Gry narracyjne to niewątpliwie gatunek zdominowany – choć nie zmonopolizowany – przez japońskich twórców. Ale ten sam naród kojarzy nam się także również z zaawansowaniem technologicznym, pewnym „zrobotyzowaniem” kultury popularnej, twórczym podejściu do rozwiązywania różnorakich problemów życia codziennego i niecodziennego. A gdy tak to połączyć?
Poniekąd tego rodzaju produkcjami były recenzowane swego czasu tytułu z serii
Steins;Gate, ale przewagą
ACE Academy jest bezpośrednie osadzenie akcji produkcji w dość nieodległej przyszłości, gdy tzw. mechy przestały być czymś niezwykłym. Świat stał się rzekomo przyjaźniejszym miejscem, trochę jednak w to powątpiewamy, gdyż nasz protagonista jest nikim innym jak kadetem w elitarnej japońskiej szkole obsługi tych maszyn, o dziwnie militarnych zastosowaniach.
Fabuła produkcji bynajmniej nie obraca się wokół zgranego banału, albowiem nasz główny bohater Japończykiem bynajmniej nie jest, lecz Amerykaninem, co oznacza, że na początku jako „zamorski diabeł” wzbudza tyleż zainteresowanie, co i rezerwę. W konsekwencji od samego początku ma „pod górkę”, musi się więc szczególnie wykazać, i w tym rola gracza.
Pozycja ta bynajmniej nie jest typową visual novel, w której rola gracza sprowadza się do penetrowania kolejnych, nie aż tak rozgałęzionych ścieżek. Przeciwnie, już na samym początku niczym w RPG-u musimy określić choćby podejście naszej postaci do rozwiązywania problemów, które w przyszłości w różnych miejscach będzie nam umożliwiało podążenie innymi drogami.
Głównym atutem
ACE Academy jest jednak stopień rozbudowania tej gry – jakkolwiek poruszamy się cały czas wzdłuż pewnego wątku, który można by było określić mianem głównego, to dotarcie do napisów końcowych jest czasochłonnym zajęciem, i to nawet przy nastawieniu na „przeklinanie” produkcji (poniekąd tryb „przewijania” mógłby być bardziej zaawansowany – czy po prostu szybszy).
Co więcej, sama jakość literacka opowieści również jest nie do pogardzenia. O ile bowiem gracz szybko się orientuje, że ma do czynienia z pewną wariacją symulatora randkowania w realiach szkolnych (nawet nie pytajcie, jak potężny jest to w Japonii segment rynku…), o tyle same flirty, nawiązywanie romansów nie sprawiają wrażenia wymuszonych, przeciwnie, są one zaskakująco naturalne i poniekąd niekoniecznie oczywiste.
|
...czyli romantyzm po japońsku
|
Wielką zaletą gry jest także oprawa audiowizualna. Jeśli użytkownik nie odczuwa wstrętu wobec mangi jako takiej, to może dać się oczarować pięknu rozlicznych rozpościerających się przed jego oczami widoków. Tu zresztą tkwi mała łyżka dziegciu, autorzy bowiem nie uniknęli pewnej seksualizacji bohaterek, nawet kierowane przez nie roboty cechują się taliami osy i gibkością łani. Absolutnie każda wypowiedź jest zaś dubbingowana, i to na całkiem przyzwoitym poziomie aktorskim. Żeby tylko można było zachwycić się porywającą muzyką – uszu gracza nie czeka bynajmniej kakofonia, lecz raczej mało który motyw zapadnie mu na dłużej w pamięć.
ACE Academy to produkcja pełnoprawna i pełnowartościowa. Niestety, jako całość prezentuje się jako doskonały wyrób rzemieślniczy, technicznie bez jakiegokolwiek zarzutu, lecz niezdolny oczarować pod jakimkolwiek względem. Poświęcone nań pieniądze nie będą zmarnowanymi – acz możliwe jest ich lepsze ulokowanie.
Metryczka
Grafika |
80% |
Muzyka |
70% |
Grywalność |
65% |
|
|
Ocena końcowa |
65% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Procesor 1,4 GHz, 2 GB RAM ,15 GB HDD, Windows XP
|
|
Autor: Klemens
|
|
|