„Dzieci Nocy”, tytuł wielce zachęcający. Jednak po przeczytaniu tej pozycji miałem bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony w ciekawy sposób ujęty interesujący mnie temat, z drugiej błędy, jeżeli nawet nie merytoryczne, to pisarskie.
Autor opisuje XXV-wieczne przygody rosyjskiego detektywa Nikołaja Azimowa. Dostaje on zlecenie znalezienia córki milionera – wampira Rockefellera Sacharoza. Aby wykonać zadanie musi udać się do Warszawy znajdującej się w IV Rzeczypospolitej.
Po drodze poznaje kilka ciekawych osobistości i bardzo się zmienia, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Fabuła kończy się wyjątkowo prostym „happy-endem”. Tyle o fabule. Jak widać jest dość prosta, chociaż autor stara się ją gmatwać jak tylko może.
Świat przedstawiony w książce jest ciekawy, chociaż zbyt nierzeczywisty, nawet jak na fantastykę. Życie jest nocne i dzienne, albowiem świat podzielił się na dwie rasy: tiomników (wampiry) i swietlaków. Są też szaraki, czyli ludzie nienależący ani do jednej grupy, ani do drugiej. I właśnie Azimow jest szarakiem, przynajmniej na początku fabuły.
To wampiry są władcami świata, swietlaki służą im tylko do produkcji żywności. Chociaż dokładne zależności nie zostały opisane. Wiemy tylko, że tiomniki mają obowiązek każdej nocy tworzyć na potrzeby zastępów ludzi programy, głównie gry.
Technologia stoi na bardzo wysokim poziomie, zwłaszcza biotechnologia. Manipulacje genetyczne są na porządku dziennym, międzynarodowa Komisja Genetyki pilnuje, by nie dochodziło do nadużyć. Z ich to decyzji rodzą się tiomniki albo swietlaki.
Dzięki zaawansowanej genetyce udało się przywrócić do życia wiele postaci z dalekiej i bliskiej przeszłości. Restaurowano monarchie, wskrzeszono wybitnych uczonych. Wszystko to jednak na pokaz, na potrzeby tłumów.
Autor wymyślił kilka ciekawych motywów nadających smaczek tytułowi, m.in. przeniesienie Stolicy Apostolskiej do Krakowa czy zajęcie Ameryki Północnej przez Murzynów, którzy wypędzili stamtąd wszystkich białych.
Pojawia się też wiele aluzji, zarówno literackich (przykładem jest
Bułhakow) jak i filmowych (np.:
„Wywiad z Wampirem”). Nadmiar jednakże szkodzi, lecz autor tego chyba nie zauważył i przeładował swoją książkę mnogością odniesień.
Starał się być również dowcipny, słabo to jednak wychodzi, kiedy książka pretenduje do miana thrilleru. Przykładem jest moment, gdy bohater odpędza biesy słynnym „a kysz” natomiast te odpowiadają mu, że to zaklęcie działa tylko 30 sekund. Komiczne.
Inną kwestią jest spójność, w jednym miejscu twórca pisze, że srebro jest bardzo niezdrowe dla wampirów, a w innym wampirzyca podpiera się srebrną laską. Co najmniej dziwne.
Pozostaje również kwestia sodomicznych zapędów większości bohaterów, miejscami bywa to wręcz niesmaczne. A z tego, co mi wiadomo w innych książkach tegoż autora postacie zachowują się podobnie. Widocznie taka jest uroda jego książek.
Pan
Witold zapoczątkował w swym dziele wiele wątków, niestety większość urwał.
O to również można mieć pretensje, że nie rozwinął ciekawie zapowiadających się motywów.
Oczywiście to wszystko jest moją subiektywną opinią. Osobiście uważam książkę za słabą i niekoniecznie ją polecam. Teoretycznie ma potencjał, szkoda, że niewykorzystany.
Plusy:
chyba tylko pomysł podziału świata w którym symbioza wampirów i ludzi jest możliwa
Minusy:
urwane wątki
prosta, sztampowa fabuła
błędy koncepcyjne
przerost formy nad treścią
Książka otrzymuje 3,5 w dziesięciostopniowej skali wg Kahzada.
|
Autor: Kahzad
|
|
|