Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Steven Erikson - Myto ogarów, tom I: Miasto

Steven Erikson - Myto ogarów, tom I: Miasto

Informacje o książce

dots Tytuł: Myto ogarów, tom I: Miasto (Toll the hounds)
dots Autor: Steven Erikson
dots Ilość stron: 560
dots Wydawnictwo: MAG
dots Rok wydania: 2009
dots Cena: 35 PLN


Powiadają, że Kaptur, Pan Śmierci, zgromadził zastęp bogów w miejscu znajdującym się poza zasięgiem śmiertelników. Powiadają, że czeka on na końcu każdego planu i spisku, wszystkich zakrojonych na wielką skalę ambicji. Tym razem jednak sprawy mają się inaczej. Tym razem Kaptur jest na początku? Darudżystan poci się w letnim upale. Miasto jest pełne złowrogich omenów, niepokojących pogłosek i podstępnych szeptów. Przybyli obcy, morderca wziął się do roboty, możliwe też, że budzi się pradawna tyrania. Na byłych Podpalaczy Mostów z Baru K'rula zwrócili swe śmiercionośne spojrzenia miejscy skrytobójcy. Niski, korpulentny człowieczek w czerwonej kamizelce jest przerażony swą wciąż rosnącą tuszą, wie jednak, że to najmniejsze z jego zmartwień. Gdzieś w dali słychać bowiem ujadanie ogarów.

W dalekim Czarnym Koralu z pozoru obojętne rządy sprawują Tiste Andii. Pod potężnym kurhanem usypanym pod miastem gromadzą się tysiące wyznawców kultu Odkupiciela. Ongiś był on śmiertelnikiem, a jego honor i szlachetność czynią go bezbronnym wobec wypaczonych ambicji wyznawców. Tak więc, Kaptur stoi na początku spisku, który wstrząśnie całym kosmosem, na jego końcu zaś czeka ktoś inny. Nadszedł czas, by Anomander Rake, Syn Ciemności, naprawił straszliwy, starożytny błąd.


Kolejna pozycja z „Malazańskiej Księgi Poległych” przybliżająca nas olbrzymimi susami do końca epickiej sagi. Kanadyjczyk Steve Rune Lundin - piszący swą sagę pod pseudonimem Steven Erikson - prowadzi w „Mycie ogarów” akcję w stylu, do którego już przyzwyczaił. Tak więc mamy liczne przeplatające się ze sobą wątki i wiele zaskakujących zwrotów akcji i niespodziewane wydarzenia, częstokroć będące mniej lub bardziej bezpośrednimi następstwami zajść z wcześniejszych tomów „Malazańskiej Księgi”. Erikson przyzwyczaił też do swej doskonałej kontroli nad bardzo szeroko przecież zakrojoną fabułą. Kilka, zdawać by się mogło, porzuconych wątków wraca w tej części do życia, potwierdzając ową tezę. Niewątpliwym sukcesem Eriksona jest też fakt, iż udaje mu się jakimś sposobem - mimo licznych nawiązań i współzależności - czynić kolejne tomy niezależnymi w jakimś sensie opowieściami. Choć nie zmienia to poczynionego przeze mnie postanowienia przeczytania wszystkich tomów po kolei wraz z opublikowaniem ostatniego z nich.

Mytoogarow 173154,1


W „Mycie Ogarów” miejscami akcji są głównie Czarny Koral i Darudżystan. Darudżystan, czyli najwspanialsze miasto świata, miejsce, w którym osadzona była akcja całego pierwszego tomu oraz części kolejnych. Wiele postaci sagi Eriksona kieruje się do owego miasta. Wśród nich jest powracający na stare śmieci Nożownik znany ongiś jako Crokus Younghand. Ciekawy to powrót tego beztroskiego, zapalczywego i przebojowego na początku sagi młodzieńca, którego potem Erikson bez skrupułów obarcza coraz cięższym bagażem - w większości traumatycznych - doświadczeń. Jego wątek można uznać za klasyczny przykład tragicznej miłości romantycznej, którego pozazdrościć mogliby tacy specjaliści w tej dziedzinie jak Byron, Goethe, czy nasi Mickiewicz i Słowacki. Chyba tylko scenarzyści „M jak Miłość" górują tu nad Eriksonem.

Centralną postacią „Myta Ogarów” jest Kruppe. Pozornie nieszkodliwy grubasek jest jednym z genialniejszych tworów kanadyjskiego autora - postaci tej nie da się nie lubić ze względu na jej kwiecisty język i ogólny komizm. Zważywszy na fakt, iż autor w okrutny sposób traktuje nie tylko Crokusa, ale większość swoich bohaterów, to ten eriksonowski Papkin, jakim jest Kruppe, stanowi pewne odciążenie dla tonu powieści. Pozwolę sobie przy okazji jej omawiania przywołać kilka cytatów: „Kruppe błyskawicznie opuścił lewą rękę, złapał ptysia, który faktycznie wyglądał tak, jakby chciał uciec, wsadził go sobie w całości do ust i zaczął przeżuwać z rozpromienioną miną.” A oto jedna z jego pięknych wypowiedzi (i zarazem jedna z najkrótszych, dzięki czemu chciało mi się ją przepisywać) dotyczących faktu, iż „windykatorzy” Plama i Leff pozwolili odejść jednemu ze znajdujących się na liście dłużników u lichwiarza Gareba: „Moi drodzy głupi przyjaciele, gdyby Gareb usłyszał o tym w najbliższym czasie, gdyby dowiedział się, że wypuściliście z rąk osławionego Torvalda Noma, wasze imiona znalazłyby się na tej samej liście, którą otrzymaliście, i bylibyście zmuszeni oddać mu się w ręce w zamian za sowitą nagrodę, która jednak na nic by wam się nie zdała, gdyż Gareb ukryłby i poćwiartował biednych Plamę i Leffa. Och, cóż za straszliwe nieszczęście”. Warto też zauważyć, że częstokroć Erikson oddaje narrację w ręce Kruppego, co daje się rozpoznać po jej stylu (choć czasem nie od razu) i w tym miejscu ostatni tak długi (wart jednak przywołania) cytat: „Darudżystan, miasto niezliczonych cudów! Któż mógłby nazwać jakikolwiek uczynek nieistotnym? Chłopiec umykający z ramionami pełnymi jarzyn, krzyki dobiegające ze straganu, uważne spojrzenie odległego o trzydzieści kroków strażnika, dochodzącego do wniosku, że szanse na złapanie ulicznika są niewielkie. Nieistotne? Nonsens! Głodne usta będą nakarmione, rozkwitnie duma, handlarka być może zarobi trochę mniej, ale w końcu jej zyski napełniały tylko kufel zapijaczonemu mężowi. Niech skurwysyn zdycha sobie z pragnienia! Dotknięte wadą wrodzoną serce strażnika będzie biło dalej, nie pęknie jeszcze z wysiłku po długim pościgu przez zatłoczony targ. Mężczyzna pożyje kilka tygodni dłużej, a to wystarczy, by ukończył dwadzieścia lat służby, dzięki czemu żona i dzieci dostaną rentę. Rzecz jasna, miał też nastąpić ostatni pocałunek mówiący o oddaniu i całej reszcie.” Robi wrażenie, prawda?

Zachęcać do czytania kolejnej części zapewne nikogo nie muszę. Jak powiedział sam Erikson „Ludzie albo kochają serię albo jej nienawidzą”, więc cóż po moim rozpisywaniu się skoro każdy ma już zdanie wyrobione. Cieszy jednak, że poziom kolejnych pozycji jest coraz lepszy wbrew naturalnym obawom o to, że autor może spocząć na laurach i „jechać” na już uzyskanej popularności. To nam wyraźnie nie grozi.


Dariusz „Ajmdemen” Wojtyra
E-mail autora: ajmdemen(at)sztab.com
Autor: Ajmdemen


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow