Co można bez trudu zauważyć przeglądając recenzje najnowszych gier, w tym i na naszym portalu, moda na twórczość H.P Lovecrafta przeżywa po raz kolejny renesans. Jako że uważam się za miłośnika dzieł Samotnika z Providence trend ten niesamowicie mnie cieszy. Kiedy dostałem możliwość zrecenzowania Conarium, gry, która bardzo otwarcie nawiązuje do minipowieści „W Górach Szaleństwa” – nie wahałem się długo. Niestety.
W
Conarium wcielamy się w członka arktycznej ekspedycji, działającej w okresie, jaki nawiązywać ma w zamyśle do lat 30-tych ubiegłego wieku. Ekspedycja ta, czego rychło się dowiadujemy, poczyniła wiele mrocznych odkryć z dziedziny tych, które się filozofom (tudzież fizjologom) nie śniły. Nasz protagonista budzi się na opustoszałej stacji badawczej, z dziwnym urządzeniem na ręku i próbuje dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi oraz gdzie podziali się jego towarzysze. Fabuła nie jest podana na tacy i musimy ją sami odczytywać z licznych notatek jakie znajdujemy w toku naszej eksploracji, jak i z onirycznych wizji jakich doznaje nasz badacz.
Od strony mechaniki mamy do czynienia z grą przygodową, serwowaną z perspektywy pierwszej osoby, która w swojej istocie niebezpiecznie zbliża się do tzw. symulatora chodzenia. Przemierzamy różnorakie lokacje, zbieramy przedmioty i notatki, wchodząc w interakcje z nielicznymi możliwymi do aktywowania elementami otoczenia, a od czasu do czasu rozwiązujemy niezbyt skomplikowane zagadki. Bohaterem sterujemy w sposób typowy dla gier FPS, przy czym sterowanie jawi się jako dość toporne. Przez cała rozgrywkę miałem nieodparte wrażenie, że coś z ruchem naszej postaci jest nie tak, przy czym, jakkolwiek dziwnie to nie brzmi, nie umiem do końca stwierdzić w czym tkwi problem. Dalej. Przedmioty z którymi możemy wejść w interakcję są bardzo słabo oznakowane, przez co bardzo łatwe do przeoczenia, co zaś prowadzi w prostej linii do konieczności niejednokrotnego cofania się przez spory kawałek terenu, aby odszukać przeoczmy lewarek czy dźwignię, jakich musimy użyć w innym miejscu. W toku rozgrywki występują (na szczęście) bardzo nieliczne sekwencje zręcznościowe (vide ucieczka przed wrogo nastawionymi istotami z kategorii ni to żywe, ni to martwe – prawie jak kot Schrödingera), które to wstawki – biorąc pod uwagę ociężałe sterowanie mogą stanowić mordęgę.
Gra w założeniu miała być horrorem, ale niestety, coś nie do końca wyszło. Odpalając grę spodziewałem się klimatu samotności, onirycznych doznań i Szaleństwa, które będzie ogarniać protagonistę. Niestety w toku rozgrywki budziły one tylko irytację, znudzenie i niechęć – które zamiast osamotnionego bohatera gry trapiły niżej podpisanego recenzenta. Zamiast klimatycznej eksploracji pogranicza światów miałem poczucie chodzenia po sznurku, a liniowość aż biła po oczach. Dodajmy, że gra jest bardzo krótka i można ją skończyć spokojnie w 4-5 godzin. Miałem nadzieję, że badając ślady pradawnych istot będę czuł ciężki klimat wylewający się z monitora – a odczuwałem jedynie znużenie i przemożną chęć wyłączenia komputera. Nie spodziewałem się następcy genialnego
Call of Cthulhu: Dark Corners of the Earth, ale liczyłem, że
Conarium będzie choć porównywalne do którejkolwiek części
Penumbry czy
Amnesii: The Dark Descent – niestety, srogo się zawiodłem. Omawianego tytułu nie ratuje nawet warstwa fabularna, która choć na początku wydawała się ciekawa – również zaczęła nużyć. Dodać należy, że
Conarium oferuje, jak się zdaje, dwa zakończenia, ale wyboru „endingu” dokonujemy de facto w jednym miejscu. Dla porównania choćby dwuwymiarowe niezależne
Oxenfree dało mi nieskończenie większą przyjemność z gry i pomimo mniejszego bogactwa środków przekazu – było dużo bardziej klimatyczne niż
Conarium, które jest produkcją dość doświadczanego studia
Zoetrope Interactive, jakie miało zaś na swoim koncie choćby zacne
Darkness Within.
Oxenfree przeszedłem jednym tchem w około 7 godzin, a do
Conarium, zauważalnie krótszego, musiałem podchodzić na raty.
Grafika wydaje się przyzwoita jeśli gramy na wysokich ustawieniach. Moja konfiguracja sprzętowa pozwalała mi na grę na ustawieniach średnich i gra wyglądała co najwyżej przeciętnie. Ścieżka dźwiękowa niczym się nie wyróżnia. Głosy aktorów oceniam raczej słabo. Nie do końca komfortowe, płynne, poruszanie się postaci w niektórych lokacjach drażniło mój błędnik (co zdarza się mi ekstremalnie rzadko w czasie grania na komputerze czy konsoli) i gra wówczas była nie tylko nużąca, ale i fizycznie nieprzyjemna.
Reasumując – bardzo się zawiodłem, zwłaszcza że
Conarium ma od groma pozytywnych recenzji wychwalających choćby klimat, który jak dla mnie był bardzo słaby. Grając w
Conarium autentycznie się męczyłem. Przykro mi również z powodu zmarnowanego wielkiego potencjału. Sam nie wiem komu mógłbym rzeczoną produkcję polecić.
Bardzo dziękujemy serwisowi GOG.com za udostępnienie kodu recenzenckiego w celu umożliwienia powstania niniejszego tekstu - https://www.gog.com/game/conarium
Metryczka
Grafika |
75% |
Muzyka |
70% |
Grywalność |
30% |
Trudność |
60% |
|
|
Ocena końcowa |
30% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core i3-4160 3.6 GHz, 6 GB RAM, karta grafiki 2 GB GeForce GTX 670/Radeon HD 5870 lub lepsza, 8 GB HDD, Windows 7 64-bit
|
|
Autor: Matis
|
|
|