Ostatnimi czasy obserwujemy swoiste odświeżenie marki Wojennego Młota, przy czym dość szerokim gestem raczeni są nią kolejni i kolejni deweloperzy. Skutkuje to powstawaniem tytułów bardzo ambitnych i po prostu dobrych, ale też szeregu znacząco słabszych, których właściwie jedynym rzeczywistym atutem jest właśnie logo, którym są one opatrzone. Do której kategorii zalicza się Warhammer: Chaosbane?
Przedmiotowa produkcja jest typowym hack’n’slashem, nastawionym nade wszystko na akcję, wymagającą dość szybkiego klikania, acz nie bezmyślnego, które z reguły będzie skutkowało szybkim zgonem postaci, o ile nie zdecydujemy się na wykorzystanie stosownych umiejętności bądź mocy specjalnych. Zarazem mechanika produkcji wymusza na nas nieustanne parcie naprzód, a to przez utratę tzw. energii wskutek braku toczenia walk. To nie jest pozycja dla miłośników skradanek…
|
I tylko Wołodyjowskiego żal...
|
Warhammer: Chaosbane umożliwia zabawę czterema różnymi klasami, dość klasycznymi dla gatunku – możemy się więc skupić na rzucaniu fireballami na prawo i lewo, ewentualnie na łucznictwie tudzież z toporem w garści ruszyć w bezpośredni taniec z niemilcami. Trudno krytykować to rozwiązanie, jeśli alternatywa miałaby być niespecjalnie grywalna.
Każda z postaci posiada własną historię, ale nie wpływają one na główną fabułę, ta bowiem każdorazowo jest identyczna i liniowa. Co więcej, tak naprawdę nowe wątki pojawiają się bardzo rzadko, tak iż gracz nawet niespecjalnie jest w stanie zżyć się ze swoją postacią.
Sama rozgrywka niestety nie jest specjalnie angażująca, zwłaszcza na standardowym czy niższych poziomach trudności. Niezbyt ona bawi, cechuje się bowiem pewną łopatologicznością, poza bossami nie wymaga szczególnie nowatorskiego podejścia. Śmiem twierdzić, że już takie drugie
Diablo czy pierwszy
Torchlight były pozycjami bardziej nowoczesnymi…
W hack’n’slashach gracze zwykli dawać upust swym kolekcjonerskim instynktom, pragnieniu ciągłego samodoskonalenia się. I w istocie co chwilę otrzymujemy nowe i nowe przedmioty, sęk w tym, że niespecjalnie różnią się one wyglądem, zaś nazwy są generowane z wykorzystaniem dosłownie kilku czy kilkunastu członów.
|
Mogłaby być krew, a nie jest
|
Również system rozwoju postaci jest rozczarowujący. Tak naprawdę nie mamy bowiem do czynienia z drzewkami umiejętności, te bowiem odblokowują się automatycznie z osiągnięciem kolejnych poziomów. W ten oto sposób twórcy odebrali graczom bodaj jedną z największych przyjemności właściwych dla tego gatunku gier.
Największym atutem gry jest niewątpliwie jej oprawa. Całość prezentuje się płynnie i bardzo często wręcz syci oczy, sprawiając satysfakcję tak pod względem detali, jak i animacji postaci. Tylko trochę szkoda, że same lokacje nie są zbyt liczne ani rozbudowane, przeciwnie, cechują się ono mocno liniową strukturą. Dźwięki i muzyka również cieszą, jakkolwiek nie dorównują warstwie wizualnej.
Warhammer: Chaosbane w istocie można opisać jednym słowem – rozczarowująca. Nie jest to pozycja jednoznacznie zła, ale zbyt często uwidacznia się jej rzemieślniczy charakter, fakt, że była tworzona z buchalteryjnego obowiązku a nie prawdziwej miłości deweloperów.
Metryczka
Grafika |
85% |
Muzyka |
75% |
Grywalność |
50% |
|
|
Ocena końcowa |
55% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core i5 / AMD FX-8150 3.6 GHz, 8 GB RAM, karta grafiki 3 GB GeForce GTX 780 / 4 GB Radeon R9 290 lub lepsza, 15 GB HDD, Windows 7/8/10 64-bit
|
|
Autor: Klemens
|
|
|