Kiedy pierwszy raz usłyszałam o The Legend of Crystal Valley natychmiast skojarzyłam ją z niesamowitą The Longest Journey. Oczyma wyobraźni widziałam już piękną opowieść o wędrówce pomiędzy współczesną Ziemią a fantastycznym światem, pełnym niezwykłych stworzeń i miejsc. Niestety, jak się okazało, wyobraźnia nieco mnie poniosła. O ile skojarzenie było jak najbardziej słuszne, o tyle nadzieja na przeżycie epickiej historii okazała się płonna. Gra nie ma w sobie ani krzty magii wielkiej poprzedniczki.
Ten dzień miał być podobny do wszystkich innych. Jedynym nietypowym elementem codziennej rutyny okazał się list, wysłany z Francji przez ojca, którego Eve nie widziała od dawna. Po śmierci żony zerwał wszelkie kontakty i zamieszkał na wsi, daleko od ich rodzinnego domu, wiodąc samotne życie. Niepokojąca wymowa wiadomości, a zwłaszcza zapowiedź „nieuchronnego końca” i prośba o spotkanie nie mogła pozostawić kobiety obojętną. Postanawia więc pojechać na farmę, na której ojciec spędził ostatnie kilka lat, aby dowiedzieć się, co się wydarzyło. Kiedy dociera na miejsce okazuje się, że jej rodziciel po prostu zniknął. Eve nie pozostaje nic innego jak ruszyć jego śladem - do leżącej poza znanym jej światem Kryształowej Doliny, której losy nierozerwalnie splecione są z jej własnym.
Wędrując tropem zaginionego Eve dane będzie poznać różnorodny świat z jego niezwykłymi mieszkańcami - gigantami, których specjalnością są prace techniczne, pozbawionymi ust aniołami, porozumiewającymi się za pomocą telepatii, smokami, krasnoludkami, jaszczurką-malarzem czy nieco podstarzałym Elvisem. Każda z odwiedzanych lokacji ma swój unikalny klimat, chociaż moim zdaniem są one zdecydowanie zbyt małe i zbyt szybko zmuszeni jesteśmy je opuścić.
Niniejsza produkcja to typowa przygodówka typu point&click - zwiedzamy kolejne obszary, szukając przydatnych przedmiotów, rozmownych istot i sposobów na rozwiązanie napotkanych trudności. Zagadki są dość łatwe i logiczne, pomysły dotyczące użycia i połączenia przedmiotów pojawiają się w głowie niemal natychmiast, a zasadę działania dźwigni, pokręteł czy przycisków można odkryć po kilku próbach. Weteran gatunku nie będzie miał żadnych problemów z rozwiązywaniem zagadek, a i nowicjusz nie poczuje się zniechęcony stopniem trudności - zwłaszcza, że środowisko jest bardzo przyjazne, nie ma możliwości utraty życia przez wirtualne alter ego w wyniku błędu czy niedostatecznej szybkości palców, gdyż wstawek zręcznościowych w grze nie uświadczymy. W dalszej części podróży otrzymamy dostęp do trzech zaklęć, które poza odpowiednim użyciem kolekcjonowanych rzeczy pozwolą na posunięcie akcji do przodu. Jest to interesujący element, żałuję więc, że nie został bardziej rozwinięty.
Jedyna trudność może pojawić się przy zbieraniu potrzebnych nam przedmiotów, gdyż wiele z nich wtapia się w tło i trudno je dostrzec. Z pomocą jednak przychodzi nam kursor, który zmienia barwę po natrafieniu na pola interaktywne - czyli elementu, który można obejrzeć, użyć lub zabrać. Znana miłośnikom gatunku taktyka jeżdżenia myszką po całym ekranie w poszukiwaniu interesujących miejsc sprawdza się tu znakomicie. Osoby z zaburzonym widzeniem barw będą jednak poszkodowane. Grę w założeniu ułatwiać ma również dziennik, w którym notowane są wszystkie przeprowadzone rozmowy, jednak brak jakiegokolwiek ich usystematyzowania czy streszczenia sprawia, że trudno w nim znaleźć poszukiwaną informację.
Jeśli do prostoty zagadek dodamy mało skomplikowaną i całkowicie liniową fabułę oraz podział na rozdziały (z których każdy składa się z maksymalnie kilkunastu ekranów, w obrębie których należy znaleźć rozwiązania kolejnych problemów) okaże się, że grę bez problemu można skończyć w dwa wieczory. Większość historii jest spójna i wciągająca, zakończenie okazało się jednak być bardzo krótkie i niewiele wyjaśniające, pozostawiając część wątków bez rozwiązania. Ma się wrażenie, że scenarzyści ulegli naciskowi na zakończenie prac i w pewnym momencie po prostu urwali swoją opowieść, doklejając do niej na siłę outro.
Oprawę graficzną również trudno uznać za nadmiernie udaną. Statyczne, prerenderowane tła narysowane są ze smakiem i cieszą oczy, na nie jednak nałożono trójwymiarowe modele postaci i niektórych przedmiotów. Gdybym miała cokolwiek do powiedzenia w sprawach kadrowych w
Cateia Games (producent
TLoCV) postulowałabym o podziękowanie grafikowi 3D za współpracę i to w trybie pilnym. Modele bohaterów są po prostu brzydkie, mało dopracowane i źle nałożone na tła (wyraźnie widoczne białe piksele na obrzeżach). Eve to najmniej atrakcyjna bohaterka, jaką dane mi było widzieć w grach. Wygląda na pięćdziesiąt lat, co nie ma żadnego uzasadnienia w fabule gry (brak informacji o dzieciach czy wnukach albo komentarzy na temat jej wcześniejszych losów). Ponadto jej ojciec, widoczny przez chwile w intrze, pomijając twarz godną Dzwonnika z Notre Dame w wersji disneyowskiej wydaje się być znacznie młodszy od swojej córki. Kobieta ta stanowi alter ego gracza, z którą powinien on w jakiś sposób się identyfikować - co jest raczej trudne w przypadku osoby o tak przykrej dla oka fizjonomii.
Oprawa dźwiękowa odpowiada i podkreśla klimat miejsca, w którym znalazła się bohaterka. Dominują odgłosy dźwiękowe (szum wiatru, rechot żab czy śpiew ptaków) z delikatnie wplecioną linią melodyczną. Mówionych dialogów w grze nie uświadczymy, głos Eve pojawia się jedynie na krótko w intrze. Obecność w opcjach ustawień dotyczących głośności mowy świadczy jednak o tym, że autorzy planowali je w prowadzić i z pomysłu tego wycofali się już na etapie realizacji.
The Legend of Crystal Valley to typowa budżetówka. Scenarzyści dobrze wykonali swoją pracę, wymyślając interesującą historię, niezwykłe miejsca i ich mieszkańców, oprawa graficzna pozostawia jednak bardzo dużo do życzenia. Wszelkie elementy trójwymiarowe są po prostu brzydkie i wyraźnie niedopasowane do prerenderowanego tła. Gra ponadto sprawia wrażenie, jakby została wydana na siłę, mimo, że nie była jeszcze gotowa do pokazania światu - świadczy o tym bezsensowne outro oraz brak mówionych dialogów. Opracowanie dalszego ciągu historii z bardziej naturalnym i przekazującym więcej informacji zakończeniem oraz zastąpienie modeli 3D przez ich dwuwymiarowe odpowiedniki (które grafikom wychodzą ewidentnie lepiej) zapewne poprawiłoby wizerunek. Proste zagadki, liniowa fabuła i całkowity brak przemocy sprawia, że mogłaby ona stanowić interesującą pozycję dla młodszych użytkowników, jednak nawet i w tym przypadku łatwo znaleźć gry lepsze i bardziej dopracowane.
Legenda Kryształowej Doliny to pozycja jedynie dla najbardziej zatwardziałych miłośników gatunku, pozostałym zdecydowanie odradzam zakup, zwłaszcza, ze cena nie odzwierciedla jakości produktu.
Metryczka
Grafika |
30% |
Muzyka |
55% |
Trudność |
40% |
Grywalność |
50% |
|
|
Ocena końcowa |
40% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Pentium 4 1.5 GHz, 1 GB RAM, karta grafiki 256 MB (GeForce 6800 lub lepsza), Windows XP/Vista.
|
|
Autor: Lotheneil
|
|
|