Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Terry Pratchett - Piąty elefant

Terry Pratchett - Piąty elefant

"Sam Vimes jest uciekinierem. Wczoraj był diukiem, komendantem policji i ambasadorem w tajemniczej, bogatej w tłuszcz krainie Überwald. Teraz nie ma nic prócz wrodzonej pomysłowości i smętne portki wujaszka Wani (nie pytajcie). Pada śnieg. Jest mróz. I jeśli nie przedrze się przez las do cywilizacji, wybuchnie straszliwa wojna. Ale jego tropem podążają potwory. Są inteligentne. Są szybkie. Są wilkołakami - i już go doganiają."

W swych recenzjach ostatnio wydanych książek autorstwa Terry'ego Pratchetta może nawet odrobinkę niezasłużenie byłem krytyczny i powściągliwy w udzielaniu pochwał wspomnianym pozycjom, trudno wszakże było mi opanować rozgoryczenie wywołane podejściem Brytyjczyka do jego pracy typowym dla osoby obsługującej taśmę w fabryce szpadli. Zbyt wiele w tym było automatyzmu, zwykłego wyrobnictwa, a zbyt mało polotu, owej magii słowa pisanego niepozwalającej się oderwać od lektury na choćby chwilę. Z tym większą obawą sięgnąłem po najnowsze( czytaj: napisaną przed siedmiu laty a właśnie co przetłumaczoną i wydaną w naszym pięknym kraju) jego dzieło, lękając się, iż po kolejnej łyżce( co najmniej) dziegciu moje uznanie dla serii ulegnie już drastycznemu pomniejszeniu. Tymczasem...

Po Rincewindowskim "Ostatnim kontynencie" i babcinym "Carpe jugulum" przyszła pora na właściwie ostatnią miniserię, pomijając aspirujący dopiero do tego miana cykl o Susan, wnuczce Śmierci, a mianowicie Straż Miejską i jej kolejne losy - czyżby ostatnia legenda do zszargania? Tym bardziej, że akcja recenzowanej pozycji rozgrywa się nie wśród ulic miasta Ankh-Morpork, lecz w dotychczas mało eksploatowanej krainie Überwaldu, co prawda wielokrotnie wspominanej, lecz nieprzedstawianej dotychczas szerzej. A że taka organizacja jak straż miejska pasuje do zaśnieżonych obszarów prawie nieskalanej przyrody pasuje niespecjalnie, tym bardziej można by mieć zarzuty do warstwy fabularnej.

Terry Pratchett   Piaty elefant 211335,1


Na szczęście jest to li tylko płonna obawa. Faktycznie zawiązanie akcji zdaje się choćby z deka nieprawdopodobne( a prawdopodobieństwo psychologiczne nie jest bez znaczenia nawet w świecie o kształcie dysku, dźwiganym przez cztery ogromne słonie spoczywające na grzbiecie gigantycznego żółwia), dalej zaś jest już dużo, dużo lepiej. Akcja bez chwili ustanku i żadnych przestojów posuwa się szybko naprzód i jakkolwiek nie przepadam zbytnio za książkami, w których fabuła galopuje niczym stado mustangów za potrzebą, to muszę przyznać, że ani przez moment nie towarzyszyło mi uczucie przesytu, a to z tej prostej przyczyny, że poszczególne wątki są po prostu ciekawe! Portret psychologiczny bez wyjątku wszystkich personis dramatae z każdą chwilą wzbogaca się o coraz to nowe i bardziej zaskakujące rysy i naprawdę trudno przewidzieć, jak zachowa się dana postać w nowej sytuacji. Czasami wręcz można zacząć się zastanawiać, czy opowieść zakończy się happy-endem, a jak na twórczość Pratchetta jest to naprawdę wiele.

Co szczególnie może ucieszyć wielu czytelników autor tym razem postanowił nieco "odczłowieczyć" scenerię, prezentując szerzej niźli to dotychczas bywało kultury wilkołaków czy zwłaszcza krasnoludów, które to, jak się okazuje, potrafią śpiewać nie tylko o złocie( to znaczy - nie przez cały czas) a nawet uznać wyższość innych wartości - szok! Nawet wziąwszy pod uwagę argumentację głosów polemicznych ze wspomnianą tezą...

Z kolei niespecjalnie udane wydają mi się zabiegi Brytyjczyka w "uczłowieczaniu" bohaterów - tu niewątpliwie daleko mu jeszcze do biegłości Papcia Chmiela. I choć nawet Marchewa Żelaznywładsson okazuje się nie być człowiekiem( a właściwie krasnoludem) ze stali, to w sposób nieprzekonywujący. Chyba naprawdę nie jest to możliwe przy jednoznacznym i niepodważalnym ulokowaniu coniektórych postaci po jasnej stronie mocy i wszelkie takie próby, podobnie jak przy ostatniej okazji w "Carpe jugulum", są skazane na porażkę. Niewątpliwie autorowi należy się uznanie za to, że podejmuje stosowne wysiłki wiele mówiące o jego ambicji, niemniej osiągnięcie zamierzonego efektu chyba go przerasta...

"Piąty elefant" potwierdza mą tezę wysnutą przy okazji ostatniej recenzji, iż Terry Pratchett dołek twórczy ma już za sobą i spodziewać się po nim możemy na powrót książek, których lektura będzie prawdziwą przyjemnością a nie li tylko spełnieniem obowiązku wiernego czytelnika. To niewątpliwie najbardziej udana pozycja od czasów "Ostatniego bohatera" - jednej z najlepszych w mej subiektywnej ocenie części całej serii - choć utrzymana w mocno odmiennym klimacie! Żaden nabywca nie powinien pożałować wydanego grosiwa.

Autor: Klemens


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow