Ursula K. Le Guin dla „szanującego się” członka polskiego fandomu nigdy nie była pisarką anonimową czy „jedną z wielu”, nigdy jednak jej gwiazda nie zajaśniała na firmamencie tak jasno jak te przynależne Philipowi K. Dickowi, Frankowi Herbertowi czy choćby w ostatnich dekadach George’owi R.R. Martinowi. Wszelkie próby zmiany tego statusu są zaś postrzegane w kategoriach przymuszania do nawoływania, iż „Słowacki wielkim poetą był”. Na szczęście wydawnictwo Prószyński Media obrało odmienną taktykę, a to poprzez konsekwentne wydanie jej wszystkich liczących się tekstów w ramach pośmiertnej antologii. Tom zatytułowany „Jesteśmy snem” jest kolejnym z nich.
Omawiana publikacja obejmuje już wyraźnie mniej znane od cyklów o Ziemiomorzu czy Ekumenie utwory amerykańskiej pisarki. Dość powiedzieć, iż szukając poprzednich polskich wydań danych tekstów trzeba by było się cofać w istocie jeszcze do poprzedniego wieku. Fakt ten można postrzegać w kategoriach pewnego rodzaju prognostyku, ale prowadziłby on jednak na manowce.
Trzy opowiadania składające się na zbiór są zresztą dość odmienne, łączy je właściwie nade wszystko okres powstania, choć w tzw. międzyczasie powstawały również teksty składające się na wspomniane wyżej bardziej znane serie autorki.
Pierwsze z nich – które użyczyło swego tytułu dla całego tomu – to opowiadanie utrzymane nieco w duchu prozy właściwej dla wspomnianego
Dicka, nieco przekorne w swej wymowie, niby przewidywalne, a i tak droczące się z czytelnikiem, pomimo swej odrobinę humorystycznej konwencji tak naprawdę bardzo niepokojące. Drugie, czyli
„Miejsce początku”, to swego rodzaju przeskok w bardziej baśniowe klimaty, jednakże pomimo fantastycznej otoczki mocno zorientowane „wewnątrz”. I w końcu
„Oko czapli”, utrzymane w duchu
„Ekumeny”, stanowiące pokłosie fascynacji autorki ideologiami drugiej połowy minionego wieku, o czym
miałem okazję pisać już przed laty.
„Jesteśmy snem” to książka, która fanom pióra
Ursuli K. Le Guin przypadnie do gustu bardziej niż jej poetyckie próby czy chociażby
„Lawinia”, ale może też i zainteresować osoby jeszcze niezaznajomione z jej twórczością, nieco obawiające się monstrualnych gabarytów związanych z głównymi cyklami Kalifornijki.
|
Autor: Klemens
|
|
|