Pomysłów na bohatera (bohaterów) gry przygodowej było już z tysiąc, jeśli nie więcej. Wszystkie okresy czasu dostarczają nam aż nadto różnorakich postaci historycznych. Ale po co znowu ograniczać się do ludzi, skoro możemy grać psami (Sam&Max), kościotrupami (Grim Fandango), kosmitami wypalającymi kręgi w zbożu (Flojd), nie wspominając o całym mnóstwie innych wariantów. Ale chyba nikt dotychczas nie wpadł na pomysł, by bohaterem gry uczynić karalucha – aż do tej pory.
Otóż wspomniany karaluch, wraz ze swym pobratymcem rusza w tytułową podróż w poszukiwania… kwiatka. Mogłoby się zdawać, że nie ma w tym niczego szczególnego, tu wszakże wprost należy zaznaczyć, iż akcja rozgrywa się w świecie niewątpliwie postapokaliptycznym – naszych bohaterów poznajemy w ruinach starej ludzkiej budowli, zajętych grzebaniem w beczkach opatrzonym symbolem radioaktywności.
Co w tym wszakże odkrywczego – gatunków zwierząt jest wszak miliony jeśli nie miliardy i z bogactwa tego można korzystać z łatwością? Otóż Twórcy
Journey of a Roach wpadli na banalnie prosty, ale dotychczas właściwie niespotykany pomysł – dla naszego karaluszego alter ego grawitacja nie jest wszak żadną przeszkodą, tzn. latać nie możemy, ale przy wszystkich ścianach i innych powierzchniach płaskich pojęcia „góra-dół” tracą na znaczeniu. Takoż jeśli jakiś przedmiot wisi bądź spoczywa za wysoko, miast kombinowac jak to zwykle nad skleceniem jakowejś miotły czy innego chwytaka po prostu kierujemy się w stronę ściany…i po chwili dany przedmiot jest już bardzo nisko.
Całe rozwiązanie zdaje się banalne, lecz naprawdę nie tak łatwo pozbyć się całego mnóstwa nawyków wykształconych przy okazji innych przygodówek – paradoksalnie tutaj niejednokrotnie doświadczenie może się okazać wręcz szkodliwe. Nie oznacza to jednak, że całość to proste „hop-siup” niejednokrotnie bowiem dotarcie do określonego punktu na suficie wymaga całkiem długiej i niestandardowej „pielgrzymki” w poszukiwaniu właściwego przejścia.
Ano właśnie,
Journey of a Roach nie jest klasyczną grą przygodową point’n’click, albowiem naszą postacią sterujemy przy wykorzystaniu powszechnie znanej kombinacji klawiszy WSAD, choć pozostałe interakcje możemy już wykonać z wykorzystaniem wyłącznie myszki. Ma to swoje zalety, ale czasami też i wady, śmiem bowiem twierdzić, że najbardziej zażarci miłośnicy gier spod znaku „adventure” (acz bez żadnego poprzedzającego „action”) nie lubią o sobie myśleć w kategoriach wirtuozów sterowania.
W grze nie uświadczymy też klasycznych dialogów. Właściwie, nie zetkniemy się też z jakimikolwiek innymi dialogami, które moglibyśmy określić jako nieklasyczne. Wszelkie interakcje dokonują się przy pomocy ideogramów, niezwykle czytelnych w swej prostocie, ale też nie pozostawiających jakiegokolwiek manewru dla humoru czy niedomówień.
Atutem gry jest niewątpliwie oprawa wizualna – już sam trójwymiar plasz jest zaletą, a biorąc pod uwagę, że i tak całość sprawia wrażenie ręcznie malowanego – choć tak nie jest – sprawia, że momentami przystaje się dla samego chwilowego pocieszenia oczu. Niestety podobnie nie jest z muzyką, która co prawda w żadnym razie nie jest kiepska etc., niemniej jednak nie stanowi dzieła samego w sobie.
Journey of a Roach ujmuje swoją pomysłowością i świeżością, o co naprawdę nie jest łatwo w tym dość już skostniałym, i to na życzenie samych graczy, gatunku. A jako że zalety gry nie kończą się na samym pomyśle, lecz towarzyszy temu staranne wykonanie, produkacja ta zasługuje na polecenie dla każdego, kto w życiu codziennym nie dorobił się fobii przed robactwem wszelkiego, a już zwłaszcza karaluszego rodzaju.
Metryczka
Grafika |
85% |
Muzyka |
70% |
Grywalność |
80% |
|
|
Ocena końcowa |
80% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Pentium 4 2.5 GHz, 4 GB RAM, karta grafiki 512 MB (GeForce 8800 lub lepsza), 2.5 GB HDD, Windows XP/Vista/7/8
|
|
Autor: Klemens
|
|
|