Agentka specjalna Shannon Moss zostaje wyznaczona do rozwiązania sprawy zamordowania rodziny członka Navy SEAL i odnalezienia jego zaginionej córki. Odkrywa, że żołnierz był astronautą na pokładzie USS Waga, statku, który prawdopodobnie przepadł w najciemniejszych otchłaniach Głębokiego Czasu. Moss zna z własnego doświadczenia traumę powodowaną podróżami w czasie i uważa, że do zbrodni mogły doprowadzić powiązania żołnierza SEAL z przyszłością.
Agentka, zdecydowana odnaleźć dziewczynę, podróżuje w przyszłość, żeby zbadać jej możliwe wersje i znaleźć informacje, które pozwolą rozwikłać współczesne śledztwo. Ku jej przerażeniu przyszłość ujawnia, iż od tego dochodzenia zależy dużo więcej niż los czyjejś rodziny: Shannon na własne oczy widzi wznoszącego się ponad horyzont czasu i gnającego ku teraźniejszości Terminusa – przerażający i ostateczny koniec ludzkości.
Motyw podróży czasy nigdy się nie znudzi – tak czytelnikom, jak i twórcom literatury (zwrot wektora przyczynowo-skutkowego zbądźmy milczeniem). Niestety dość rzadko zdarzają poważne naukowo podejścia do tego zagadnienia, abstrahując zresztą od twierdzeń szeregu naukowców, iż zjawisko takie samo w sobie jest niemożliwe. Za literackie bary z tym zagadnieniem wziął się również
Tom Sweterlitsch.
Bohaterka powieści jest agentką tajnej rządowej (wojskowej) organizacji, która zajmuje się nie tyle rozwiązywaniem zagadek kryminalnych, co kwestii związanych z (amerykańskim) bezpieczeństwem narodowym, które zresztą – o jankeska skromności! – jest materią dotyczącą przetrwania ludzkości jako takiej. Co jednak nie bez znaczenia, ze swej teraźniejszości może ona odwiedzać wyłącznie różne warianty przyszłości, z których każda z nich cechuje się pewną losowością.
Co na swój sposób zabawne, jakkolwiek na zasadzie przebitki tu czy ówdzie autor pozwoli swoim bohaterom odwiedzić daleką – ze współczesnej perspektywy – przyszłość, na co dzień jednak stanowi ona teraźniejszość (a właściwie obecnie przeszłość) czytelnika. Z uwagi jednak na przyjętą konwencję nie pozbawia go to możliwości zasugerowania takich czy innych kierunków rozwoju technologii, niemal zupełnie jednak abstrahuje on od zagadnień politycznych czy socjologicznych.
Pisarzowi nie udało się również uniknąć pewnych paradoksów, które niekoniecznie wysuwają się na pierwszy plan, lecz czytelnika o czujnym oku pozostawiają z niemałymi wątpliwościami wobec spójności prezentowanej wizji, zwłaszcza iż główny wątek w końcowej jego części, pisząc wprost, po prostu się gmatwa.
Nie zmienia to jednak faktu, że
„Świat miniony” to całkiem angażująca i pobudzająca intelektualnie powieść, szanująca inteligencję odbiorcy w znacznie większym stopniu niźli inne czasoprzestrzenne „ekskursje”. Nie zdziwiłbym się również, gdyby co najmniej niektóre intuicje autora w zakresie kierunków rozwoju technologicznego w istocie się ziściły, być może jeszcze za naszego życia.
|
Autor: Klemens
|
|
|