Piratem być, i grog pić, przygodo, hej, głośno się śmiej, gdyż nadszedł czas, by poznać nas, a wtedy spłyną łzy…
Czy znacie kogoś, kto chociaż przez jedną jedyną sekundę dzieciństwa nie zapragnął zostać piratem i wieść przygód wśród karaibskim atoli i wysepek, wyglądając wrażych statków do złupienia i wyglądając chwili wciągnięcia na maszt podobizny szkieletora-karła? No cóż, tego rodzaju kariera była zupełnie obca naszemu bohaterowi, niejakiemu Gajuszowi Jolly Roverowi, którego marzeniem życia od najmłodszych lat było zostać… cyrkowym klaunem.
„Cóż, jedni lubią, jak im na skrzypkach grają, inni zaś jak im skarpety śmierdzą” – można by rzec, ale w tym przypadku koniecznie trzeba wziąć pod uwagę jedną istotną okoliczność, a mianowicie to, iż nasze alter ego jest psem. A chyba nie muszę tłumaczyć tak oczywistego faktu, iż stworzeniom tym tresura jest szczególnie bliska? Kto choć raz rzucił kudłaczowi kija z poleceniem aportu, ten wie, o co chodzi.
Oczywiście sytuacja musi być jeszcze bardziej zagmatwana, a mianowicie nasz milusiński jest sierotą – jego ojciec zginął w bardzo nieprzyjemny sposób, a mianowicie podczas wystrzału z cyrkowej armaty przypadkowo – a może nie? – śmiertelnie został zraniony…w okolicach krocza. Rzecz jasna o matce ani słowa, ale wszak to musiała być zwykła suka. Chłopca, a właściwie szczeniaka przygarnia pod swe opiekuńcze skrzydła zamożny wuj-karaibski plantator, malec zaś zamierza wstąpić na drogę swej upragnionej kariery poprzez wzbogacenie się na handlu alkoholem. Wisi nad nim wszakże fatum i jego statek wraz z ładunkiem pada ofiarą napaści piratów. I w tym momencie do akcji wkracza gracz.
Jolly Rover to klasyczna wręcz do bólu przygotówka point&click, niestawiająca przed użytkownikiem żadnych wymagań jeśli idzie o koordynację manualną, refleks czy „wielopalczastość” – ot, cały wic w wypatrzeniu niespecjalnie ukrytych przedmiotów na poszczególnych sceneriach oraz ich wzajemnym ze sobą skojarzeniu, czasami mniej lub bardziej absurdalnym.
Czasami przyjdzie nam również zmierzyć się z łamigłówkami, acz tylko z definicji, ich poziom trudności jest bowiem z perspektywy malca co najwyżej zachęcający, a gdyby nie był on w stanie sobie nimi poradzić, to może się zwrócić o pomoc do stałego atrybutu każdego szanującego się pirata, a mianowicie papugi, chętnej wspomóc gracza radą. No a w ostateczności pozostają rodzice tudzież starsze rodzeństwo.
|
Ale to na pewno żywa papuga?
|
Atutem gry jest oprawa audiowizualna, może nie rzucająca na kolana, acz czyniąca zadość wszystkim wymogom gatunku – jest ładnie i wyraźnie, jest kolorowo, jest odrobinę śmiesznie. Co prawda nie należy się spodziewać fajerwerków i wodotrysków typowych dla współczesnych pozycji o wielkich budżetach, można też zapomnieć o trójwymiarze et cetera, ale całość wzbudza ciepłe odczucia, czasami aż nasuwały mi się na myśl skojarzenia z chociażby
Klątwą Małpiej Wyspy - a to komplement.
Gra w sposób ewidentny jest adresowana do milusińskich, choć czasami opadały mnie tutaj pewne wątpliwości – no bo w jakim celu jak nie wywołania koszmarów przedstawiać dziecku wizje zabójczych ciosów w krocze, no i po co roztaczać przed nim sielankową wizję handlu procentami? Cóż, każdy rodzic ma jednak pewną swobodę jeśli idzie o model wychowania swej pociechy, mają ją również i programiści gier… Niemniej jednak
Jolly Rover jest pozycją, która z pewnością wzbudzi u małoletnich sporą dozę śmiechu i pozytywnej ekscytacji, czyli spełnia swoją rolę.
Metryczka
Grafika |
75% |
Muzyka |
60% |
Trudność |
40% |
Grywalność |
70% |
|
|
Ocena końcowa |
70% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Pentium 4 1.2 GHz, 256 MB RAM, 160 MB HDD, Windows XP/Vista/7.
|
|
Autor: Klemens
|
|
|