Żyjemy w epoce retrostalgii. Dzieciaki z lat przełomu tysiącleci wraz z dorosłością nieraz zaczęły zarabiać znacznie, znacznie powyżej standardów właściwych dla dawnych kieszonkowych, a zarazem zaczynają się uskarżać na chandrę typową dla kryzysu wieku średniego. W związku z tym wiele spośród nich chętnie zaczyna wspominać dawne lata i jest skłonna całkiem sporo zapłacić za gadżety, które stworzą namiastkę cofnięcia się w czasie. Mamy więc do czynienia z wysypem gier odświeżających dawne hity czy serie, albo chociażby nawiązujące do dawnych pomysłów. Jedną z takowych jest niewątpliwie Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes, którego twórcy wprost przyznają się do zainspirowania Suikodenem.
W rzeczony pierwowzór nie grałem, lecz nie da się ukryć, iż zostałem umiejętnie zanęcony spin-offem powstałym niejako na uboczu procesu produkcyjnego
HH, czyli grą
Eiyuden Chronicle: Rising. Ten ostatni tytuł nie jawił się jako specjalnie ambitny fabularnie, lecz cieszący mechanikami, choć o nieco irytującym backtrackingu. Trochę więc po
Hundred Heroes oczekiwałem zadośćuczynienia maksymie „więcej i lepiej”, a w konsekwencji zostałem zaskoczony finalnym efektem.
|
Do tego rodzaju ujęć przyjdzie nam przywyknąć
|
Zacząć wypada od fabuły, ta bowiem pomimo dość infantylnego anturażu wizualnego produkcji jest dość poważna, operuje ona tematami, które niewątpliwie nie każdy rodzic widziałby jako poruszane wobec jego pacholęcia u zarania lat nastoletnich. Mimo to jednak nietrudno tu o rozczarowanie, albowiem jej „dorosłość” niekoniecznie podąża w parze z dojrzałością czy głębokością. Może scenariusz nie był tworzony przez SI, lecz zdecydowanie daleko mu do tuzów gatunku jRPG, tak klasycznych, jak i tych bardziej współczesnych.
Sama mechanika rozgrywki też jest diametralnie odmienna od tego, z czym miałem do czynienia przy okazji
Rising, czemu zresztą trudno się dziwić, albowiem od samego początku oba tytuły anonsowano jako przedstawicieli różnych (pod)gatunków. Dla wielu graczy zaskoczeniem będzie jednak nie tylko tryb prowadzenia walk (turowy), lecz również sposób jej konstrukcji. Nie ukrywam, iż jako zdeklarowany vveteran, jak też miłośnik np. klasycznych
Falloutów nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń wobec turówek, sęk jednak w tym, że w przypadku
Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes owe starcia są bardzo, bardzo uproszczone. Ot, w przypadku naszych podkomendnych podejmujemy decyzję który z nich wykona jaką akcję (atakujemy? parujemy? używamy przedmiotu? rzucamy zaklęcie? coś innego?), jak też oznaczamy potencjalny cel naszej operacji, a następnie oglądamy efekty naszych decyzji. Może powyższe akapity nie brzmią jakoś tragicznie, w praktyce jednak walki szybko stają się jednym z bardziej nużących elementów gry. I choć twórcy przenikliwie oferują automatyczną asystę ze strony komputera, nie zmienia to jednak faktu, że samych walk nie da się uniknąć i szybko można się zirytować powolnością postępów.
Atutem gry niewątpliwie jest rozbudowanie pod względem liczby dostępnych członków drużyny, a w konsekwencji i możliwości ich zestawienia. Czy każda z postaci naprawdę oferuje interesującą opowieść i choćby wartą do rozważenia przydatność w walce, to kwestia dyskusyjna, lecz naprawdę dotyczy to znacznej ich liczby, a tytułowa setka bohaterów nie jest bynajmniej wyolbrzymieniem. Przeciwnie, jest to wręcz nieco delikatne niedoszacowanie!
Kontrowersyjnym elementem jest również praca kamery w szczególności, a konstrukcja plansz i wizualna ogólnie. W trakcie rozgrywki łatwo się zgubić czy przegapić jakiś istotny element, lecz nie z uwagi na wielkość uniwersum, lecz jego nieprzejrzystość. Co gorsza, szwankują tutaj również technikalia, przejawiając się w różnych dziwacznych bugach. Tytułem przykładu – raz nie byłem w stanie posunąć akcji naprzód z uwagi na fakt, że nie „triggerowała” mi się określona cut-scenka. Panaceum zaś na jej uruchomienie była zmiana opcji graficznych w zakresie częstości kratkowania i załadowanie zapisu stanu gry… Brzmi absurdalnie? Niestety jest tego znacząco więcej.
|
Czasami mamy do czynienia z kwintesencją jRPG, w jak najlepszym rozumieniu tego pojęcia
|
Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes to gra na dziesiątki godzin, a w zastosowanej liczbie mnogiej nie ma ani cienia przesady. Jest to jednak tytuł, z którym warto zapoznać się bacząc choćby na stoper i steamową opcję zwrotu gry nieogrywanej przez co najmniej dwie godziny łącznie. Tak naprawdę w ciągu pierwszych kilkudziesięciu minut gracz odkrywa zdecydowaną większość mechanik, uroków i wad omawianej produkcji. Jedni może dadzą się ująć jej staroszkolności, inni takową się sparzą. Nie ukrywam, iż szanując ogrom wykonanej pracy i generalnie ceniąc dorobek przeszłości bliżej mi było do grupy tych mniej zadowolonych.
Metryczka
Grafika |
75% |
Muzyka |
80% |
Grywalność |
70% |
|
|
Ocena końcowa |
70% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core i5-6600K 3.5 GHz / AMD FX-9590 4.7 GHz, 8 GB RAM, karta grafiki 4 GB GeForce GTX 1650 / 8 GB Radeon RX 570 lub lepsza, 30 GB HDD, Windows 10
|
|
Autor: Klemens
|
|
|