„Dzień świstaka” był, jest i pozostanie filmem kultowym, wykraczając poza kinomańskie ramy i wkraczając do języka publicystyki, jak też i mowy potocznej. Aż dziwić może, że jego zasadniczy koncept tak nieśmiało był dotychczas naśladowany – dzieło to nie doczekało się (jeszcze) sequela, ale również twórcy poświęcający się innym muzom jakoś nie byli dotychczas skłonni to zmierzenia się z tematem. Do czasu.
Wracamy do domu po dniu pracy, wskutek własnego gapiostwa zapomnieliśmy o kluczach, na szczęście jednak nie musimy dzwonić do mieszkania, albowiem uniwersalnym zwyczajem pozostawiliśmy stosowny komplet w doniczce na korytarzu. W naszym zacisznym M2 czeka już na nas małżowinka, która postanowiła przygotować dla nas romantyczną niespodziankę, i nie mam tu na myśli wyłącznie romantycznego podwieczorku. Nasza idylla zostaje jednak brutalnie przerwana wkroczeniem policjanta (którego pojedynczość sugeruje samozwańczość), który nie tylko aresztuje żonę pod zarzutem zamordowania jej ojca, co jeszcze nas zabija, zależnie od przedsięwziętej przez nas aktywności wskutek uduszenia bądź ciosu nożem w brzuch. Smutny koniec? Nie, to dopiero początek.
|
Zapowiadał się piękny wieczór...
|
Mając bowiem do czynienia z hitchcockowskim trzęsieniem ziemi na samym początku odkrywamy, że uświadczyliśmy czasowej pętli i zawitaliśmy ponownie w naszym mieszkaniu kilka minut wcześniej, bogatsi jednak o wiedzę „wcześniejszych” wydarzeń. I tutaj autorzy oddają nam pełną swobodę – no, prawie pełną, nie możemy bowiem po prostu uciec – zmierzającą tyleż ku obronie swego bytu (ale również wspomnianej żony), co i ustaleniu prawdy. Zwłaszcza tej ostatniej.
Nasze wspomniane mieszkanie jest bardzo skromne pod względem metrażu, jak i zawartości, całość zaś śledzimy (przeważnie) z dość nietypowego dla gier przygodowych rzutu poziomego, ułatwiającego jednak eksplorację różnych zakątków i wykorzystywanie kolejnych i kolejnych przedmiotów.
|
...ale coś poszło zdecydowanie nie tak...
|
Wbrew współczesnym standardom gra nie jest specjalnie prosta, nie posiada również zaimplementowanej mechaniki podpowiedzi, do wszystkiego trzeba dojść we własnym zakresie. Nie jest to zaś takie proste, wymaga bowiem uważnego śledzenia treści rozmów, czasami różniących się użyciem dosłownie jednego nowego słowa, które może stanowić punkt wyjścia dla odkrywania kolejnych wątków. Podobnie rzecz się ma z przedmiotami – zdecydowana większość z nich ma „jakieś” dodatkowe przeznaczenie, choć tutaj zdarzają się ślepe uliczki.
Jak na niszową produkcję niemal jednoosobowy autor całości -
Luis Antonio - zdecydował się na niebanalne podejście do oprawy. O ile ta graficzna jest typowo „budżetowa”, o tyle postanowił on nie oszczędzać na voice-actingu, decydując się na aktorów znanych z hollywoodzkich blockbusterów – nie trzeba być wielkim kinomanem, by rozpoznać nazwiska Jamesa McAvoy’a, Daisy Ridley czy (zwłaszcza) Willema Dafoe’a – ci zaś ze swego zadania wywiązali się nawet nie profesjonalnie, co wręcz ze spektakularnym przytupem.
|
...lecz raz pod wozem, raz na wozie
|
12 Minutes to produkcja oryginalna, o zupełnie innym nastroju niż wspomniany we wstępie film z
Billem Murray’em. Nie da się jednak ukryć, że jej zasadnicza cena jest dość wysoka jak na zapewniany przez nią czas rozgrywki, tak naprawdę nie aż tak odległy od tytułowej piątej części godziny. Gorąco jednak pragnąłbym, by gra ta stanowiła punkt wyjścia dla dalszych naśladowców, pozostawiła im bowiem wciąż niemałą przestrzeń ku ulepszeniom, jak chociażby pod względem złożoności wątków fabularnych niczym w
The Forgotten City.
Metryczka
Grafika |
70% |
Muzyka |
70% |
Grywalność |
80% |
|
|
Ocena końcowa |
75% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core i5-6600 3.3 GHz / AMD FX-8350 4.0 GHz 4 GB RAM karta grafiki 8 GB GeForce GTX 1080 / Radeon RX 5700 XT lub lepsza Windows 10
|
|
Autor: Klemens
|
|
|