Jest czymś dość zadziwiającym łatwość, z jaką ludzie łączą niewiarę religijną wskazując na jej anaukowość czy nienaukowość (bo to nie to samo) z taką czy inną zabobonnością, formą przekonania o istnieniu duchów, klątw czy w ten bądź inny sposób rozumianego (niejednokrotnie złowrogiego) przeznaczenia. Nic więc dziwnego, że co i rusz powstają produkcje w rodzaju I Saw Black Clouds.
Częstą przywarą tzw. przygodówek (bądź filmów) interaktywnych jest iluzoryczność podejmowanych wyborów, niejednokrotnie prowadzących do tego samego rezultatu. Co gorsza, niejednokrotnie i same „alternatywne” opowieści niewiele między sobą się różnią, pozwalając co najwyżej ocalić jedną więcej bądź mniej osobę (tak,
Telltale, do was piję).
I Saw Black Clouds niby wpisuje się w ten schemat, lecz…
Moja pierwsza rozgrywka uczyniła zadość przekonaniom, które ukształtowały się pod wpływem pierwszych minut obcowania z rzeczonym tytułem – całość jawiła się jako pretensjonalny quasi-horror, w którym napięcie budowane jest głównie „scary shockami”, jak też bajdurzeniem o duchach topielic sprzed stuleci, zieeew… Jednakże już drugie podejście i małe odstępstwo na wstępie zaprowadziło mnie w zupełnie inne rejony. Co jednak najciekawsze, choć zakończenie, podobnie jak ponad połowa doznanych doświadczeń, było niemal tożsame, to okazało się, iż nagle mam do czynienia z zupełnie inną historią… No, prawie.
I Saw Black Clouds wymaga bowiem uważnego śledzenia fabuły, owszem, znaczenie niektórych wątków jest wręcz podawane na tacy, inne jednak bardzo łatwo przeoczyć, i to nawet w sposób prowadzący do niezrozumienia zakończenia. Autorzy przekornie bawią się konwencjami „dobrych” i „złych”, zmuszając widza/gracza do samodzielnego udzielenia odpowiedzi na pytanie, co tak naprawdę było prawdą.
|
Dziwni ci anglikańscy kapłani
|
Szkoda tylko, że omawiany tytuł cierpi na typową przywarę większości reprezentantów swego gatunku, a mianowicie nieracjonalność wyborów. Niejednokrotnie nijak nie dysponujemy żadnymi poszlakami pozwalającymi ocenić, do czego w danej sytuacji może prowadzić skręt w prawo a nie w lewo, zadeklarowanie wiary w duchy bądź nie. Gdyby jeszcze można było wygodnie wrócić do wyboru prowadzącego do niesatysfakcjonującego rezultatu – niestety, o ile ten nie miał śmiertelnego skutku, musimy rozpocząć całą rozgrywkę od nowa…
Satysfakcjonująca jest z kolei oprawa danego tytułu, w tym w zakresie aktorstwa, choć niektóre efekty specjalne „pachną” jeszcze minionym dziesięcioleciem. Zdecydowanie bardziej irytująca jest jednak jakość montażu, niejednokrotnie przyprawiający aż o zgrzytanie zębów brak płynności przejść psuje frajdę i razi sztucznością.
I Saw Black Clouds to konserwatywna w treści, choć ciekawa w zakresie trików fabularnych opowieść, sama w sobie niestety niespecjalnie zajmująca, jakkolwiek bardziej interesująca od choćby takiego
Night Booka. Jest to pozycja dla miłośników gatunku, i tylko dla nich.
Metryczka
Grafika |
75% |
Muzyka |
75% |
Grywalność |
65% |
|
|
Ocena końcowa |
65% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Procesor 2 GHz, 2 GB RAM, karta grafiki kompatybilna z DirectX 11, 10 GB HDD, Windows 7 64-bit
|
|
Autor: Klemens
|
|
|