Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Terry Pratchett - Złodziej czasu

Terry Pratchett - Złodziej czasu

Informacje o książce

dots Tytuł: Złodziej czasu
dots Autor: Terry Pratchett
dots Gatunek: fantasy humorystyczna
dots Wydawca: Prószyński i S-ka
dots Rok wydania: 2007
dots Ilość stron: 319
dots Cena: 29,90 PLN


Czas jest zasobem. Wszyscy wiedzą, że trzeba nim gospodarować. Na Dysku zadanie to przypada Mnichom Historii, którzy magazynują go i przepompowują z miejsc, gdzie się marnuje (na przykład spod wody? ile czasu potrzebuje dorsz?), do miast, gdzie nigdy nie ma dość czasu. Ale konstrukcja pierwszego na świecie naprawdę dokładnego zegara staje się dla Lu-Tze i jego ucznia Lobsanga Ludda początkiem wyścigu... no, z czasem. Ponieważ ten zegar zatrzyma czas. A to będzie dopiero początkiem kłopotów. "Złodziej czasu" prezentuje także pełen komplet postaci drugoplanowych bohaterów i złoczyńców, yetich, mistrzów sztuk walki oraz Ronniego, piątego Jeźdźca Apokalipsy (który odszedł, zanim stali się sławni).

Lektura pierwszych kilku stron „Złodzieja czasu” może nasunąć wrażenie, iż po interwale w postaci „Prawdy” ponownie będziemy mieli do czynienia z jednym z minicykli (choć najrzadszym) rozgrywającym się w Świecie Dysku, a mianowicie dalszą opowieścią o dzielnej Susan Sto Helit, prywatnie wnuczce Śmierci. Jest to jednak wrażenie nie do końca trafne, gdyż, jakkolwiek Susan pozostaje ważną postacią prezentowanego dzieła, nie jest bynajmniej jego główną bohaterką, akcja nie koncentruje się, na pratchettowski sposób, wokół niej, jest ona najistotniejszą, jednak postacią drugiego planu.

Osobiście dla mnie jest to duży plus, bowiem już od dawna twierdzę, że uniwersum Pratchetta brakuje pewnej świeżości, wszystko stało się zanadto zastałe. Nowi bohaterowie, nowe scenerie – tego właśnie coraz bardziej mi brakowało. „Złodziej czasu” zaś jest dość sycącym daniem jak na ten głód. Tym bardziej to niezwykłe, iż i poprzednia pozycja zrywała z dotychczasowymi minicyklami.

Terry Pratchett   Zlodziej czasu 095702,1


Me pierwsze odczucia wcale jednak nie były specjalnie pozytywne, czytelnik bowiem już wręcz na wstępie „atakowany” jest sporą dozą specyficznej dyskowej filozofii, co do której wysokich lotów niespecjalnie jestem przekonany, w pewnym momencie może się ona wydać wprost nużąca. Erudyci dostrzegą weń odwołania tak do dorobku myśli starożytności, jak i współczesnych zagadnień fizyki, na tyle jednak skrótowe, iż raczej nie przyniosą one wiedzy, prędzej mętlik myśli…

Na szczęście dalej jest już tylko lepiej. Akcja zaczyna się rozwijać i zazębiać, wciągając coraz bardziej i bardziej, czytelnik szybko zaś zaprzyjaźnia się z Lobsangiem i Lu-Tze, w międzyczasie zaś podśmiewa się z Igora. Co prawda wciąż dają o sobie znać refleksyjne ciągotki Brytyjczyka, acz ewoluują one i zmierzają do nieco innych, chyba ciekawszych tematów.

Głównymi schwarzcharakterami recenzowanej pozycji ponownie (jak w przypadku Susan) są Audytorzy, chyba najmroczniejsze postacie całej serii, acz tym razem są oni bardziej dotykalni, tak dosłownie, jak i w przenośni. Sądzę, że ich nowy rys jest znacznie ciekawszy niźli ten zaprezentowany w „Wiedźmikołaju”.

„Złodziej czasu” nieco rzadziej, niż ostatnimi czasy się to zdarzało, pozwala sobie na ewidentne „puszczanie oka” do znanej nam na co dzień rzeczywistości, acz mym zdaniem nadaje to tej książce charakteru i stanowi trafny powrót do źródeł.

Jedynym prawdziwym felerem „Złodzieja” jest ponowne umiejscowienie akcji (w głównej części) książki w scenerii Ankh-Morpork. Widać, że autor coraz śmielej sobie poczyna choćby z motywem Überwaldu, niemniej uparcie nie chce opuścić murów największego miasta Dysku. Czemu nie chce nas zapoznać dla przykładu z Genoą, skoro lekcje poglądowe z tejże odbywa nawet Susan z kilkulatkami?

Nie zmienia to faktu, iż „Złodziej czasu” jest pozycją świeżą i radosną, jak w początkach serii i dostarcza podobnej przyjemności towarzyszącej lekturze. Jest to niewątpliwie krok we właściwą stronę i mam nadzieję, iż za nim nastąpią kolejne. Chyba tylko już nie z Susan, zakończenie bowiem niewątpliwie utrudnia jakąkolwiek sensowną kontynuację. Choć „sensowność” dla Terry’ego Pratchetta nie musi być przeszkodą…


Piotr „Klemens” Kociubiński
E-mail autora: klemens(at)sztab.com
Autor: Klemens


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow