Nasycenie akcją, bogactwo efektów specjalnych, wielość postaci, tłumy statystów przybranych w najbardziej fantazyjne stroje – to NIE jest przepis na produkcję FMV, by ta miała szansę na sukces i uznanie. Owszem, obecność wymienionych elementów może służyć osiągnięciu pożądanego artystycznego (i nie tylko) rezultatu, lecz wcale nie musi. Czasami wystarczy obecność dwojga aktorów i intrygujący scenariusz, by przykuć uwagę widza. A przynajmniej taki był plan twórców Dark Nights with Poe and Munro.
Produkcja ta składa się z sześciu bardzo luźno – jeśli w ogóle – powiązanych ze sobą epizodów, z reguły poza tytułowymi bohaterami łączy je tylko „rozwój” wątku uczuciowego pomiędzy nimi, czasami tu czy ówdzie pojawi się jakieś bardzo lekkie nawiązanie do wcześniejszych wydarzeń, ale właściwie nie uświadczy się jakiejkolwiek straty w przypadku obcowania z omawianą pozycją w warunkach znacznych interwałów.
Powoli wymiera popularność tzw. słuchowisk, które
Dark Nights with Poe and Munro dość przypomina. Nie chodzi tylko o to, że Munro i Poe to właśnie radiowcy, lecz tak naprawdę gros wydarzeń rozgrywa się w wyobraźni użytkownika, sama scenografia jest bowiem bardzo skromna, zdecydowana większość ujęć rozgrywa się w zamkniętych pomieszczeniach, a i tak skrajnie odległych od wersalskiego przepychu.
Twórcy gry postawili nade wszystko na konstrukcję dialogów oraz aktorstwo odtwórców głównych ról – i się nie zawiedli. Klemens Koehring i Leah Cunard tworzą parę, w którą można uwierzyć, podobnie jak w napięcie pomiędzy nimi, ich wzajemne nadzieje i rozczarowania. No i te ich „radiowe” głosy…
Szkoda tylko, że same historie są dość przeciętne. Trudno tutaj odczuć grozę właściwą dla opowiadań Edgara Allana Poe’a – do którego ewidentnie autorzy piją – czasami całość wręcz ociera się o groteskę, i to w niekoniecznie pozytywnym rozumieniu tej frazy. Uderza nade wszystko brak oryginalności, twórcy zresztą nawet niespecjalnie kryją się z inspiracjami.
< b>Dark Nights with Poe and Munro jest z kolei więcej niż satysfakcjonujące pod względem technicznych. Często przygotówki FMV są irytujące pod względem montażu, przejścia pomiędzy poszczególnymi scenami nieraz są pozbawione płynności, a to z uwagi na konieczność zaimplementowania „łącznika decyzyjnego”. W przypadku omawianej pozycji nie ma o tym mowy, ucho zaś cieszy wątek muzyczny w tle, o dziwo nawet o fabularnym znaczeniu.
Dziełko
D'Avekki Studios jest dalekie od ideału, lecz zarazem niebanalne pod kilkoma względami, wyraźnie widać, że powstawało nie tylko w celu pekuniarnym, lecz stanowiło również efekt pasji autorów i odtwórców. Nie zdziwiłbym się, gdyby tak wskazaną ścieżką podążono po raz kolejny.
Metryczka
Grafika |
75% |
Muzyka |
80% |
Grywalność |
65% |
|
|
Ocena końcowa |
70% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Procesor Intel i5-4590 lub AMD FX 8350, 2 GB RAM, karta grafiki kompatybilna z DirectX 11, 8 GB HDD, Windows 7 64-bit
|
|
Autor: Klemens
|
|
|