Szokująco niedługo kazali graczom czekać na premierę swojej produkcji autorzy gry Shadowrun: Hong Kong – od zakończenia zbiórki na rzeczoną produkcję do jej powszechnego udostępnienia minęło raptem pół roku. Czy nie odbiło się to jednak aby na jej jakości?
Już pierwsze minuty obcowania z przedmiotową pozycją tłumaczą, skąd taki stosunkowo niedługi okres developingu – gra opiera się bowiem na szkielecie znanym z
Shadowrun Returns, można by więc pomyśleć, że mamy do czynienia z (samodzielnym) dodatkiem i refleksja ta nie byłaby obraźliwą ani stanowiącą nadużycie.
|
Patrząc już można sobie wyobrazić muzykę w tle
|
Nawiązania do poprzedniczek znajdziemy już w warstwie fabularnej – nasza postać wywodzi się z Seattle, w którym rozgrywała się akcja pierwowzoru, z kolei jedna z postaci (szybko) spotykanych wywodzi się z Berlina, czyli miejsca fabuły
Dragonfalla. Od razu jednak warto zaznaczyć, że znajomość wcześniejszych odsłon cyklu w ogóle nie jest potrzebna do czerpania satysfakcji z
Hong Kongu.
Właściwie nie uległ jakimkolwiek modyfikacjom mechanizm kreacji postaci, czemu zresztą trudno się dziwić zważywszy na fakt zakorzenienia serii w znanym świecie rpg. Wbrew pozorom, jakkolwiek nie jest on irrelewantny, to tak naprawdę nie ma aż tak wielkiego znaczenia dla późniejszej rozgrywki – potencjalne braki można uzupełnić, zaś liczba opcji dialogowych uzależnionych od konkretnych cech i statystyk nie jest aż tak wielka, jak można by było oczekiwać.
|
Rosjanie zupełnie niepoprawni
|
Tego rodzaju utyskiwań i stęknięć można wymienić więcej – cóż bowiem chociażby stało na przeszkodzie zwiększeniu liczebności drużyny wysyłanej na misję? Nieodmiennie jest ona sztuczna (4) i ten brak logiki daje o sobie znać chociażby przy okazji starcia z inną drużyną shadowrunnerów, o dziwo liczącej sobie więcej osób…
Wbrew pozorom nie jest jednak źle –
Hong Kong doczekał się bowiem kilku wcale sensownych modyfikacji. Przy poprzedniej okazji narzekałem na miałkość włamań hakerskich – w istocie, już po pierwszym wiedziało się właściwie wszystko o kolejnych, a gracz nie mógł się doczekać jak najszybszego ich ukończenia, w celu przejścia do „prawdziwej” rozgrywki. Tym razem zaś autorzy niczego nie ujmując dodali kolejne opcje z tym związane i nagle „decking” stał się całkiem ciekawym elementem wymagającym odrobiny logiki i szybkiego oka.
|
Nie tylko cienie i szarości
|
Również oprawa wizualna zasługuje na pochwałę – choć właściwie i ona nie uległa żadnych większym zmianom. Klimat
Hong Kongu jest jednak namacalny, czemu znakomicie służy także muzyka, stanowiąca nieodmiennie jeden z najmocniejszych punktów serii.
Shadowrun: Hong Kong nie jest grą na długie godziny, gdyż jest – przynajmniej takie odniosłem wrażenie – mniej rozbudowany niż wspomniany
Dragonfalla, lecz stanowi przejaw troski autorów o rozwój bez ryzyka zepsucia czegokolwiek. To raczej mały kroczek niż wydłużony krok, o skoku nie wspominając, lecz kroczek we właściwym kierunku.
Metryczka
Grafika |
70% |
Muzyka |
85% |
Grywalność |
75% |
|
|
Ocena końcowa |
75% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core 2 Duo 1.4 GHz, 2 GB RAM, karta grafiki 256 MB Intel HD 3000 lub lepsza, 2 GB HDD, Windows XP(SP3)/Vista/7
|
|
Autor: Klemens
|
|
|