Urokiem faktu, iż pokolenie graczy nie tylko osiągnęło pełnoletność, lecz atrakcyjność ekonomiczną w postaci przekroczenia 30 roku życia i związanym z tym z reguły faktem uzyskiwania pewnych zauważalnych dochodów jest fakt, że nagle w oczach deweloperów i wydawców stało się ponownie atrakcyjne wznawianie marek już dawno porosłych mchem, nieraz porzuconych z uwagi na rozczarowujące wyniki finansowe. Nie oszukujmy się, tego rodzaju produktem jest Syberia 3. Czy jednak pomimo ekonomicznych walorów skrywa ona w sobie magię właściwą dla poprzedniczek?
Cóż, nie da się ukryć, że początek fabularny gry ma niewiele wspólnego z zakończeniem „dwójki”, choć przynajmniej nie stoi w sprzeczności z nim. Na lodowo-śnieżnym odludzi naszą umierającą Kate Walker odnajduje „pigmejskie” plemię Jukoli, które zawraca ją z drogi ku wieczności… po czym budzi się ona w szpitalu o dość wiekowej architekturze, lecz typowo sowieckim instrumentarium oraz podejściu do pacjenta. Jak nietrudno się domyśleć, naszym pierwszym zadaniem jest uciec, później zaś udać się w wędrówkę do mitycznej krainy.
|
XX wiek zasłynął niebywałym postępem w zakresie medycyny
|
Pierwszą zmianą rzucającą się w oczy jest fakt, iż twórcy odeszli od techniki ręcznie rysowanych teł na rzecz pełnego – przynajmniej teoretycznie – trójwymiaru. Na początku nie sposób nie odnieść się wobec tej zmiany z wyrozumiałością, a nawet aprobatą, lecz owe ciepłe uczucia szybko topnieją pod wpływem obcowania ze sterowaniem gry. Nie chodzi o to, że jest ono dziwaczne – przeciwnie, mieści się w kanonach gatunku (WSAD) – lecz jest dość skomplikowane z uwagi na niezbyt udolną pracę kamery. Właściwie jest to eufemizm, gdyż gracz nie ma żadnej kontroli nad poszczególnymi ujęciami, tymczasem zakodowane przeskoki są wysoce kontrowersyjne, zmuszając tak naprawdę do radykalnej zmiany zaordynowanego wcześniej kierunku poruszania się. Konieczność niejednokrotnego powtarzania banalnych, zdawałoby się, czynności takich jak wejście na schody potrafi być nie tylko irytująca, nawet nie frustrująca, co wywołująca zażenowanie oraz wściekłość.
Autorom należy oddać, że przynajmniej podjęli oni próbę wykorzystania dobrodziejstw trójwymiaru. Poszczególne lokacje są dość obszerne, zawierając wiele kompletnie zbędnych fabularnie zakątków. Przy okazji potrafi to sfrustrować w sytuacji zaklinowania się – nie wiadomo, czy w danym miejscu nie jest gdzieś ukryta istotna interakcja, czy też stanowi ona li tylko „ozdobnik”. Co więcej, przedłuża to czas przemieszczenia się między istotnym punktem A a punktem B. Niemniej jednak ostatecznie uważam, że jest to zaleta produkcji – twórcy podjęli próbę „uwiarygodnienia” świata, uczynienia go w mniejszym stopniu obracającym się wokół głównej bohaterki. No i poza tym potrafi bywać naprawdę pięknie.
Niestety, powyższe felery w mechanice rozgrywki nie są jedynymi. Bardzo zirytować potrafi fakt braku możliwości swobodnego zapisu stanu gry, zwłaszcza że te zaplanowane przez twórców nie są tak częste jak gracz by pragnął. W co najmniej jednym przypadku mogło to jednak doprowadzić do zgrzytania zębów – mianowicie po kilku godzinach rozgrywki możemy natknąć się na buga wyrzucającego nas z gry. Po jej ponownym uruchomieniu i załadowaniu zapisu nagle się okazuje, że jesteśmy pozbawieni możliwości jakichkolwiek interakcji. Tymczasem jako że każdy zapis nadpisuje się na poprzednim, to pozostaje zacząć nową rozgrywkę – co oznacza konieczność zmarnowania kilku godzin. W swej przyrodzonej przemyślności zwykłem backupować save’y co jakiś czas, tak że dysponowałem stosownym plikiem utworzonym szczęśliwie kilka minut rozgrywki wcześniej, co okazało się – który to już raz? – wybawieniem.
Fabuła niestety nie sprawia wrażenia porywającej, opowieść nie porusza, jak w przypadku losów Voralbergów w odsłonach klasycznych. Przeciwnie, sprawia ona wrażenie właściwej dla budżetowego produkcyjniaka, chwyty fabularne są dość oklepane. Razi również miszmasz w podejściu do historii danego miejsca – z jednej strony usłyszymy o bolszewikach, z drugiej zaś możemy odnieść wrażenie obcowanie z alternatywną rzeczywistością. Momentami jednak natkniemy się na jakiś inteligentny dowcip, bardziej o charakterze sytuacyjnym, nieoczywisty w swym komizmie.
|
Sowiecka wariacja w temacie krasnoludów
|
Największym atutem gry miała być jej oprawa audiowizualna – tymczasem nie oferuje ona niczego szczególnie porywającego. Inon Zur poniżej pewnego poziomu nie schodzi, lecz na adekwatnym stopniu wyzwania nie stanął Benoît Sokal. Znakiem rozpoznawczym pierwszych odsłon były bowiem animacje różnorakich mechanizmów – których w trzeciej
Syberii uświadczamy w iście aptekarskich ilościach.
Syberia 3 nie oczarowała mnie, nie w takim stopniu, jak miało to miejsce w przypadku pierwszych dwóch odsłon. Śmiem jednak twierdzić, że nie jest to li tylko efekt posunięcia się przeze mnie w latach, lecz raczej ograniczenia się przez twórców do dawnych klisz i pomysłów. Gra nie jest produkcją fatalną, lecz niemal niczym nie wyróżnia się z szeregu innych pozycji.
Metryczka
Grafika |
80% |
Muzyka |
85% |
Grywalność |
50% |
|
|
Ocena końcowa |
65% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core i3 2.6 GHz, 4 GB RAM, karta grafiki 2 GB GeForce GTX 550 Ti/Radeon R7 260X lub lepsza, 45 GB HDD, Windows 7 64-bit
|
|
Autor: Klemens
|
|
|