows XP/Vista/7
|
|
Autor: Klemens
|
|
|