Lata 2070–2071. Minęło prawie sześćdziesiąt lat od Dnia Przekroczenia, a na Długiej Ziemi rozwija się nowa, postludzka spoleczność Następnych.
Dla Joshuy Valienté, dobiegającego siedemdziesiątki, nadszedł czas, by wyruszyć na jeszcze jedną, ostatnią samotną wyprawę do Wysokich Meggerów: po przygodę, która zmienia się w katastrofę. Kiedy staje wobec bezpośredniej groźby śmierci, jedyną nadzieją ocalenia staje się stado trolli. Kiedy jednak Joshua musi się zmierzyć z własną śmiertelnością, Długa Ziemia odbiera sygnał z gwiazd – sygnał odebrany przez radioastronomów, a także – w sposób bardziej abstrakcyjny – przez trolle i przez wielkie trawersery. Wiadomość jest prosta, ale o porażających implikacjach:
DOŁĄCZCIE DO NAS.
Superinteligentni Następni odkrywają, że przekaz zawiera też instrukcje budowy ogromnej sztucznej inteligencji., By ją jednak skonstruować, muszą szukać pomocy w uprzemysłowionych światach ludzi. Część po części, bajt po bajcie, montują komputer rozmiarów kontynentu – urządzenie, które zmieni miejsce Długiej Ziemi w kosmosie i ujawni ostateczny, afirmujący życie cel tych, którzy wysłali wiadomość. Jej sens do wszystkich i odczują je wszyscy – ludzie i inne gatunki, młode i stare, społeczności i pojedyncze osoby – którzy zamieszkują Długą Ziemię.
„Długa Utopia” mogła się zdawać objawem pewnego zmęczenia, produktem rozpędu podążającego w towarzystwie znużenia. Z pewnym zdziwieniem należało więc przyjąć wiadomość, że nie jest to jednak ostatnia odsłona cyklu. Staje się to jednak nieco bardziej zrozumiałe już po lekturze przedmowy, z której wynika, iż od samego początku
„Długi Kosmos” był planowany jako zwieńczenie trylogii, która po drodze nieco „rozrosła się”.
Można odnieść wrażenie, że książka ta w znacznej mierze oddaje stan ducha
Terry’ego Pratchetta, zmagającego się z chorobą już w bardzo zaawansowanym stadium. Znani bohaterowie są już osobami w podeszłym wieku, mniej czy bardziej świadomie szykując się na spotkanie z Wiecznością i równie mniej czy bardziej ochoczo wychodzą jej naprzeciw na spotkanie. Naturalnie, następuje wymiana pokoleń, jest jednak czymś dość wymownym, iż jednym z nowych bohaterów jest sędziwy troll, będący deponentem wiedzy całej swej rasy.
Niestety, w
„Długim Kosmosie” zaskakująco mało jest samego tytułowego kosmosu, który przyzywa, lecz zaczynając odsłaniać swoje podwoje po chwili ukazuje czytelnikowi ostatnią stronę opowieści. Konfrontując ten fakt ze wspomnianą przedmową nie sposób pozbyć się uczucia niedosytu i przekonania, że pierwotnie miały to być dwa, trzy rozdziały, do których autorzy się zresztą ograniczyli, wypełniając gabaryty swej pozycji mnóstwem innych epizodycznych pomysłów, które wykoncypowali w trakcie procesu twórczego.
„Długi Kosmos” to nade wszystko książka
Stephena Baxtera, choć daje się w nim rozpoznać rękę i
Terry’ego Pratchetta. Miłośnicy poczucia humoru Brytyjczyka, jak też pewnej ironicznej zadumy przenikającej jego dorobek pisarski nie będą rozczarowani poziomem tych fragmentów, lecz raczej ich częstotliwością (a właściwie „rzadkotliwością”). Co bynajmniej nie stanowi wyrzutu pod adresem pióra drugiego ze współautorów.
„Długi Kosmos” pozostawia sobą nieco do życzenia, widać bowiem, iż podobnie jak choćby taka
„Para w ruch” jest efektem pośpiechu w wyścigu z Ponurym Żniwiarzem. Jest to pozycja adresowana do koneserów, jednakże bez wyrafinowania i subtelności towarzyszącego tego rodzaju wykwintnym rarytasom.
|
Autor: Klemens
|
|
|