Motyl podniósł czułki ku niebu – jego może proste i niezbyt wykształcone, ale stanowiące owoc milionów lat optymalnego przystosowania się do warunków zmysły od razu wzbudziły w nim niepokój, który pobudził cały organizm, a w szczególności mięśnie skrzydeł, które poprzez gwałtowne ale znakomicie zsynchronizowane skurcze i rozkurcze doprowadziły do rozpostarcia skrzydeł, celem poderwania ciała do lotu. Piękna słoneczna pogoda na tym zagubionym wśród bezkresu Pacyfiku atolu miała wkrótce osiągnąć swój kres w postaci nadchodzącego tajfunu. Motyl machnął skrzydłami, na skutek czego dziesiątki tysięcy kilometrów dalej, na wyspie położonej na zachód od kontynentu europejskiego…
Steampunk to literatura specyficzna nawet jak na gusta miłośników fantastyki. O ile bowiem klasyczna fantasy stanowi odpowiedź na tęsknotę za przeszłością eposów rycerskich i legend pełnych smoków, elfów i innych cudactw, a z kolei równie typowe science-fiction pozwala zajrzeć w przyszłość i wydrzeć jej chociaż kilka tajemnic co do nadchodzącego losu, o tyle steampunk niejako zmusza czytelnika do przyjęcia niekoniecznie przyjemnej pozycji rozkroku. Z jednej strony bowiem sięgamy w przeszłość, no właśnie, pary, z drugiej jednak zwykła się ona kształtować na poziomie bardziej zaawansowanym, niźli uczą podręczniki historii.
„Maszyna różnicowa” to wręcz modelowy reprezentant tego podgatunku, autorzy bowiem przyjęli koncept, że istniejącemu w rzeczywistości Charlesowi Babbage’owi wystarczyło cierpliwości i samozaparcia dla realizacji projektu danego urządzenia (a właściwie jego bardziej zaawansowanej wersji, maszyny analitycznej), którego wpływ na rzeczywistość tak najmniejszą, jak i losy całych krajów odpowiada chociażby wyzwoleniu energii atomu w XX wieku. Rewolucja przemysłowa nabrała jeszcze szybszego tempa, co wpłynęło również na losy polityczne kraju i świata, z jednej strony tak podobnego do naszego, z drugiej tak bardzo różniącego się w szczegółach.
Akcja recenzowanej pozycji obraca się niejako wokół trzech postaci – kobiety upadłej Sybil Gerrard, odnoszącego sukcesy paleontologa – a właściwie w tych czasach jeszcze naturalisty – Edwarda Mallory’ego, a także pracownika służb specjalnych Laurence’a Oliphanta, z tym, że kręgi te są coraz większe i większe, wzajemnie wszakże one na siebie nachodzą i się przecinają.
Londyn kreowany piórem
Gibsona i
Sterlinga jakkolwiek dość podobny do tego znanego współcześnie, nie jest zbyt przyjaznym ani pełnym uroku miastem, przeciwnie, jawi się on jako miejsce duszne, będące po części ofiarą własnego sukcesu, którego zamożność prowadzi do wielkiego brudu i smrodu, Fetoru. Zadziwiające jest wszakże, jak bardzo to miejsce potrafi przypominać współczesne metropolie, spowite smogiem i strasznym skwarem w letnie dni. A zarazem jak bardzo niebezpieczne mimo zaawansowanych narzędzi oddanych na użytek wszelkiej maści służb porządkowych.
Niestety najsłabszym elementem
„Maszyny różnicowej” jest fabuła, co bynajmniej wcale nie znaczy, że słabym. Jakkolwiek potrafi ona zaintrygować i bawić się z domysłami czytelnika, tym niemniej właściwie ani przez moment nie potrafi porwać za sobą, pozwolić zatracić się w lekturze niezależnie od konieczności zmrużenia oczu czy też posilenia się. Co oczywiście ułatwia jej lekturę osobom, które nie mogą sobie pozwolić na dłuższe chwile wymagającej takiej koncentracji rozrywki.
„Maszyna różnicowa” jest książką technicznie właściwie bezbłędną, spójną i kompletną, stanowiącą wręcz modelowy przykład gatunku. Co może być traktowane tak jako zaleta dla osób stawiających dopiero pierwsze kroki w świecie pary, jak również i wada w oczach miłośników literatury wyłącznie wybitnej.
|
Autor: Klemens
|
|
|